Więcej

    Budda zamiast tabernakulum

    Przypadek miasta Buffalo w stanie Nowy Jork dobrze ilustruje szersze zjawisko, jakim jest los wielu amerykańskich miast należących do tzw. Pasa Rdzy. Jeszcze w połowie XX w. było to jedno z najważniejszych centrów gospodarczych w USA, wielki ośrodek hutnictwa stali oraz przemysłu samochodowego i lotniczego.

    Ze swoimi uczelniami, teatrami i muzeami jawiło się również jako znaczące miejsce na kulturalnej i naukowej mapie USA. U szczytu swojej świetności liczyło 580 tys. mieszkańców, wśród których wielu było przybyszów z Polski. W pewnym momencie stało się ono nawet drugim (po Chicago) największym skupiskiem Polaków w Ameryce. Pod koniec XX stulecia zaczął się jednak kryzys miasta. Przemysłowcy przenosili produkcję do Chin lub Meksyku, gdzie mogli liczyć na tanią siłę roboczą. Zamykano kolejne fabryki i huty. Ludność ubożała. Dzielnice wyludniały się. Dziś w Buffalo żyje mniej niż 260 tys. osób. Zmieniła się też struktura populacji. Rejony zamieszkane niegdyś przez emigrantów włoskich, polskich czy niemieckich zasiedlili obecnie przybysze z krajów azjatyckich i afrykańskich. To powoduje także poważne zmiany religijne, czego świadectwem są m.in. perypetie katolickich świątyń. Jedną z nich jest neoromański kościół św. Agnieszki z 1905 r.

    Przez ponad sto lat był on centrum parafii, którą zamknięto w 2007 r. z powodu drastycznego odpływu wiernych. Opustoszałym budynkiem zainteresował się wietnamski mnich Thich Minh Tuyen, który rozpoczął wśród swoich pobratymców zbiórkę pieniężną, gromadząc ćwierć miliona dolarów i kupując pusty obiekt. W 2012 r. gmach ponownie otworzył swoje podwoje, tym razem jednak jako świątynia Międzynarodowego Stowarzyszenia Buddyjskiego „Sangha Bhiksu”. W prezbiterium – tam, gdzie dawniej stał ołtarz – dziś podziwiać można trzy wielkie figury Buddy. Ze starego wyposażenia znikły posągi świętych, ale pozostały witraże, zamiast ławek pojawiły się natomiast dywaniki. Inny budynek sakralny w Buffalo do 2007 r. był kościołem Maryi Królowej Pokoju. On także opustoszał. Dzięki transakcji na sumę 300 tys. dolarów stał się meczetem Jami Masjid. We wnętrzu muzułmanie zlikwidowali wszelkie ślady katolickiego kultu, łącznie z witrażami, a ściany pomalowali na niebiesko. Podobne przykłady można mnożyć. Pokazują one, że natura nie znosi pustki. Warto o tym pomyśleć także w kontekście wyludniającej się w zastraszającym tempie Litwy. Kto przyjdzie po nas?

    Grzegorz Górny


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 4(10) 25-31/01/ 2020