Więcej

    Gigantomania UEFA

    Dokładnie za dwa miesiące rozpoczną się w Niemczech piłkarskie mistrzostwa Europy, ostatecznie z udziałem reprezentacji Polski. Biało-Czerwoni zagrają w mistrzostwach, chociaż w eliminacyjnych zmaganiach grupowych zebrali lanie nie tylko od Czech czy Albanii, ale nawet od Mołdawii klasyfikowanej gdzieś pod koniec drugiej setki światowego rankingu FIFA. Ba, zagrają w nich, mimo że w meczu z Walią, przez 120 minut – licząc z dogrywką, nie oddali na bramkę rywala ani jednego celnego strzału (ostatecznie zwyciężyli w rzutach karnych). Wszystko to dzięki kolejnym reformom finałowego turnieju przeprowadzanym przez europejską federację UEFA.

    Pół wieku temu w finałach Euro występowały tylko… cztery drużyny. Od 1980 r. tę grupę zwiększono do ośmiu. W 1996 r. po raz pierwszy wystąpiło 16 reprezentacji i liczba ta wydawała się optymalna dla skali i poziomu sportowego mistrzostw. Tyle że nie dla zysków piłkarskiej rodziny. Działacze doszli do wniosku, iż z tej kury znoszącej złote jaja da się wycisnąć jeszcze więcej i po polsko-ukraińskiej edycji imprezy w 2012 r. cztery lata później we Francji grały już 24 zespoły. Oznacza to mniej więcej tyle, że w mistrzostwach gra już prawie połowa europejskich reprezentacji, kwalifikacje dla tych najlepszych stały się farsą, a do turnieju wczołgać się można, prezentując nawet taką formę jak Polska.

    Nie, nie chcę dyskredytować awansu kadry Michała Probierza. Cieszę się z tego, że po katastrofalnym roku ubiegłym reprezentacja zdołała się znaleźć w towarzystwie, w którym obecność wydaje się dla niej obowiązkiem. Kibice przeżyją kolejne emocje i wyjazdowe przygody, bo do nieodległych od Polski Hamburga, Berlina i Dortmundu pojadą ich zapewne rzesze, a polska federacja wzbogaci się, partycypując w podziale tortu z tytułu praw do transmisji i reklam.

    Zwracam jednak uwagę, że trąbienie o sukcesie jest dalece na wyrost. Będzie można o nim mówić i pisać, jeśli w Niemczech Biało-Czerwoni nie ograniczą się do świetnie znanego wszystkim schematu: rozgrywania kolejno meczu otwarcia, meczu o wszystko i meczu o honor. W grupie z Holandią, Francją i Austrią będzie to niezmiernie trudne, nawet gdyby – znów dzięki gigantomanii UEFA – wyjść miały z niej do dalszej fazy aż trzy drużyny. Może jednak starym polskim zwyczajem, kiedy nikt nie daje nam szans i na nic nie liczy, polska husaria znów dokona czegoś niemożliwego. Polscy piłkarze już nieraz udowadniali, że dla nich niemożliwe nie istnieje. 

    Czytaj więcej: Piłkarskie Mistrzostwa Europy kobiet — historyczny triumf Angielek!


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 14 (41) 13-19/04/2024