Rosja będzie chciała doprowadzić do zmiany władzy w Mołdawii. Kluczowe jest uniemożliwienie Partii Działania i Solidarności (PAS) utrzymania władzy poprzez uniemożliwienie jej uzyskania samodzielnej większości w parlamencie oraz uniemożliwienie jej – gdyby ta wygrała, ale bez samodzielnej większości – pozyskania koalicjanta. Moskwa chce osiągnąć te cele, korzystając z kilku narzędzi.
Opozycja i separatyści
Cztery prorosyjskie partie w Mołdawii utworzą blok, aby zapewnić sobie zwycięstwo we wrześniowych wyborach parlamentarnych. Koalicja połączy Partię Socjalistów, kierowaną przez byłego prezydenta Igora Dodona, partie Serce Mołdawii i Przyszłość Mołdawii, a także Komunistyczną Partię Mołdawii.
– Opowiadamy się za przywróceniem strategicznych stosunków z Rosją. Chcemy pokoju, a nie wojny. Nasz blok położy kres zagranicznym interesom i NATO – powiedział Dodon.
Nieco wcześniej mołdawska centralna komisja wyborcza odmówiła rejestracji bloku wyborczego Zwycięstwo, utworzonego w 2024 r. przez zbiegłego oligarchę Ilana Szora. Także Serce Mołdawii i Przyszłość Mołdawii, wchodzące w skład bloku z socjalistami i komunistami, są uważane za jego projekty.
Zapowiadają się niezwykle gorąca kampania i burzliwe wybory. Oprócz rywali w postaci otwarcie prorosyjskiej koalicji socjalistów, komunistów i szorowców głosy prozachodniej partii rządzącej PAS odbiorą też mniejsze partie określające się za „neutralne” lub „realistycznie proeuropejskie”. De facto one również grają na porażkę opcji zachodniej.
Czynnikami destabilizującymi będą też separatystyczne Naddniestrze, skąd należy oczekiwać zorganizowanego najazdu chętnych do głosowania (mieszkańcy de facto niezależnego Naddniestrza formalnie są obywatelami Mołdawii i mogą głosować w wyborach mołdawskich, acz mogą to zrobić tylko w kilku wyznaczonych punktach na terytorium kontrolowanym przez Kiszyniów) oraz autonomiczna Gagauzja zamieszkana przez tradycyjnie prorosyjską prawosławną etniczną grupę turecką.
W tym ostatnim wypadku czynnikiem eskalującym będzie na pewno los baszkanki (przywódczyni) Gagauzji. Jewgienija Gucul 5 sierpnia została skazana na siedem lat więzienia za przekazywanie pieniędzy z Rosji w celu finansowania jednej z partii politycznych. Według prokuratury 38-letnia Gucul, stojąca na czele władz lokalnych Gagauzji od 2023 r., systematycznie w latach 2019–2022 przelewała do Mołdawii niezadeklarowane sumy na finansowanie zdelegalizowanej już prorosyjskiej partii Szor. Partię tę utworzył prorosyjski oligarcha Ilan Szor, skazany w Mołdawii za malwersacje i mieszkający na uchodźstwie. Gucul została zatrzymana 25 marca na lotnisku w Kiszyniowie.
Ludzie od „kolorowej rewolucji”
Słów prezydent Mai Sandu o szykowanej bezprecedensowej ingerencji Rosji w mołdawskie wybory nie należy lekceważyć przede wszystkim z innego powodu. Nie chodzi już tylko o kupowanie głosów, dezinformację i grę separatystycznymi nastrojami. Otóż dziennikarze śledczy potwierdzili wcześniejsze twierdzenia Kiszyniowa, iż Rosja utworzyła tajne obozy paramilitarne w Serbii i Republice Serbskiej (w Bośni i Hercegowinie) w miesiącach poprzedzających wybory prezydenckie w Mołdawii w październiku 2024 r. Co oznacza, że podobnie może być i teraz, przed wyborami parlamentarnymi.
Przypomnijmy, na kilka dni przed wyborami prezydenckimi władze Mołdawii ogłosiły, że udaremniły spisek mający na celu destabilizację kraju, przeprowadzając dziesiątki nalotów i identyfikując ponad 100 podejrzanych osób. Plan został sfinansowany przez Ilana Szora, który wysłał obywateli Mołdawii do Moskwy na wstępne szkolenie w zakresie organizowania protestów. Następnie z tej grupy wybrano kilku agentów, którzy zostali wysłani na bardziej zaawansowane szkolenia na Bałkanach. W obozach rosyjscy instruktorzy powiązani z Grupą Wagnera uczyli uczestników obsługi dronów i walki, jednocześnie szkoląc ich w zakresie „sportu i psychologii”.
Wkrótce po udaremnieniu spisku w Mołdawii dowody na bałkański wymiar operacji pojawiły się w Serbii oraz Bośni i Hercegowinie, gdy śledczy zaczęli odkrywać tajne miejsca szkolenia i śledzić ich powiązania z Rosją. Mołdawski poseł Lilian Carp z rządzącej proeuropejskiej Partii Działania i Solidarności (PAS), który przewodniczy parlamentarnej komisji bezpieczeństwa, potwierdził relacje, że „w Bośni uczestnicy obozów szkolili się w obsłudze dronów i uczyli się, jak organizować masowe zamieszki i prowokować policję do gwałtownej reakcji”.
Starcie Brukseli z Moskwą
Wybory wrześniowe będą tak naprawdę wyborem nad strategicznym kierunkiem Mołdawii, sprowadzającym się do banalnego: albo Zachód, albo Rosja. Innej opcji tak naprawdę nie ma. Obie strony doskonale zdają sobie sprawę z wagi tego starcia.
Ma ono nieporównanie większą wagę niż wybory prezydenckie i „referendum europejskie” na jesieni ub.r. Teraz bowiem Mołdawianie zdecydują, komu powierzyć ster realnej władzy. Wspomniane jesienne starcie – potraktowane od początku przez Moskwę i jej sojuszników nad Dniestrem i Prutem jako próba generalna – minimalnie wygrał obóz europejski. To był potężny dzwonek alarmowy.
Zwłaszcza to, że wynik okazał się słabszy od oczekiwanego w dużym stopniu dlatego, że wielu Mołdawian rozczarowało się Unią Europejską. Pomocy unijnej – jakże hojnie obiecywanej, gdy kilka lat wcześniej Sandu wygrywała po raz pierwszy, a zaraz potem jej partia PAS zdobywała większość samodzielną w parlamencie – było za mało.
Tym razem wyciągnięto wnioski. 4 lipca w Kiszyniowie odbył się pierwszy w historii szczyt UE–Mołdawia. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podkreśliła, że zdaniem KE Kiszyniów spełnia warunki konieczne do otwarcia pierwszego klastra negocjacyjnego.
W kontekście wyborczym ważniejsza była informacja o uruchomieniu wartej 270 mln euro pierwszej transzy pomocy finansowej dla Mołdawii. Środki pochodzą z Moldova Growth Plan (MGP) – stworzonego w tym celu instrumentu mającego wspierać rozwój tego kraju oraz pomóc rządzącym realizować reformy.
Czy to wystarczy, by europejski obóz utrzymał władzę po wyborach? Sondaże dają PAS zwycięstwo, ale sukcesu choćby polskiego Prawa i Sprawiedliwości z 2019 r. ta partia raczej nie powtórzy. Trzeba więc szukać będzie koalicjanta. O co łatwo nie będzie. I na co z pewnością grają spin doktorzy (specjaliści od public relations, doradcy od marketingu politycznego) z Moskwy.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 32 (90) 09-15/08/2025