Więcej

    Nie myślmy zbyt dobrze o politykach

    Obecnej pandemii, podobnie jak tego typu tragediom i katastrofom w przeszłości, towarzyszy masa teorii spiskowych. Jedni twierdzą, że koronawirus to tajna broń chemiczna Chin, która wymknęła im się spod kontroli.

    Inni są przekonani, że wirus stworzyli Amerykanie, aby osłabić chińską gospodarkę. Jeszcze inni dopatrują się powszechnego spisku rządzących przeciwko emerytom. Oczywiście w tego typu teoriach nie może zabraknąć udziału Sorosa, Grupy Bilderberg, Putina, Trumpa, masonów, mormonów, lobby żydowskiego oraz gejowskiego. Tego typu wiadomości otrzymuję każdego dnia od bliższych i dalszych znajomych na Facebooku. Rozumiem pragnienie ludzi wytłumaczenia zjawisk skomplikowanych w sposób prosty i logiczny. Jednak gdyby teorie spiskowe były prawdziwe, to zbyt dobrze świadczyłoby to o naszych politykach czy elitach w ogóle. To oznaczałoby, że nasi politycy są mądrzy, inteligentni, przebiegli i mają plan na co najmniej kilkanaście lat do przodu. Niestety, światem rządzi nie tajny rząd, a tylko przypadek, głupota lub banalna chęć zysku. To dotyczy zarówno krajów demokratycznych, jak i autorytarnych. W demokratycznych polityk w najlepszym przypadku myśli w perspektywie dwóch, trzech lat, czyli do najbliższych wyborów samorządowych, sejmowych lub prezydenckich. Gdy patrzy się jednak na poczynania kolejnych rządów, to ta teoria również traci rację bytu. W autorytaryzmie – z wyjątkiem być może początkowego okresu, kiedy młodym dyktatorom przyświecają jakieś wyższe cele – elita jedynie myśli o przedłużeniu swoich rządów w nieskończoność przy jak najmniejszym sprzeciwie społecznym. Najlepszym przykładem tego, że historią rządzi przypadek, jest zamach w Sarajewie dokonany 28 czerwca 1914 r. przez Gawriła Principa, członka nacjonalistycznej organizacji serbskiej Młoda Bośnia. Zastrzelił on następcę austro-węgierskiego tronu, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, i jego żonę Zofię. Tego typu zamachy w II połowie XIX w. i w pierwszej połowie XX w. nie były czymś wyjątkowym. Ofiarami zamachowców padali generałowie, wysocy urzędnicy, ministrowie, prezydenci oraz członkowie rodzin królewskich. Jednak właśnie kula wypuszczona przez serbskiego nacjonalistę w prowincjonalnym mieście imperium spowodowała jeden z największych kataklizmów w dziejach ludzkości. Zwłaszcza jeśli zgodzimy się z teorią, że II wojna światowa była tylko kontynuacją Wielkiej Wojny. Za rozpoczęciem I wojny światowej nie stały żadne tajne stowarzyszenia, tylko pycha elit rządzących, którzy uwierzyli w swoją nieomylność.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 14(40) 04-10/04/ 2020