W dniu 18 listopada 1918 r Rada Regencyjna przekazała Józefowi Piłsudskiemu władzę nad wojskiem. Prawie 20 lat później ten dzień stał się Narodowym Świętem Niepodległości. Na Litwie w owym czasie również doszło do ważnych wydarzeń, jeśli chodzi o narodowe odrodzenie.
— 11 listopada, zarówno dla Litwinów i Polaków oraz dla Litwy i Polski, jest dniem politycznego optymizmu. Dniem wielkich nadziei politycznych. Sądzę, że ten dzień powinien być bardziej obecny w litewskiej pamięci historycznej oraz szerzej dyskutowany i analizowany w społeczeństwie — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” prof. Algimantas Kasparavičius z Instytutu Historii Litwy.
Czytaj więcej: Obchody 11 listopada w Wilnie: „Razem jesteśmy silniejsi”
De facto i de iure
11 listopada 1918 r. ma szczególne znaczenie polityczne dla naszego kraju, ponieważ właśnie w tym dniu, w Wilnie oficjalnie rozpoczął pracę pierwszy gabinet ministrów. Niestety, jak zauważa nasz rozmówca, w litewskiej pamięci historycznej ten dzień pozostaje niedoceniony.
— Rząd prof. Augustinasa Voldemarasa de facto swą pracę rozpoczął 9 listopada. Następnego dnia odbyło się posiedzenie rządowe, na którym podejmowano odpowiednie decyzje. 11 listopada rząd został zatwierdzony przez Litewską Radę Państwową (Taryba). Czy ten dzień jest obecny w litewskiej pamięci historycznej? Chyba będę pesymistą. Niestety, znaczenie 11 listopada w historii Litwy jest niedocenione i pamięć o tym dniu jest bardzo słaba. Ten dzień powinien być ważny dla historii Litwy z dwóch przyczyn. Po pierwsze, de iure rozpoczął pracę pierwszy rząd niepodległej Litwy ze stolicą w Wilnie, co było jeszcze zaznaczone w Akcie z 16 lutego. Po drugie, dla Litwy to jest ważny dzień również dlatego, że Polska obchodzi wtedy swój Dzień Niepodległości. Praktycznie równolegle w Wilnie i Warszawie powstają struktury państwowe obu narodów. Trzeba pamiętać, że na przełomie lat 1918–19, niezależnie od wszelkiego rodzaju konfliktów, dzięki staraniom obu rządów, dzięki staraniom poszczególnych ministrów, dyplomatów i działaczy politycznych szukano wspólnego rozwiązania dotyczącego Litwy i Polski. Nie możemy o tym zapominać — mówi Algimantas Kasparavičius.
Chęć stworzenia wspólnego mechanizmu państwowego
Zdaniem historyka swoista synchronizacja działań w obu miastach była spowodowana sytuacją międzynarodową, bo 11 listopada Niemcy kajzerowskie podpisały zawieszenie broni, a faktycznie skapitulowały przed siłami Ententy.
— Z litewskich dokumentów wynika, że Taryba, a później rząd ciągle monitoruje sytuację i procesy polityczne w Warszawie. Strona litewska stara się nie odstawać od strony polskiej, a w niektórych wypadkach nawet wyprzedzać w tworzeniu struktur państwowych. Oczywiście te wszystkie procesy państwowotwórcze w Polsce, z różnych przyczyn, odbywają się dużo szybciej. Na przykład, w odróżnieniu od Litwy, wybory sejmowe odbywają się tam już na początku 1919 r. Właśnie w tym okresie po stronie polskiej, zwłaszcza w otoczeniu Józefa Piłsudskiego o orientacji liberalno-lewicowej, próbuje się odtworzyć wspólne państwo polsko-litewskie. Strona litewska bardzo ostrożnie patrzyła na te pomysły. Tym niemniej na Litwie też była grupa osób, która być może nie chciała odtworzyć wspólnego państwa, ale stworzyć od nowa pewien wspólny mechanizm państwowy. Na zasadzie pewnej federacji, gdzie oba państwa czułyby się podmiotami suwerennymi. Wymieniłbym w tym miejscu grupę polityków, umownie ją można nazwać socjalistyczno-masońską, w której skład wchodzili Mykolas Biržiška, Jonas Vileišis, Jurgis Šaulys — wyjaśnia historyk.
Pierwszy premier Litwy — liberalny narodowiec
Augustinas Voldemaras obecnie, zwłaszcza po stronie polskiej, jest odbierany jako przywódca litewskich narodowców i jeden z ojców litewskiego nacjonalizmu. Jeśli jednak chodzi o końcówkę roku 1918 to, według naszego rozmówcy, podejście pierwszego ministra do kwestii narodowych było o wiele bardziej liberalne niż jego kolegów z rządu.
— To wynika z moich badań, o których już trochę pisałem w różnych artykułach. Voldemaras, w odróżnieniu od absolutnej większości ówczesnych działaczy politycznych, był największym internacjonalistą. W jakim sensie? Jego pryncypialne stanowisko polegało na tym, aby przyciągnąć do administracji publicznej jak największą liczbę przedstawicieli różnych narodów. Przede wszystkim chodziło o Białorusinów, Żydów oraz Polaków. To jest zasygnalizowane kilkakrotnie w protokołach posiedzeń rządowych. Voldemaras mówił, tu cytuję z pamięci, że zatrudniając tylko etnicznych Litwinów, w żaden sposób nie obstawimy wszystkich stanowisk w strategicznych sektorach. Dotyczyło to na przykład sektora kolejowego lub oświatowego. Premier mówił, że jeśli będziemy potrafili na swoją stronę przyciągnąć Białorusinów i Żydów, to Polacy w większym lub mniejszym stopniu również będą musieli włączyć się do tego procesu. I jeśli nie znajdziemy porozumienia z Białorusinami i Żydami, to z Polakami na pewno nie uda się w żaden sposób porozumieć. Co ciekawe litewska lewica wypowiedziała się przeciwko tej koncepcji. Generalnie pozostali ministrowie na kluczowych stanowiskach w administracji publicznej chcieli widzieć tylko osoby z Litwy etnicznej, jak mówiono „zaufanych Litwinów” — tłumaczy zawiłości tamtego okresu Algimantas Kasparavičius.
Czytaj więcej: W 1918 r. władza nad Wilnem leżała na ulicy. Każdy mógł ją podnieść