Więcej

    Więcej inwestycji w sport

    Historycznie Wileńszczyzna była jednym z najważniejszych ośrodków akademickich, a życie intelektualne kwitło u nas nie tylko na uniwersytecie, lecz także w pomniejszych ośrodkach myśli, jakimi były dwory szlacheckie, czego dobitnym przykładem był choćby pałac Balińskich w Jaszunach.

    Podobnie historycznie sukcesy odnosiliśmy także w sporcie. I odnosimy nadal. To właśnie z Wilna pochodził mistrz skoczni narciarskiej Zbigniew Kiwert, i to mimo iż zazdrośni okupanci rozebrali wileńskie skocznie. Karola Dąbrowskiego, reprezentanta Litwy w biatlonie, nikomu przedstawiać nie trzeba. A przecież mamy także wspaniałych koszykarzy, piłkarzy, lekkoatletów czy bokserów, z których możemy być naprawdę dumni. Czego brakuje – to infrastruktury. Wilno ma obecnie jeden stadion piłkarski spełniający wymogi ligowe UEFA – a przecież zbudowanie takiego standardowego stadionu to nie musi być wydatek rzędu setek milionów, jak budowa „Przekrętu Narodowego w Szeszkini”.
    Nie mamy basenów. Nie mamy zbyt wielu kortów tenisowych, na których można by było ćwiczyć za darmo (co z tego, że Warszawa nie ma ani jednego, to marna pociecha). Wilno ani rejon wileński nie mają nawet za bardzo możliwości zorganizowania młodzieżowego turnieju bokserskiego z racji braku odpowiedniej sali, w której można by było postawić ring (wszelkie komercyjne „areny” odpadają). Sale takie posiadają choćby Szawle czy Połąga, tam się odbywają turnieje – a przecież nas na to stać również, to nie jest budowa kosmodromu. Prawdziwy renesans przeżywać zaczyna strzelectwo sportowe. Ale torów strzeleckich do strzelania statycznego oraz strzelnic do strzelania dynamicznego nie mamy za dużo. A to również nie są jakieś kosmiczne inwestycje. Może właśnie stadionów, strzelnic, skoczni narciarskich i basenów brakuje do tego, żeby Wileńszczyzna była krainą, w której chce się żyć jeszcze bardziej? Obecnie się rozważa, czy nie należałoby się orientować na bycie „regionem spokojnej starości”, dokąd ludzie przyjeżdżają na emeryturę. Jest to też jakaś możliwość, ale na pewno nie jedyna, na jakiej należy się skupiać. Mamy doskonałe warunki przyrodnicze dla sanatoriów i uzdrowisk, ale oznacza to, że również dla sportu. Powinniśmy być domem, w którym chce się żyć, a nie tylko dożywać – wówczas i emerytów, także tych zamożnych, z całą pewnością będziemy przyciągać.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 23 (68) 11-17/06/2022