Że na Litwie istnieje problem alkoholizmu, nikt chyba nie ma wątpliwości. Wszyscy się też zgadzają, że państwo powinno podejmować systemowe kroki na rzecz zwalczania zjawiska. Gorzej, że te kroki, które podejmuje, są raczej kontrskuteczne.
Zakaz handlu nocą skrócił godziny pracy sklepów, zakaz reklamy również za bardzo nie pomógł, zaś skutek ograniczania dostępności alkoholu w sklepach jest taki, że handel prowadzi się w nielegalnych punktach, jak choćby ten w Nowokiemiu w rejonie solecznickim, prowadzony przez przedsiębiorczą emerytkę.
Problem alkoholizmu nie zostanie rozwiązany poprzez zakazy, tylko wymaga polityki proaktywnej – obowiązkowej terapii dla agresywnych i utrudniających życie rodzin, zajęć alternatywnych, farmakoterapii i budowy instytucji społeczeństwa. Dopóki ludzie nie będą mieli możliwości znalezienia innych zajęć w miejscach zamieszkania, nie będą widzieli innych potrzeb – będą tkwili w nałogu, zaś zapotrzebowanie, którego legalne zaspokajanie jest ograniczane przez państwo, będzie powodowało powstawanie podaży nielegalnej. A więc nie tylko problem nie zostanie rozwiązany, ale też się pogłębi, stymulując szarą strefę.