Sojusznik Moskwy przegrał i został poważnie osłabiony, zaś Izrael i USA pokazały, że nie potrzebują mediacji Władimira Putina, by rozwiązywać kluczowe problemy na świecie. Ropa nie zdrożeje i nie zyska na tym budżet Rosji. Kolejny raz też – wcześniej była Syria – okazało się, że sojusznik nie może liczyć na pomoc Kremla.
Osamotnieni Irańczycy
Minister spraw zagranicznych Iranu Abbas Aragczi 23 czerwca udał się do Moskwy, aby prosić Rosję – osobiście Władimira Putina – o pomoc dla Iranu. Delegacja irańska spotkała się też z ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem, doradcą prezydenta Jurijem Uszakowem oraz szefem GRU Igorem Kostiukowem.
Aragczi przekazał Putinowi list od najwyższego przywódcy Alego Chameneiego, w którym ten prosił o „większą pomoc” ze strony Rosji. Nie doczekał się jej po ataku amerykańskim 22 czerwca, jak i przez cały wcześniejszy tydzień zmasowanych nalotów izraelskich. Dlaczego Putin nie pomógł sprzymierzeńcowi, który wcześniej zasilał armię rosyjską dronami Shahed i przekazał technologię ich produkcji (Ukraińcy wciąż, co noc, odczuwają to na własnej skórze)?
Po pierwsze, uwikłana w wojnę z Ukrainą Rosja nie ma potencjału, żeby być aktywną także na innych frontach. Po drugie, Putin wciąż próbuje grać z Donaldem Trumpem ws. Ukrainy i resetu stosunków dwustronnych, więc nie zamierzał robić niczego, co prezydent USA odebrałby jako wrogie działanie (a takim byłaby wszelka pomoc natury wojskowej czy wywiadowczej udzielona Teheranowi). Oczywiście Putin może się zasłaniać tym, że w niedawnej umowie o kompleksowym partnerstwie strategicznym między Iranem a Rosją wyraźnie brakuje klauzuli o wzajemnej obronie.
Jednak Irańczycy czują się zdradzeni i osamotnieni, a cały konflikt na Bliskim Wschodzie potwierdził słabość Rosji w regionie, o czym mówiono już dużo po upadku Baszszara al-Asada, innego regionalnego sojusznika Moskwy (Teheranu zresztą też). Rosja zalicza kolejny cios na Bliskim Wschodzie – po porażce Hamasu, przegranej Hezbollahu, osłabieniu Huti i zmianie reżimu w Damaszku.
Przegrana w Syrii i Iranie
Przemawiając na posiedzeniu 28. Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Sankt Petersburgu, równo tydzień po rozpoczęciu operacji Izraela przeciwko Iranowi, Władimir Putin wspomniał o „uzasadnionym prawie” Teheranu do wzbogacania uranu na potrzeby rozwoju cywilnej energetyki jądrowej, ale jednocześnie zwrócił uwagę na „zaniepokojenie Izraela” ambicjami jądrowymi Iranu. Prezydent Rosji zasugerował, że Moskwa mogłaby odegrać rolę mediatora w zakończeniu konfliktu. Jeszcze zanim Izrael rozpoczął operację przeciwko Iranowi, rosyjscy dyplomaci przedstawili konkretną propozycję: Rosja mogłaby przejąć irański materiał jądrowy w celu przetworzenia go na paliwo do reaktorów.
Reakcja Zachodu? „Zaproponował pomoc w roli mediatora. Odpowiedziałem mu: zrób mi przysługę, bądź mediatorem u siebie. Najpierw zajmijmy się Rosją, dobrze?” – powiedział 18 czerwca Trump o Putinie. Powtórzył to 24 czerwca: „Władimir zadzwonił do mnie. Powiedział: czy mogę ci pomóc z Iranem? Powiedziałem, że nie, nie potrzebuję pomocy z Iranem. Potrzebuję pomocy z tobą”.
To bankructwo dyplomatycznego potencjału Rosji. Jeśli Putin myślał, że zagra kartą irańską (w nosie mając Teheran, traktując jego interesy instrumentalnie), by połączyć to z Ukrainą i dokonać jakiegoś rodzaju wymiany w rozmowach z USA, to grubo się przeliczył.
Fakt pozostaje faktem: Rosja nie była w stanie zapobiec masowemu uderzeniu Izraela na państwo, z którym zaledwie pięć miesięcy temu podpisała umowę o wszechstronnym partnerstwie strategicznym. Moskwa nie była gotowa, poza politycznymi oświadczeniami potępiającymi działania Izraela, udzielić Iranowi pomocy wojskowej.
Rosja, która przez długi czas była źródłem geopolitycznej niestabilności, w wojnie Iranu z Izraelem okazała się jedynie biernym obserwatorem. Po pierwsze, Moskwa nie mogła pomóc Iranowi, nawet gdyby chciała. Przeniesienie rakiet, dronów lub systemów obrony powietrznej było mało prawdopodobne – Rosja sama nie ma ich w nadmiarze. Pomoc w postaci informacji wywiadowczych stwarzałaby zaś ryzyko wycieku, biorąc pod uwagę aktywność izraelskich służb wywiadowczych w Iranie. Rosja tylko raz bezpośrednio zaangażowała się w konflikt na Bliskim Wschodzie – w Syrii. W pozostałych przypadkach zawsze stawiała na dyplomację i neutralność. Przegrała ostatecznie w Syrii, przegrała też w Iranie.
Scenariusz nie po myśli Putina
Największe korzyści Rosja odniosłaby z przedłużającego się konfliktu. Po pierwsze, zepchnęłoby to wojnę z Ukrainą z pierwszych stron gazet i radarów polityków. Po drugie, potencjalnie zmniejszyłoby dostawy wojskowe do Ukrainy, zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych. Ponadto przedłużająca się wojna pomogłaby budżetowi, który cierpi z powodu niskich cen ropy.
Budżet federalny Rosji na koniec maja pozostał deficytowy – w ciągu miesiąca dziura wzrosła o 200 mld rubli i osiągnęła 3,4 bln rubli, czyli 1,5 proc. PKB. Głównym problemem budżetu są dochody z ropy i gazu. W okresie styczeń–maj spadły one o 14,4 proc. w ujęciu rocznym. Spadek ten związany jest z niższą ceną rosyjskiej ropy Urals: w kwietniu wynosiła ona średnio 54,8 dolara za baryłkę, w porównaniu z 75 dolarów rok wcześniej. Wraz z rozpoczęciem konfliktu ceny poszły w górę. Ale jak się okazało, na bardzo krótko. Budżet rosyjski nawet tego nie odczuje.
Gospodarka Rosji znajduje się na skraju recesji, jak oświadczył minister rozwoju gospodarczego Maksym Reszetnikow na sesji forum petersburskiego: „Według danych liczbowych mamy do czynienia z ochłodzeniem. Ale wszystkie nasze dane liczbowe są jak lusterko wsteczne. Według aktualnych odczuć biznesu wydaje się, że ogólnie jesteśmy już na skraju przejścia w recesję”.
Minister finansów Anton Siłuanow zauważył, że obecnie następuje „ochłodzenie” gospodarki, ale po ochłodzeniu „zawsze nadchodzi lato”.
Według przewodniczącej Banku Rosji Elwiry Nabiulliny wiele zasobów, które pozwoliły gospodarce Rosji rozwijać się w ostatnich dwóch latach w dość szybkim tempie, zostało wyczerpanych. Dodała, że wiele rezerw zostało już wykorzystanych i obecnie firmy borykają się z niedoborem siły roboczej.
Przedłużająca się wojna w Zatoce, zakłócenie eksportu ropy, a szczególnie w razie blokady cieśniny Ormuz, dałyby oddech rosyjskiej gospodarce. Tak się jednak nie stało. Czas Putinowi się kończy – już pod koniec roku mogą się zacząć naprawdę poważne problemy gospodarcze w Rosji.
Czytaj więcej: Wymiana ciosów Izrael–Iran. Litwa ewakuuje obywateli, świat się przygląda
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 26 (72) 28/06-04/07/2025