Jadą! Jeszcze nie „zielone ludziki” Putina, ale tylko chór ich wysławiający. Wydawałoby się, cóż z tego — przyjadą, pośpiewają i pojadą sobie. Owszem, pojadą. Zostawią jednak przekaz w głowach wielu otumanionych propagandą kremlowskich telewizji.
„Grzeczni ludzie, grzecznie stoją. Grzecznie patrzą. Nawet broń grzecznie trzymają” — to o „zielonych ludzikach”, z pomocą których Putin okupował Krym i rozpętał wojnę na Donbasie. Choć u nich „nawet czołgi są grzeczne”!
Chyba więc nie należy ich obawiać się. Sprzeciwiać się tym bardziej. Szczególnie czołgom, niech nawet „grzecznym”. Co się stanie z tymi, co się sprzeciwią? O tym już soliści obwieszeni Orderami Czerwonego Sztandaru Akademickiego Zespołu Pieśni i Tańca Armii Rosyjskiej im. A. W. Aleksandrowa (bo o nim mowa) nie śpiewają. Ale chyba nietrudno się domyślić, zwłaszcza oglądając zniszczone domy i rozlaną na Donbasie krew.
Pojawiły się więc protesty, żeby nie wpuszczać do nas tych putinowskich śpiewaków. Władza na to, że „to niedemokratyczne”, bo cenzurą pachnie. Ale co ma piernik do wiatraka, czyli demokracja do kremlowskiej propagandy? A chór Aleksandrowa, choć tak ładnie długo się nazywa i jeszcze ładniej śpiewa, jest właśnie elementem propagandy Putina w jego z nami wojnie informacyjnej… Na razie informacyjnej. Nie chodzi więc tu o żadną cenzurę twórców, bo w kulturalnym opakowaniu zasyła się do nas zwyczajną putinowską zarazę. A z zarazą nie tylko można, ale też trzeba walczyć.