W litewskich supermarketach od kilku dni pada zniżkowy deszcz — spadają ceny na artykuły spożywcze. Tanieją głównie nabiał, warzywa i owoce. Producenci wiążą spadek cen z rosyjskim embargo wprowadzonym na żywność z krajów UE i domagają się od rządu rewaloryzacji rzekomo poniesionych strat.
Rząd odpowiada, że wsparcie dostaną przede wszystkim hodowcy, a nie przetwórcy. Podobny schemat działa w całej Unii Europejskiej. Przetwórcy z kolei zaczynają szantażować rząd i grożą, że jeśli również nie otrzymają wsparcia, to zaczną zwalniać pracowników.
Spór między przetwórcami, głównie z sektora mleczarskiego, a rządem wywołały finansowe roszczenia zakładów mleczarskich. Po zapoznaniu się z nimi premier Algirdas Butkevičius był zaskoczony chciwością producentów nabiału. Powiedział między innymi, że jako ekonomista nie rozumie, skąd mleczarze naliczyli swoje straty znacznie wyższe niż wynosił ich eksport do Rosji. Co więcej, rząd zbulwersowały praktyki zakładów mleczarskich, które po wprowadzeniu rosyjskiego embarga natychmiast obniżyły ceny skupu mleka. Niektóre zakłady zaczęły stosować niższą cenę nawet wsteczną datą. Premier zapowiedział, że rząd nie pogodzi się z praktykami mleczarzy przerzucenia swoich strat na plecy producentów mleka.
— Na razie nic nie wiemy o nowych cenach — mówi „Kurierowi” Sylwester Kijewicz z Rukojń. Wraz z żoną Teresą prowadzą gospodarkę produkcji mlecznej. Trzymają 70 krów dojnych i 150 jałówek oraz uprawiają 300 ha ziemi.
— Sprzedajemy mleko do skupu zakładów mleczarskich w Rakiszkach i choć wiele mówi się o spadku cen, u nas na razie są bez zmian. Wprawdzie na wiosnę ceny i tak spadły o 20 centów na litrze, ale to niezwiązane z obecną sytuacją — zauważa nasz rozmówca. Przyznaje jednak, że z obawą czeka na ewentualny spadek cen, bo jak zaznacza, nawet przy obecnych cenach trudno jest prowadzić rozliczenia.
— Od 20 lat z rodziną prowadzimy gospodarkę, lecz żadnego majątku nie dorobiliśmy się. Wszystko pochłania gospodarka i kredyty, no, bo potrzebny jest nowy sprzęt, traktory — mówi podwileński rolnik.
Obecnie trwają intensywne negocjacje rządu z producentami i przetwórcami żywności.
„Pomoc skierujemy przede wszystkim do producentów mleka i mięsa, a nie do ich przetwórców” — powiedział po kolejnej nardzie premier Butkevičius. Przyznał jednak, że rząd ma niewiele możliwości wsparcia producentów, bo w budżecie nie ma przewidzianych na ten cel środków. Rządowe plany pomocy zakładają, że rolnicy otrzymają wsparcie w postaci dopłat wypłacanych we wcześniejszym terminie. Premier nie wykluczył, że dopłaty zostaną przesunięte z przyszłego roku na rok bieżący, co zapewni rządowi czas na negocjacje z Brukselą o wsparcie unijne.
O spadku cen w skupach mówią też producenci warzyw i owoców. Według różnych ocen hurtownie obniżyły ceny na poszczególne produkty nawet o 50 proc. Tymczasem handlowcy przekonują, że te obniżki jeszcze nie dotarły do ich półek sklepowych. A widoczny w supermarketach spadek cen na owoce i warzywa właściciele sieci tłumaczą sezonową korekcją cen oraz ich spadkiem z powodu większej podaży, ale z powodu urodzaju lepszego niż rok wcześniej. Co więcej, w grupie produktów, których tegoroczny urodzaj jest słabszy, handlowcy odnotowują nawet wzrost cen. Toteż, zdaniem handlowców, obecne niskie ceny w sklepach nie są skutkiem rosyjskiego embarga na zachodnią żywność.
To, że okres zbioru, a nie rosyjski zakaz jest faktycznym korektorem cen na rynku, dowodzą dane rządowego systemu informacyjnego rynku żywności i produktów rolnych. Wynika z nich, że ceny skupu ziemniaków, marchwi, kapusty, ogórków, pomidorów i innych warzyw systematycznie spadają od dłuższego czasu. A największy spadek — o 26-40 proc. (w zależności od produktu) — odnotowano za ostatni miesiąc, czyli wcześniej niż zaczęło obowiązywać rosyjskie embargo.
Trudno też mówić o wpływie rosyjskiego zakazu na korekcję cen skupu mięsa. Z danych systemu wynika bowiem, że na przykład w ciągu ostatniego tygodnia ceny skupu wieprzowiny spadły średnio zaledwie o 0,3 proc. w porównaniu z poprzednim tygodniem, choć podaż żywca w tym samym okresie wzrosła aż o 13 proc. Tymczasem w skali rok do roku ceny skupu wieprzowiny zmalały o 13 proc., a podaż o 10 proc., co wskazuje, że na razie to sezonowość, a nie rosyjskie embargo reguluje ceny na rynku wieprzowiny. W skupach wołowiny tendencja jest bardziej wyraźna, bo w ostatnim tygodniu ceny spadły od 10 do prawie 20 proc. (w zależności od klasyfikacji wołowiny). W skali rok do roku ta różnica jest jeszcze większa, bo sięga nawet powyżej 22 proc. Aczkolwiek spadek podaży w tym segmencie jest o wiele wyższy niż spadek cenowy i wynosi średnio od 10 aż do 31 proc. w skali tydzień do tygodnia, ale w skali rok do roku odnotowujemy wzrost w niektórych segmentach nawet o 111 proc.
Spadek cen w skupie nijak — przynajmniej na razie — nie przekłada się na tendencje cenowe w sklepach i na rynku.
— Dziś, podobnie jak i tydzień temu, płaciłam tyle samo za karkówkę, mięso mielone i polędwicę, które zawsze kupuję w tym sklepie — mówi „Kurierowi” wilnianka Teresa, spotkana w dzielnicowym sklepie mięsnym w Kolonii Wileńskiej.
Porównaliśmy też ceny mięsa w supermarketach — bez zmian od tygodnia poza cenami promocyjnymi na niektóre gatunki. Na półkach znaleźliśmy natomiast wcześniej niespotykane produkty mleczne z Polski i Finlandii. Wszystko „po cenie promocyjnej” i znacznie taniej niż litewski nabiał, nawet ten z promocji.
Handlowcy oceniają, że wpływ rosyjskiego embarga na ceny detaliczne dopiero przed nami. Spodziewają się oni, że zróżnicowanie obecnych cen nastąpi po miesiącu. Wtedy też konsumenci odczują o wiele znaczący spadek cen na żywność objętą rosyjskim zakazem.
Front_2
Front_2