Więcej

    Reportaż z Galicji Wschodniej

    Niedawno wpadł mi w ręce reportaż z Galicji Wschodniej napisany przez Josepha Rotha dla „Frankfurter Zeitung” w 1924 r. Autor tekstu do historii literatury przeszedł jako ostatni wielki pisarz monarchii austro-węgierskiej, a właściwie jej pogrobowiec, ponieważ zakończył życie w 1939 r., a więc dwie dekady po upadku cesarstwa Habsburgów. Urodził się i uczył w Brodach (dzisiejsza Ukraina), zaś studiował we Lwowie.

    W latach 20. był najlepiej opłacanym dziennikarzem berlińskiej prasy. W swojej korespondencji dla niemieckich czytelników opisał krainę własnego dzieciństwa i młodości. Tereny te nie należały już do c.k. monarchii, lecz do nowo odrodzonej Rzeczypospolitej. W reportażu Roth sportretował niewymienione z nazwy galicyjskie miasteczko, w którego charakterystyce możemy się domyślić jego rodzinnych Brodów, choć jego opis pasowałaby do innych miasteczek na tamtych ziemiach. „Dźwięczały języki: ukraiński, polski, rumuński, niemiecki i jidisz. Miasto było jakby maleńką filią wielkiego świata. Nie ma tu jednak żadnego muzeum, żadnego teatru, żadnej gazety.

    Są za to szkoły »talmud-tory«, z których wychodzą europejscy naukowcy, pisarze, filozofowie religijni; a jeszcze mistycy, rabini i właściciele sklepów”. Takich małych miasteczek – jak zauważał autor, notabene Żyd z pochodzenia – jest w Galicji Wschodniej wiele, jednak miasto jest tylko jedno: Lwów. Roth pisał, że „Lwów wzbogaca państwo polskie”, dzięki temu, że jest pstrokaty: biało-czerwony, błękitno-żółty i czarno-żółty. Zdaniem pisarza siłą owego miasta czterech katedr była jego narodowa, językowa i religijna różnorodność. Twórca, który po I wojnie światowej opłakiwał upadek wieloetnicznej monarchii austro-węgierskiej, opisywał Lwów jako „kresy wschodnie cesarsko-królewskiego świata”, dodając: „za Lwowem zaczyna się już Rosja, inny świat”. Pocieszało go, że „między Wiedniem a Lwowem jeszcze i dziś, tak jak zawsze, trwa wymiana kulturalna”. 20 lat później sytuacja się zmieniła: miasto znów znalazło się w innych granicach. Tym razem przestało być „kresami wschodnimi Rzeczypospolitej”, a stało się częścią Związku Sowieckiego. Przyjaciel Rotha z czasów studenckich w Wiedniu, pisarz i poeta Józef Wittlin, napisze wkrótce potem na emigracji w Nowym Jorku wspomnieniową książkę „Mój Lwów”, w której pożegna się na zawsze ze swoim pstrokatym miastem.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 37(106) 11-17/09/2021