Więcej

    Nieprzełomowy minister

    Czytaj również...

    Kariera Linkevičiusa świadczy o tym, że był bardziej narzędziem w rękach swoich zwierzchników niż samodzielny gracz.
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Linas Linkevičius był najdłużej piastującym urząd ministra spraw zagranicznych po 11 marca 1990 roku. Jego ośmioletnia kadencja przypadła na burzliwy okres w naszym regionie. Tymczasem ministrowi udawało się sprawnie lawirować między ośrodkiem prezydenckim a zmieniającymi się ekipami rządzącymi.

    Linas Linkevičius mimo przegranej w okręgu jednomandatowym oraz fatalnego wyniku Socjaldemokratycznej Partii Pracy, z listy której startował w wyborach sejmowych, nadal pozostaje osobą z dużym kredytem zaufania społecznego. Zgodnie z listopadowymi badaniami opinii publicznej były już minister znalazł się w piątce najpopularniejszych polityków w kraju. Linkevičiusa pozytywnie oceniało 53 proc. ankietowanych.

    Lojalny i kompromisowy

    Prof. Šarūnas Liekis, politolog, dziekan Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu Witolda Wielkiego, uważa, że przyczyną popularności ministra było perfekcyjne opanowanie sztuką PR. – Z jednej strony ministrowie spraw zagranicznych zazwyczaj cieszą się większym zaufaniem społecznym, ponieważ ich działalność nie ma bezpośredniego wpływu na życie codzienne mieszkańców. Z drugiej – cały resort został skonstruowany tak, że faktycznie pracował na wizerunek ministra. Co prawda nie pozwoliło mu to wygrać wyborów. Na pewno nie był ministrem przełomowym, podczas jego dwóch kadencji nie nastąpił żaden przełom. Przełomem było np. wstąpienie Litwy do NATO i Unii Europejskiej. W ciągu tych ośmiu lat mieliśmy raczej do czynienia ze sprawami bieżącymi – charakteryzuje szefa litewskiej dyplomacji w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” politolog.

    Prof. Liekis jest przekonany, że cała kariera Linkevičiusa świadczy o tym, iż jest to człowiek lojalny i kompromisowy, bardziej narzędzie w rękach swoich zwierzchników niż samodzielny gracz na scenie politycznej.

    Urodzony na początku lat 60. w Wilnie Linas Linkevičius karierę polityczną rozpoczął jeszcze za czasów sowieckich w komsomole. Po odzyskaniu niepodległości związał się z obozem postkomunistycznym, czyli z Litewską Demokratyczną Partią Pracy, która później została przekształcona w socjaldemokrację.

    Po raz pierwszy do rządu wszedł w 1993 r., kiedy objął funkcję ministra obrony narodowej. Ministrem obrony był jeszcze raz w latach 2000–2004. Był też ambasadorem Litwy przy NATO. W roku 2012, jeszcze za czasów rządu konserwatywno-liberalnego, wysłano go na placówkę dyplomatyczną na Białorusi. W tym samym roku został powołany na ministra spraw zagranicznych w centrolewicowym rządzie Algirdasa Butkevičiusa. Stanowisko zachował także po wyborach 2016 r.

    Cytaj więcej: Linas Linkevičius o stosunkach polsko-litewskich

    Relacje z Polską

    Czasy prezydentury Valdasa Adamkusa na Litwie oraz Lecha Kaczyńskiego w Polsce były nazywane okresem strategicznym. Jednak od katastrofy smoleńskiej, na skutek różnych okoliczności, relacje polsko-litewskie coraz bardziej się pogarszały. Szokiem dla polskiej elity politycznej było odrzucenie przez Sejm RL nowelizacji ustawy o nazwiskach w trakcie ostatniej wizyty zagranicznej polskiego prezydenta. Strona polska coraz częściej krytykowała władze litewskie za niewywiązanie się ze zobowiązań dotyczących polskiej mniejszości.

    Jeszcze bardziej stosunki pogorszyła reforma oświaty z 2011 r. wprowadzająca ujednolicony egzamin z języka litewskiego dla wszystkich szkół na Litwie. Wilno odebrało naciski z Warszawy jako formę ultimatum i przyjęło nieugiętą postawę. „Lepiej zrobić przerwę niż próbować naprawić coś, czego nie da się naprawić” – słynne słowa Dalii Grybauskaitė, wypowiedziane w roku przejęcia urzędu przez Linkevičiusa, na kilka lat ochłodziły stosunki dyplomatyczne między dwoma krajami.

    Nowy minister na wszelkie sposoby próbował robić dobrą minę do złej gry. Przeprosił nawet za głosowanie z 2010 r. „To wielki wstyd. Prezydent Lech Kaczyński był wielkim przyjacielem Litwy. To, że stało się to podczas jego wizyty, jest przykre. Nie byłem wtedy posłem, ale chciałbym za to przeprosić” – powiedział w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” szef dyplomacji, za co został skrytykowany przez litewską prawicę.

    Wizyta ministra Linasa Linkevičiusa w Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki. Na zdjęciu z s. Michaelą Rak, wrzesień 2017 r.
    Kariera Linkevičiusa świadczy o tym, że był bardziej narzędziem w rękach swoich zwierzchników niż samodzielny gracz.
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Robił to, co mu było zlecone

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Wówczas zaczęto próbować spotykać się w różnych nieformalnych gremiach w celu polepszenia relacji z Polską. Przez czołowych litewskich intelektualistów zostało powołane Forum Współpracy i Dialogu im. Jerzego Giedroycia. „Potrzeba nam działań na poziomie społeczeństwa obywatelskiego, organizacji pozarządowych i Kościołów, potrzeba rzetelnej informacji. Potrzeba wymiany młodzieży, rozwoju turystyki, współpracy artystycznej, kulturalnej, naukowej, oświatowej, potrzeba stałej debaty historycznej i społecznej” – napisano w specjalnym oświadczeniu. Niestety, wszelkie tego typu inicjatywy, w których pośrednio aktywny udział brało litewskie MSZ, nie przyniosły spodziewanych skutków.

    Normalizacja stosunków z Polską nastąpiła dopiero po kolejnych wyborach na Litwie. Politolog prof. Šarūnas Liekis nie widzi w tym jednak zasługi ministra. – Sytuacja znormalizowała się, kiedy partia chłopska doszła do władzy. To wtedy m.in. premier Saulius Skvernelis osobiście zaangażował się w rozwiązanie konfliktu z Orlenem. Relacje się polepszyły jeszcze bardziej, gdy prezydentem został Gitanas Nausėda. A sam szef dyplomacji robił to, co mu było zlecone. W czasach Grybauskaitė realizował jej wizję polityki, później realizował inną. Oczywiście, nasuwa się pytanie, czy jako minister spraw zagranicznych mógł odgrywać jakąś niezależną rolę. Z pewnością nie. Jeśli chodzi o wszelkie nieformalne gremia i spotkania, to przecież nie mógł powiedzieć, że mu nie zależy na dobrosąsiedzkich stosunkach – podkreśla naukowiec z Uniwersytetu Witolda Wielkiego.

    Cytaj więcej: Linkevičius o spotkaniu Cichanouskiej z Macronem: Litwa zapewnia tylko bezpieczeństwo”

    Linas Linkevičius oraz litewsko-polska załoga na Rajd Dakar Benediktas Vanagas i Sebastian Rozwadowski
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Na wschodnim odcinku

    Dużym wyzwaniem dla litewskiej polityki zagranicznej zawsze były relacje z Rosją, które nigdy nie należały do łatwych. Zdaniem prof. Liekysa na tym odcinku Linkevičius również okazał się raczej wykonawcą polityki ośrodka prezydenckiego niż jej twórcą.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Dalia Grybauskaitė, po nieudanej próbie zrobienia z Litwy swoistego pomostu między Moskwą a Brukselą na początku swej kadencji, w latach 2013–2014 całkowicie zmieniła stanowisko. Litwa stała się jednym z najbardziej zagorzałych krytyków reżimu Putina. Ta polityka ugruntowała się po aneksji Krymu i rosyjskiej agresji na wschodzie Ukrainy.

    Od samego początku szef litewskiej dyplomacji przekonywał swoich zachodnich kolegów, że z Rosją można rozmawiać tylko za pomocą sankcji. Taka retoryka została do dzisiaj. „Nie możemy zapomnieć faktu, że Rosja okupowała Półwysep Krymski. Nie możemy ignorować raportu OBWE o łamaniu tam praw człowieka. Zwłaszcza dotyczy to Tatarów krymskich” – grzmiał na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE w 2015 r.

    W 2020 r. Litwa jako jeden z pierwszych podmiotów prawa międzynarodowego nie uznała wyborów prezydenckich na Białorusi i stanęła po stronie opozycji. – W przypadku Białorusi mamy do czynienia z inną sytuacją. Sądzę, że litewska polityka względem Łukaszenki i minionych wyborów to była prywatna inicjatywa ministra. I to było robione pod wybory. Generalnie swoimi działaniami bardziej przyczynił się do zwycięstwa konserwatystów niż własnego obozu. Nie chcę teraz roztrząsać, czy jest to prawidłowa, czy niewłaściwa polityka. Jedno jest pewne, w dużym stopniu na tym odcinku nasza polityka była improwizacją. Bez głębszej analizy i przygotowanego planu – ubolewa prof. Šarūnas Liekis.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 48(139) 28/11-04/12/2020

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Zamach pod Moskwą: ISIS przyznaje się do winy, Kreml szuka „śladu ukraińskiego”

    Do ataku doszło w miniony piątek w sali koncertowej „Crocus City Hall”, która znajduje się w Krasnogorsku pod Moskwą. Do widzów, którzy przyszli na koncert zespołu rockowego „Piknik”, otworzono ogień. Odpowiedzialność za atak terrorystyczny wzięło na siebie Państwo Islamskie...

    Nie siać paniki

    Co zrobi Litwa, jeśli jutro zostanie zaatakowana? Czy nasz kraj jest przygotowany na zewnętrzną inwazję? Czy sojusznicy będą nas bronili? Te i inne pytania coraz częściej można usłyszeć w przestrzeni publicznej. O możliwej wojnie wypowiadają się politycy i eksperci....

    Troszczmy się o własne bezpieczeństwo cybernetyczne 

    Wojna w Ukrainie naocznie dowiodła, że wojna z udziałem czołgów, artylerii i piechoty nie zakończyła żywota w podręcznikach historii. Nawet w samej Europie, gdzie wielu myślało, że ten etap mamy za sobą. Niemniej od wielu lat toczy się też...

    Wybory do Parlamentu Europejskiego: ilu obywateli ruszy do urn?

    Główna Komisja Wyborcza (lit. Vyriausioji rinkimų komisija, VRK) sądzi, że frekwencja na tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego będzie większa, niż przed 15 laty. „Sądzę, że teraz Parlament Europejski jest bliżej wyborcy niż to było w 2009 r.” — oświadczyła...