Więcej

    Późne wnuki Dziadka Mroza

    W tym roku władze Warszawy rozesłały bożonarodzeniową pocztówkę, na której nie ma jakichkolwiek odniesień do świąt Bożego Narodzenia. Widać na niej m.in. wielki półksiężyc przypominający symbol religii muzułmańskiej, Pałac Kultury i Nauki (dawniej im. Józefa Stalina) oraz palmę (zapewne autorowi chodziło o palmę z tworzywa sztucznego, która stoi na rondzie de Gaulle’a w Warszawie od 2002 r.).

    Na innej pocztówce wypuszczonej przez stołeczny ratusz i zapraszającej do kolędowania też nie znalazł się żaden świąteczny element. Przedstawiono na niej z kolei czteroosobową rodzinę z czerwonymi głowami, ale pozbawioną rysów twarzy. Obie kartki to (mówiąc językiem współczesnych krytyków kultury) typowy przykład symulakrum – imitacji nieudolnie maskującej pozorną rzeczywistość. To znak obchodzenia świąt bez żadnego odniesienia do ich genezy, znaczenia czy tożsamości. To jak huczne obchodzenie czyichś urodzin bez składania mu życzeń, dawania prezentów, a nawet bez zająknięcia się choćby słowem o solenizancie.

    Czyli obchodzimy święta, ale tak naprawdę nie wiadomo, co to za święta… Jak zauważył prof. Aleksander Nalaskowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu: „To jest tak, że od dłuższego czasu obserwuję już w różnych kręgach – także akademickich – zacieranie idei świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Niektórzy dziekani czy profesorowie, np. składając życzenia, używają takich zwrotów, które równie dobrze można dokleić przy okazji 1 maja. Wychodzi więc na to, że święta są znikąd, bez żadnego uzasadnienia, i to jedynie wolne dni oraz czas biesiadowania”. Podobno urzędnicy warszawskiego ratusza zrezygnowali z jakichkolwiek odniesień do Bożego Narodzenia, bo nie chcieli urazić niczyich uczuć religijnych. Kłopot ze świętami miałby więc polegać na tym, że są za bardzo chrześcijańskie.

    W czasach komunistycznych z tym samym problemem próbowano poradzić sobie za pomocą Dziadka Mroza. Logicznie następnym krokiem powinno być ułożenie repertuaru kolęd, w których ani razu nie pojawiłyby się słowa: Bóg, Jezus, Maryja, św. Józef, aniołowie. Albo wymyślenie nowej nazwy dla świąt w rodzaju Winter Light Festival (Zimowy Festiwal Światła). A swoją drogą coś musi w tym być, że rządzący tak się boją tego niemowlęcia. I to nie tylko w czasach Heroda. Są nim tak przerażeni, że nie pozwalają namalować go nawet jako noworodka.


    Grzegorz Górny


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 50(145) 12-18/12/2020