28 sierpnia w wielu miejscach Polski upamiętniono 75. rocznicę śmierci sanitariuszki 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, Danuty Siedzikówny „Inki”. Przede wszystkim tam, gdzie znajdują się jej pomniki, tablice jej dedykowane czy też „Serca dla Inki” – to akcja, którą wraz z kibicami zapoczątkowaliśmy kilka lat temu.
Osobiście brałem udział w uroczystościach w Narewce na Podlasiu, w której „Inka” się urodziła, dorastała i wychowywała. Jak zawsze zostały przygotowane z wielkim rozmachem przez Bogusława Łabędzkiego i IPN Białystok. Ponadto w stolicy Podlasia, Białymstoku, imię Danuty Siedzikówny otrzymał Dworzec Główny PKP. Z rozmachem uroczystości przygotowano także w Gdańsku, gdzie UB zamordowało sanitariuszkę od „Łupaszki”. Kluczem do zrozumienia fenomenu „Inki”, która w ostatnich latach na naszych oczach stała się ikoną Żołnierzy Wyklętych, jest jej kresowa rodzina i wychowanie, jakie odebrała w domu. Wychowała się w środowisku, w którym od pokoleń kultywowane były tradycje niepodległościowe i przywiązanie do Kościoła.
Wśród jej bliskich krewnych widzimy uczestników powstań narodowych XIX w., walki o niepodległość i granice odradzającej się po latach niewoli ojczyzny. Jej ojciec Wacław Siedzik dwukrotnie był skazany na Sybir. Za drugim razem, jako leśnik, został tam wywieziony w pierwszej akcji deportacyjnej po wybuchu wojny, czyli wiosną 1940 r. Do rodziny nigdy nie wrócił. Udało mu się opuścić zesłanie z armią Andersa, ale wycieńczony organizm nie wytrzymał już długiej drogi do Polski. Zmarł w Teheranie w 1943 r. i tam został pochowany. Mama „Inki”, Eugenia, łączniczka Armii Krajowej, w tym samym roku została rozstrzelana przez Niemców pod Białymstokiem. Danusia ze swoją siostrą, jako nastolatki, w tym samym czasie odbywały kurs sanitariuszek i zostały zaprzysiężone w AK. Z tej historii wyłania się epopeja dzielnej rodziny, która jest w stanie poświęcić wszystko dla Polski. Tak od pokoleń wychowywali swoje dzieci. Dlatego „Ince” tak bardzo zależało, żeby jej babcia dowiedziała się, iż w komunistycznym więzieniu „zachowała się, jak trzeba”, że nie zdradziła wartości, które wyniosła z rodzinnego domu. Warto o rodzinie „Inki” pamiętać i dawać ją za wzór. Dlatego znakomitą inicjatywą było poświęcenie symbolicznego grobu rodziców „Inki” – Wacława i Eugenii Siedzików, który powstał w tym roku na cmentarzu w Narewce. Musimy i o nich pamiętać! Cześć i chwała bohaterom!
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 36(103) 07-10/09/2021