Rozszalały w Chinach koronawirus nie tylko pochłania kolejne ofiary śmiertelne, ale budzi też wciąż wiele pytań na temat jego pochodzenia, rozprzestrzeniania się, oraz tego, w jaki sposób przyczynił się ku temu totalitarny charakter państwa jego pochodzenia, gdzie z początku aresztowano ludzi informujących w internecie o nowej chorobie.
Jak już ustalono, śmiertelny wirus „przeskoczył” na ludzi zapewne od węży czy nietoperzy, które spożywane były w tamtym regionie jako lokalny przysmak. Skąd zatem nawiązanie w tytule tego tekstu do europejskich dzików, a nie, na przykład, karakanów czy rurkowców? Mianowicie, toczy się u nas dyskusja nad tym, czy jest sens prowadzić odstrzał populacji dzików dotkniętych afrykańskim pomorem świń. Niektórzy pseudoekolodzy sugerują też, że można jeść wieprzowinę zarażoną tym wirusem, a cała sprawa jest wymysłem hodowców, chcących rzekomo więcej zarobić.
Przykład koronawirusa, podobnie jak wcześniej przykład HIV, pokazuje, że możliwy jest transfer wirusów między gatunkami, kończący się bardzo źle. HIV pierwotnie pojawił się jako mutacja wirusa małp, które były zjadane w zachodniej Afryce. Nie ma też gwarancji, czy na skutek spożywania wieprzowiny zarażonej afrykańskim pomorem, nie pojawi się nowa, groźna mutacja, która przez lata będzie zbierała śmiertelne żniwo. Dlatego nie warto słuchać pseudoekologów, pochylających się z fałszywą troską nad przyrodą – gdyż ta, pozostawiona swojej własnej regulacji, może nas bardzo niemile zaskoczyć.