Więcej

    Na Wschodzie bez zmian

    Manewry „Zapad-21” rozpoczęły się z histerycznymi komentarzami różnej maści obserwatorów, zakończyły się natomiast dość cicho, na co i zasługiwały. Nie oznacza to jednak, że nie ma nic na rzeczy. Rosjanie dawno opanowali sztukę manipulowania zachodnią opinią publiczną, a sami, nie mając norm przyzwoitości, stosują ją wszędzie, gdzie tylko możliwe.

    Nie były wyjątkiem i te manewry, które zostały przez nich rozdmuchane do maksymalnych rozmiarów i przekaz ten został niestety wypromowany również na Zachodzie. Niektórym zaczęło się zdawać, że prawdziwa wojna nazajutrz. Co natomiast wydarzyło się w istocie? Odbyła się seria rutynowych ćwiczeń wojskowych na 14 poligonach lądowych, oddalonych jeden od drugiego o kilkaset kilometrów, oraz na poligonach morskich na Bałtyku. Nie była to jednolita operacja, w każdym miejscu był oddzielny program. Na Morzu Bałtyckim działało 15 okrętów, mniej niż na corocznej paradzie w Sankt Petersburgu. W powietrzu aż 80 statków powietrznych (na paradzie w Moskwie było 76), ilości innych rodzajów wojsk też nie były szokujące. Rosjanie jednak cel podstawowy osiągnęli – pokazali wszystkim, że trzeba ich się bać. A poważnie? Były testowane roboty bojowe, amunicja precyzyjna, uderzeniowe bezpilotowce, bomby korygowane, nowe warianty bojowych wozów piechoty. Pojawiły się system minowania narzutowego o wdzięcznej nazwie Zemledielje, buggy WDW Sarmat-2, bezpilotowiec Łastoczka, zrzucający precyzyjną minę moździerzową kal. 120 mm, i wiele innych różnej świeżości „nowinek”.

    Na pierwszy rzut oka – następuje istotna modernizacja armii. W istocie Rosjanie jednak bardzo wolno wprowadzają nowe rodzaje uzbrojenia. Przykładem może być słynny czołg Armata, zaprezentowany już w 2015 r. jako przełom w broni pancernej. I co? Do dziś nie ma seryjnej produkcji, a przestarzały system ładowania amunicji, brak nowoczesnego silnika i zdanie się wyłącznie na zdalne sterowanie maszyną hamują rozwój. Nie trzeba jednak się cieszyć z wolnego tempa modernizacji armii rosyjskiej. Wynika ono z zachowanego jeszcze z carskich czasów rygorystycznego systemu testowania nowych wzorów uzbrojenia. Rosyjska broń strzela zawsze, nie zawsze trafia. Przy masowej armii nie jest to krytyczne. Widzimy przy tym, że instytuty pracują, nowe wzory uzbrojenia powstają. Syria stała się doskonałym poligonem testowym nie tylko dla techniki, ale przede wszystkim dla kadry dowódczej. Rosjanie wojnę traktują poważnie.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 39(112) 25/09/-01/10/2021