Pod koniec 2020 r. prezydent Litwy Gitanas Nausėda udzielił wywiadu naszemu dziennikowi. Oświadczył wówczas, że Litwa powinna mieć nową ustawę o mniejszościach narodowych, chociaż w trakcie kampanii wyborczej był sceptyczny wobec tego pomysłu. To ważny sygnał oznaczający, że prezydent raczej nie będzie wetował aktu prawnego, jeśli uda się go zatwierdzić w sejmie.
O potrzebie nowej ustawy mówiła też minister sprawiedliwości Ewelina Dobrowolska, która wcześniej uczestniczyła w grupie roboczej przygotowującej projekt. W ubiegłym tygodniu przewodniczącą Sejmu RL Viktorija Čmilytė-Nielsen w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” powiedziała, że priorytetem jest oryginalna pisownia nazwisk. Nie patrząc na to, że obecna koalicja dosyć przychylnie wypowiada się o kwestiach dotyczących mniejszości narodowych, w tym premier Ingrida Šimonytė, widać, że nie ma zgody co do tego, który projekt jest priorytetowy. To świadczy, że przyjęciu ustaw będą towarzyszyły burzliwe dyskusje. W tym – w samej koalicji.
Do tego dochodzi figura Karbauskisa próbującego łączyć wszelkie siły populistyczne i nacjonalistyczne, a który będzie próbował torpedować tego typu inicjatywy. Optymistycznie to nie wygląda, ale na gorzkie żale jeszcze za wcześnie.