Więcej

    Jaka przyszłość prywatnych samochodów

    Nie ulega wątpliwości, że przyszłość niesie nam zmiany, które dotkną codzienności każdego z nas. Odchodzenie od kopalin i paliw nieodnawialnych, przetwarzanie większej części zużytych surowców, ponowne skracanie łańcuchów dostaw (bo przecież pandemia dobitnie pokazała, czym się kończy lokowanie wszystkich fabryk w jednym kraju) – to wszystko mieści się w pojęciu zrównoważonej gospodarki.

    Są jednak też tacy, którzy uważają, że w tym pojęciu nie mieści się posiadanie prywatnych samochodów. Błędnie. Samochody nie są bowiem dobrem konsumpcyjnym (chyba że mówimy o takich, które są zmieniane co trzy lata – ale w tym przypadku nie są one zazwyczaj własnością prywatnych osób, tylko firm leasingowych, więc nadal nie wyczerpują pojęcia „prywatnego samochodu”). Między innymi z tego powodu ich obrót jest regulowany inaczej niż żywności czy artykułów gospodarstwa domowego, podlegają rejestracji, przeglądom technicznym i innym. Podobnie jak dobrami konsumpcyjnymi nie są nieruchomości czy elektryczność. Każdy samochód ma określony resurs – czyli czas roboczogodzin silnika i innych podzespołów, po którym wymagają one naprawy lub wymiany. Ten resurs się zbytnio nie zmienia, niezależnie od tego, czy samochodem jeździ jeden właściciel przez dwie godziny dziennie, czy też wielu najemców auta na minuty przez 12 godzin na dobę.

    Po prostu, w zależności od scenariusza użytkowania, pierwsze auto posłuży kilkanaście lat, zaś drugie – kilka. I w interesie zrównoważonej gospodarki jest przede wszystkim wydłużanie tego resursu, bez oglądania się na to, czy i w jaki sposób z niego korzystają firmy bądź osoby prywatne. Albowiem nie od dziś wiadomo, że najbardziej energochłonnym procesem jest wyprodukowanie samochodu, a rzeczą najbardziej ekologiczną, jaką można zrobić, jest utrzymywanie w dobrym stanie starego diesla tak długo, jak to możliwe, zamiast z rozpędu wymieniać go na elektryka.

    Oczywiście, producenci aut woleliby, żeby samochody były traktowane właśnie jako dobro konsumpcyjne, nawet gdyby były kupowane przez firmy jako floty na wynajem – to nawet wygodniej, nie trzeba się bawić w różne dostosowywania do użytkowników każdego egzemplarza. Ale rolą państwa jest właśnie poskramianie niezdrowych zapędów korporacji – a nie ich wspomaganie kosztem pojedynczych obywateli.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 45(131) 12-18/11/2022