Więcej

    Kwiaty dla przegranych

    Obok kościoła św. Gertrudy w Rydze, u zbiegu ulic Ģertrūdes i Baznīcas, swoją siedzibę ma ambasada Kanady. Przed tygodniem, w piątek wieczór, chodnik przed przedstawicielstwem Kraju Klonowego Liścia tonął w kwiatach. Żałoba? Poniekąd, ale na szczęście z przymrużeniem oka.

    Tego dnia kanadyjscy hokeiści przegrali z Łotyszami w meczu otwarcia mistrzostw świata, które rozgrywane są właśnie w Rydze. W chwili, gdy czytają Państwo te słowa, turniej trwa w najlepsze. Jedni rozkoszują się smakiem zwycięstw, inni zaznali goryczy przegranej. Ja tych wyników jeszcze nie znam, nie wiem, jak poradzili sobie gospodarze. Ale turniej zaczęli z przytupem – właśnie od pokonania faworyzowanych Kanadyjczyków, którzy w hokeju na lodzie są potęgą. Mało tego, Łotwa wygrała z Kanadą po raz pierwszy w historii w oficjalnych rozgrywkach. Więc nawet jeśli później powinęła im się noga, to sukces mają już i tak za sobą. No dobrze, ale skąd kwiaty? Otóż składanie kwiatów pod ambasadami krajów pokonanych przez reprezentację Łotwy jest już od wielu lat lokalną tradycją.

    I jak to z tradycjami bywa, nie bardzo wiadomo, kiedy i gdzie została zapoczątkowana. Najważniejsze jednak, że jest kontynuowana. Ba, czasem Łotysze składają kwiaty, nawet jeśli sami przegrają. Tym razem jednak wygrali i bukietami próbowali osłodzić gorycz porażki ambasadorowi Kanady. Kevin Rex, również fan hokeja (jak przystało na Kanadyjczyka), rozczulony tym gestem, wyszedł do gromadzących się pod placówką kibiców i gratulował im zwycięstwa. Historia łotewskich hokeistów jest jednocześnie wyjątkowa i uniwersalna. Jak to zwykle w sporcie bywa, noszą oni na swoich barkach znacznie więcej niż tylko pragnienie zwycięstwa w sportowej rywalizacji. „Mecz to pretekst” – głosi tytuł wydanej niedawno książki Anity Werner i Michała Kołodziejczyka. Traktuje ona akurat o piłce nożnej, ale to hasło można przecież odnieść i do innych dyscyplin. Koszykarze Žalgirisu Kowno w starciu z CSKA Moskwa, piłkarze drużyn RFN i NRD… Zmagania sportowców bywają czasem przedłużeniem zupełnie innych, już niesportowych rywalizacji. Zwycięstwa w sporcie pomagają osłodzić gorycz porażek na innych polach, w polityce czy gospodarce. Społeczeństwa, na co dzień zatomizowane, spolaryzowane, czasem nawet skłócone, w chwili, gdy narodowa drużyna wychodzi na boisko czy wyjeżdża na lód, jednoczą się pod wspólnym sztandarem. Tak jak kibice łotewscy, bez względu na pochodzenie etniczne i język.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 22(63) 29/05/-04/06/2021