Więcej

    Zły przykład

    „Bedřiška” – to czeski wariant imienia Fryderyka, co oznacza kochającą pokój, mocną władczynię. Jest to także nazwa osiedla w Ostrawie. Obecnie jest opisywane jako „przytulne, zielone osiedle domów z ogródkami, gdzie trwa duch historycznego osiedla górniczego, a gdzie żyją bezproblemowo Romowe i Czesi”. I chociaż bywa też podawana jako unikalny na skalę Europy Środkowej przykład dobrej integracji ludności romskiej z nieromską, nie zawsze tak było.

    Powstało po II wojnie światowej i w tzw. fińskich domkach (prefabrykowanych drewnianych domach, stawianych na nieuzbrojonym terenie) mieli tu mieszkać górnicy z pobliskiej kopalni oraz robotnicy z okalającej osiedle strefy przemysłowej.

    Gdy nastąpiła dezindustrializacja, osiedle wydawało się mało atrakcyjne – bez połączeń komunikacją miejską, odcięte od miasta drogą przelotową, przez którą mieszkańcy nawet nie mają przejścia dla pieszych. Władze miasta zaczęły tworzyć tu getto dla osób wykluczonych socjalnie, przeważnie Cyganów. Kolejni lokatorzy nie mogli płacić czynszów, zadłużali się, rosła przestępczość i konflikty między mieszkańcami, eskalujące aż do używania butelek z mieszanką zapalającą.

    I gdy wydawało się, że nie ma wyjścia z sytuacji, mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce i zaczęli się wzajemnie wspierać w rozwiązywaniu problemów. Organizowali wspólne sprzątanie terenu, pomagali sobie w wychodzeniu z zadłużenia, pilnowali, by dzieci chodziły do szkoły. Bedřiška przestała budzić grozę i obrzydzenie, a zaczęła być coraz częściej pokazywana jako przykład dobrych praktyk.

    I gdy wydawać by się mogło, że Bedřiška przestała być problemem, a może stać się wizytówką miasta jako przykład wielokulturowej integracji oraz rozwiązywania problemów socjalnych (w taki sposób chwalił ją prezydent Czech Petr Pavel) – samorządowcy wpadli na inny pomysł. Chcą do roku 2029 wysiedlić mieszkańców osiedla, a teren przeznaczyć na „rezerwę strategiczną miasta”, argumentując, że może kiedyś zbudują tu szpital lub uniwersytet. Tymczasem któż może zaprzeczyć, że jest to atrakcyjny teren dla deweloperów budujących apartamentowce w mieście, gdzie niewiele terenów poprzemysłowych i pogórniczych nadaje się na zabudowę?

    I to jest zły przykład traktowania przez polityków terenu i mieszkańców jako zasobu, a nie wartości.

    Czytaj więcej: Romowie – najbardziej pokrzywdzona mniejszość w UE


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 25 (70) 21-27/06/2025