Więcej

    Lenin – nie, Stalin – tak

    Metropolita Iłłarion Ałfiejew, człowiek numer dwa w patriarchacie moskiewskim Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, opowiedział się publicznie za usunięciem zwłok Włodzimierza Lenina z mauzoleum na pl. Czerwonym w Moskwie.

    W wywiadzie dla stacji telewizyjnej Rossija 24 powiedział, że nie ma wątpliwości, iż „prędzej czy później ciało tej osoby zostanie pogrzebane”. Uzasadniając to stanowisko, dostojnik stwierdził, że wódz rewolucji bolszewickiej zapoczątkował czerwony terror, którego skutkiem było niszczenie świątyń i eksterminacja duchowieństwa. To argument często podnoszony przez prawosławnych, którzy domagają się wyrzucenia zabalsamowanego truchła z mauzoleum. W wypowiedzi hierarchy pojawiło się jednak jeszcze inne uzasadnienie, do tej pory rzadziej podnoszone. Otóż metropolita nazwał Lenina „zdrajcą ojczyzny”, który przybył do Rosji na zlecenie i za pieniądze naczelnego dowództwa armii niemieckiej, a w związku z tym jest człowiekiem, którego „należało postawić przed sądem”. Ta argumentacja trafia dziś na podatny grunt w rosyjskich elitach rządowych, a wiąże się z wyraźną zmianą narracji w oficjalnej polityce historycznej Kremla. Po upadku komunizmu dominowała narracja: „Lenin – tak, Stalin – nie”.

    Ten pierwszy reprezentować miał czystą myśl rewolucyjną, którą drugi wypaczył swymi zbrodniami. Za rządów Putina nastąpiła jednak wyraźna zmiana. Wartością naczelną przestał być socjalizm, a zaczęło nią być państwo rosyjskie i jego potęga, które jest dziś zagrożone eksportem różnych „kolorowych rewolucji” z zewnątrz. W tej perspektywie Stalin jawi się jako bohater, ponieważ w skrajnie niekorzystnych warunkach obronił swój kraj przed najazdem z Zachodu i uczynił go supermocarstwem. Lenin to z kolei element wywrotowy i antypaństwowy – człowiek, który finansowany przez służby wroga z zachodu rozbił imperium rosyjskie, doprowadził do strat terytorialnych i bratobójczej wojny. Dlatego dziś w propagandzie państwowej nastąpiło odwrócenie wektorów: „Lenin – nie, Stalin – tak”. Widać to było wyraźnie podczas obchodów 100-lecia rewolucji październikowej w Moskwie w 2017 r., gdy postać Lenina została schowana w cień, natomiast wyeksponowano motyw Wielkiej Wojny Ojczyźnianej z osobą Stalina jako wybawiciela Rosji. W tej sytuacji pojawia się koniunktura historyczna, by ciało Lenina usunąć z mauzoleum. Nic dziwnego, że patriarchat moskiewski stara się ten moment wykorzystać.


    Grzegorz Górny


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 42(121) 16-22/10/2020