Temat gazociągu Nord Stream 2 jest nieodmiennie aktualny, a w kontekście postępującej militaryzacji okupowanego przez Rosję Krymu – nawet niemieccy dziennikarze apelują, by go nie popierać. Niemieccy politycy z prawa i lewa zresztą nie ukrywają, iż gazociąg nie ma uzasadnienia ekonomicznego, a jest projektem politycznym. Niewątpliwie zatem, jego popieranie jest też polityczne, można nawet mówić, że osoby popierające go są agentami. Dokładniej – agentami niemieckiej dominacji w Europie.
Niemcy mają zdywersyfikowane źródła gazu, zarówno własnego, jak i importowanego. Mają gaz tańszy niż my mamy, a do tego posiadają ogromne magazyny, pozwalające na zrobienie zapasów na co najmniej kilka lat. Nord Stream 2 zaś nie tyle jest im potrzebny do zaspokojenia swoich potrzeb energetycznych, co do reeksportu gazu do sąsiadów. Bliższych i dalszych. Na przykład – Polski czy Litwy i tak mocno zależnych od gazu rosyjskiego, za który bardzo mocno przepłacamy. W razie wybudowania Nord Stream 2, stajemy się dodatkowo zależni od Niemiec.
Spójrzmy teraz na niemiecką agendę w Europie. Pozbawienie krajów narodowych suwerenności, przymusowe kwoty nielegalnych imigrantów, promowanie ideologii gender – to tylko pierwsze z brzegu przykłady. Kto popiera Nord Stream 2 – wspiera też i te projekty.