Hasłem Francji jest „Liberté, Égalité, Fraternité” — „Wolność, Równość, Braterstwo”. Czasem traktowane dość specyficznie. Wolność, owszem, ale własna — nad cudzą łzy nie ronią. Równość — pod warunkiem, że równi są Francuzami. Braterstwo — tak, ale tylko z tymi, kto bogaty i szczodry. Przynajmniej taki wniosek się nasuwa na widok polityki, prowadzonej przez obecnego prezydenta Francji, Francoise Hollande’a.
Hollande pragnie się wyłamać z solidarności państw europejskich, w tym przypadku wobec Rosji. Wiadomo, dlaczego — bo chce Rosji sprzedać francuskie okręty desantowe „Mistral”, po miliardzie euro każdy. Można dyskutować, czy sankcje wobec Kremla są słuszne, czy nie — ale jedną z podstaw europejskiej polityki jest solidarność. Wszyscy solidarnie działają, chociaż każdy coś traci — ale dzięki temu zyskują wszyscy o wiele więcej.
Francuzom warto przypomnieć, jak się wyłamali z europejskiej solidarności w roku 1939 i nie pomogli napadniętej przez hitlerowskie Niemcy Polsce. Sami potem trafili pod bat i okupację. Potem to polscy żołnierze przelewali krew za francuskie „liberté”, bo i o tym Francja dziś nie chce pamiętać.
Warto to przypominać, bo Francois Hollande może nie znać tej sentencji: że historia zapomniana lubi się powtarzać.