Na Litwie rośnie przemyt papierosów i paliwa. Jeśli jednak większość przemyconego tytoniu „eksportuje się” dalej na Zachód, to paliwo z przemytu w całości trafia na czarny litewski rynek. Jego podaż poważnie odbija się na kondycji rynku legalnego, co w końcu wpływa na przychody państwa. Właśnie przemyt paliwa dziś sprawia władzom poważny ból głowy. Zastanawiają się więc, jak go się pozbyć.
W tym tygodniu w sejmowym Komitecie ds. Ekonomii odbyła się pierwsza narada grupy roboczej, która ma wypracować propozycje dla Sejmu walki z przemytem paliwa, ale też wyrobów tytoniowych. Jak przyznał przewodniczący komisji, poseł Remigijus Žemaitaitis, pierwsze spotkanie było raczej organizacyjne, ale podczas rozmów padły już niektóre konkretne propozycje ukrócenia przemytu. Zaproponowano, między innymi, uwzględnić polskie doświadczenie w walce z przemytem paliwa i jak w Polsce ograniczyć dla TIR-ów ilość paliwa w bakach wwożonego do kraju. Polskie ograniczenie wynosi 200 litrów dla ciężarówek oraz 600 dla przewoźników pasażerskich.
Dziś na Litwie nie ma żadnych ograniczeń, wobec czego każda ciężarówka może wwieźć nawet 1 200 litrów taniego paliwa z Rosji czy też Białorusi. Podczas posiedzenia, ale wielokroć wcześniej zwracał na to uwagę Lukas Vosylius, prezes Zrzeszenia Firm Handlujących Produktami Naftowymi. Jego zdaniem, ograniczenie dla ciężarówek nie tylko znacznie zmniejszy potok przemycanego paliwa, ale udrożni też dziś często zakorkowane przejścia graniczne. Bo jak twierdzi Vosylius, z większość TIR-ów stojących w kolejce na przejściach granicznych są z Rosji, Białorusi czy też Rumunii. Ich kierowcy wybierają drogę na Zachód właśnie przez Litwę, gdzie mogą „zlać” tanie paliwo ze Wschodu.
— Arytmetyka jest prosta. Przed wjazdem do Litwy do baku TIR-a można zatankować ponad tonę paliwa, czy też znacznie więcej, jeśli ma się powiększone pojemniki. Żeby przejechać przez Litwę, ciężarówka potrzebuje niecałych 100 litrów. Przy wjeździe do Polski w baku powinno pozostać najwyżej 200 litrów. A więc pytanie: „Gdzie po drodze znika prawie 1 000 litrów paliwa?” — wyjaśnia nam jeden ze znajomych kierowców ciężarówki. Zaznacza przy tym, że kierowcy niekoniecznie wwożą paliwo na Litwę, żeby sprzedać. Często bowiem ryzykują „przemycić” go dalej, żeby dojechać na nim jak najdalej na Zachód, bo jazda na tańszym paliwie zmniejsza koszty świadczonych usług, a znaczy, przynosi większy zysk przewoźnikowi. A co na tym traci państwo?
Jak wynika z danych Departamentu Ceł, w ubiegłym roku celnicy wykryli aż 7 600 przypadków, kiedy paliwo przewożono w zwiększonych (niestandardowych) bakach. Tylko z tytułu opodatkowania tych nadwyżek zebrano ponad 1 mln litów.
Również drobni przemytnicy starają się obejść wprowadzone przed 1,5 rokiem ograniczenia wwozu paliwa w bakach samochodów osobowych. Według postanowienia, osoba prywatna może 5-krotnie w ciągu miesiąca wjechać z pełnym bakiem na Litwę z Białorusi lub obwodu kaliningradzkiego. Za nadwyżkę paliwa albo za szósty i kolejny raz trzeba już zapłacić podatek. Zapłacili. W ubiegłym roku celnicy zebrali z tego tytułu ponad 100 tys.
Jak wynika więc z danych statystycznych, które zresztą obejmują zaledwie znane przypadki przemytu paliwa, zjawisko to cieszy się wręcz przerażającą powszechnością i można tylko domyślać się, ile państw traci na przemycie i nielegalnej sprzedaży paliwa.
Według danych Inspekcji Podatkowej, w 2011 roku policja wykryła w kraju 28 nielegalnych stacji paliwowych. Skonfiskowano 120 ton paliwa. W roku ubiegłym rozbito już 32 punkty sprzedaży paliwa, skąd zabrano 135 ton paliwa. Może to być jednak przysłowiowy wierzchołek góry lodowej, bo wykrywalność nielegalnych punktów dystrybucji paliwa z przemytu nie jest wysoka. A jak wynika z doświadczenia policyjnego, nawet te wykryte stacje, później często wznawiają pracę. Jeden z ostatnich takich przypadków wykryto w Wilnie, gdzie w garażach spółdzielczych działała prawdziwa stacja paliw z dystrybutorem i wielotonowymi pojemnikami na paliwo.
Po zabraniu sprzętu po kilku miesiącach funkcjonariusze znowu sprawdzili ten garaż i osłupieli z zaskoczenia, bo obrazek jaki zastali był identyczny, jak sprzed miesięcy — znowu pojemniki i znowu dystrybutor, z tym że był to znacznie nowszy model.
Tymczasem, jak wynika z badań przeprowadzonych na początku roku na zlecenie Instytutu Wolnego Rynku, aż 84 proc. osób uważa, że podstawową przyczyną przemytu paliwa jest zbyt wysoka akcyza i inne podatki obejmujące legalny handel. Toteż zaskoczeniem było, jak przyznał Remigijus Žemaitaitis, że niektórzy posłowie proponowali jeszcze zwiększyć akcyzę paliwową, jako metodę walki z przemytem paliwa. Tymczasem eksperci nie ukrywają, że taki krok jedynie zwiększałby proceder przemytniczy, bo uprawiający go mogliby liczyć na jeszcze większe zyski. Według naszych ustaleń, dziś na przemyconym paliwie zarabiają średnio około 90 centów na litrze. Podobna też różnica jest między ceną paliwa z przemytu — około 3,6 lita za litr a paliwem na stacjach — około 4,5 lita za litr tzw. dizla, bo według statystyk, to właśnie ropa stanowi około 90 proc. całego przemytu.
Tymczasem, jak wynika z innych badań, przeprowadzonych w krajach bałtyckich przez „GfK Custom Research Baltic”, na Litwie jest największe przyzwolenie społeczne na przemyt, aż prawie 70 proc. mieszkańców kraju nie widzi nic złego, aby korzystać z usług przemytników. Co więcej, aż 55 proc. respondentów wie, gdzie może kupić paliwo z przemytu. Czy kupują? Z analizy Zrzeszenia wynika, że może nie aż 55 proc. ale 25 proc. rynku detalicznego zajmuje handel paliwem z przemytu. Przy czym eksperci podkreślają, że błąd statystyczny może tu być o wiele większy, bo przecież nie każdy się przyzna, że tankuje u przemytnika.