„Do demokratycznej prozy weszła ze spolonizowanego ziemiaństwa…” — tak o jednej z najwybitniejszych przedstawicielek litewskiej literatury pisała później znana i zasłużona badaczka jej twórczości prof. Petronėlė Česnulevičiūtė (1925-2011).
Był 1962 r. i wykładowczyni z prawie 10-letnim stażem członkostwa w Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego w Instytucie Literatury i Języka dopiero formowała się, jako wybitny językoznawca i badacz literatury. Później przez długie lata pracowała na Uniwersytecie Wileńskim, kształcąc wielu dzisiejszych równie wybitnych badaczy literatury litewskiej i filologów.
W ocenie twórczości litewskiej pisarki z 1962 r. było też o „przeciwieństwach klasowych na przełomie rozkładu feudalizmu i rozwoju kapitalizmu”. Było też o „degradującej ekonomicznie i moralnie klasie ziemiaństwa” oraz o „wyzysku pracowników i chłopów”.
Te wyrazy-klucze nie powinny nikogo dziwić w pracach naukowych okresu „demokracji” komunistycznej. Zaskakującym natomiast jest to, że już w tamtym okresie używano kodu „spolonizowania”, dziś często odtwarzanego przez wiernych uczniów Česnulevičiūtė.
Zofia Iwanowska-Przybylewska i Maria Iwanowska-Łastowska – tak brzmią „spolonizowane” nazwiska sióstr pisarek, które tworzyły pod wspólnym pseudonimem Lazdynų Pelėda (pol. „Sowa z Leszczyniaka”).
„Skręć w prawo” – w samochodzie odezwał się syntetyczny głos nawigatora.
Za szybą tablica — Papylė 15 (Popielany). Ale jak śpiewał w swojej piosence Włodzimierz Wysocki: „No nam tuda ne nado” (Ale nam nie trzeba tędy).
„Skręć w prawo” – nalegał nawigator.
Właściwie szukamy drogi do dworku w Paragach (Paragiai), gdzie urodziły się wybitne siostry. Od 1966 roku działa tam muzeum poświęcone życiu i twórczości literatek. Ostatnio odrestaurowany za unijne pieniądze, prawdopodobnie jest to centrum kultury, które przyciąga twórców sztuki oraz miłośników twórczości sióstr Iwanowskich. Wszystkie źródła wskazują, że dworek znajduje się w Poragach, a nie Popielanach.
„Skręć w prawo” – nalegał namolny głos syntezatora w GPS. Skręcamy więc w faktycznie polną drogę z tzw. twardą nawierzchnią. Dopiero po przejechaniu kilku kilometrów zobaczymy kolejny znak, że na prawo znajdziemy muzeum.
Wreszcie na miejscu. Stary — dworek pięknie odrestaurowany. Za nim – jak się okazało — przepięknie rozplanowany park z pozostałościami po kanałach wodnych i staw, nad którym sauna dymna. Czynna do dziś!
— Tu też odbywają się warsztaty… chłostania witkami – mówi nam kustosz Nerijus Jonutis. Jak zauważa, warsztaty te cieszą się sporą popularnością.
Latem muzeum gości plenery artystów – malarzy, rzeźbiarzy, literatów, którzy chcą pobyć i poczuć aurę, która napawała twórczością siostry-pisarki. Zwłaszcza ten stół kamienny w parku, przy którym siostry rzekomo pisały swoje utwory.
— Pisać na tym stole raczej trudno było, zwłaszcza dłuższe teksty, ale niewątpliwie było to miejsce, w którym pisarki czerpały natchnienie – mówi nasz przewodnik, stojąc przed ogromnym kamiennym głazem wyciosanym w postaci stołu.
Choć muzeum cieszy się popularnością, jako miejsce spotkań twórców, to zdaniem Nerijusa Jonutisa, jego możliwości nie są do końca wykorzystywane.
I rzeczywiście, po renowacji muzeum, w stylizowanym pod stodołę budynku mieści się sala ze sceną, gdzie mogą odbywać się przedstawienia teatralne, koncerty, wykłady, seminaria i konferencje. Przed muzeum sporo jest miejsca na autokary i parking, w parku na namioty. Kustosz nie wyklucza planów, że w starym spichlerzu, tylko częściowo dziś zajętym pod muzeum ludowe, powstaną miejsca noclegowe.
Siostry na Litwie są znane już pod „odpolonizowanymi” nazwiskami Sofija Ivanauskaitė-Pšibiliauskienė (1867-1926), Marija Ivanauskaitė-Lastauskienė (1872-1957). Urodziły się w rodzinie ziemianina Nikodema Iwanowskiego (1843-1931). Malarz i nowelista nie miał jednak szczęścia do gospodarki, toteż ponad 300-hektarowa posiadłość nie przynosiła wiele dochodów. Mimo to obydwie siostry zdobyły dobre wykształcenie, ale obydwie musiały pracować w Szawlach, Wilnie. Młodsza Maria mieszkała w Warszawie u ojca, w Rydze i Petersburgu. Żeby utrzymać się, siostry musiały ciężko pracować, czasami po 12 godzin na dobę.
Obydwie bardzo wcześnie zaczęły pisać. Zofia — po litewsku. Maria — po polsku. Zofia tłumaczyła utwory siostry na język litewski, które ukazywały się pod wspólnym pseudonimem literackim Lazdynų Pelėda.
Po śmierci siostry w 1926 roku Maria już sama zaczęła pisać po litewsku. Ich twórczość była na tyle spójna, że dopiero w 1930 roku poeta Liudas Gira zdradził środowiskom twórczym, że pod jednym pseudonimem kryje się twórczość dwóch sióstr. Mimo tego, literaturoznawcy do dziś mają problemy z ustaleniem autorstwa poszczególnych utworów.
Po śmierci siostry Maria zrezygnowała z pseudonimu i wydawała utwory pod własnym nazwiskiem. Ostatni, napisany po litewsku utwór „Widma Przeszłości” został wydany dopiero w 1996 r. Jego rękopis przeleżał w szufladach Biblioteki Narodowej prawie pół wieku. Utwór oparty został na wspomnieniach ojca Nikodema Iwanowskiego.
Marija Ivanauskaitė-Lastauskienė zmarła w Kownie w 1957 r. Tam też została pochowana. Była nie tylko wybitną pisarką, ale też feministką. Uważa się ją za pionierkę tego ruchu na Litwie. Będąc już w starszym wieku, zawsze wolała przebywać w środowisku młodych twórców. Na zdjęciach zawsze w czarnych sukniach, które nosiła od śmierci matki w połowie lat 20. ubiegłego stulecia.
Choć trudno jest jednoznacznie ocenić, które z utworów wyszły spod litewskiego czy polskiego pióra sióstr Iwanowskich, uważa się, że wszystkie wydania do 1908 roku były autorstwa starszej „Sowy” Zofii Iwanowskiej, która, zdaniem litewskich krytyków, była osobą bardziej twórczą niż jej młodsza siostra.
Dlatego pseudonim sióstr częściej jest kojarzony właśnie z Zofią, zaś Maria częściej występuje pod swoim nazwiskiem Maria Iwanowska Łastowska, czyli (czy słuszniej?) jako Marija Ivanauskaitė-Lastauskienė, której twórczość była „odpolonizowana” (czy słusznie?) najpierw przez siostrę, później przez badaczy jej twórczości.