Określenia „koronawirus” i „covid-19” są chyba najczęściej używanymi w dzisiejszym świecie. W krótkim czasie wirus rozprzestrzenił się niemal na całej planecie, dotychczas zmarło ponad 200 tys. osób. Nasuwa się pytanie: jak do tego doszło i co było bezpośrednią przyczyną masowego zarażenia ludzkości niebezpiecznym mutantem?
Głośno zastanawiają się nad tym prezydent Trump i rząd Australii, reszta świata strachliwie milczy. Komuniści chińscy krytykują Trumpa i Australijczyków, a wszelkie ich sugestie nazywają politycznymi wymysłami. Tylko czy zbieżność faktów, które tę pandemię zapoczątkowały, nie jest zastanawiająca? Otóż ogniskiem zarazy stało się 11-milionowe chińskie miasto Wuhan, stolica prowincji Hubei. Czy funkcjonujące tam Wuhan National Biosafety Laboratory, które zajmuje się badaniem niebezpiecznych patogenów, nie miało czasami wpływu na rozprzestrzenienie groźnego wirusa po całym świecie? Dlaczego władze chińskie nie zareagowały natychmiast na zaistniałą sytuację i nie wstrzymały wewnętrznej i międzynarodowej komunikacji lotniczej?
Poza tym nasuwa się zasadnicze pytanie: ilu tak naprawdę Chińczyków zmarło z powodu pandemii? Oficjalna liczba podawana przez władze komunistyczne to ok. 4,5 tys., co wydaje się kosmicznym kłamstwem. Są dwie odpowiedzi na to pytanie: pracując w Wuhan nad patogenem SARS-CoV-2, chińscy naukowcy wypracowali przeciwciała, które zastosowali w leczeniu zarażonych, i wtedy podana liczba rzeczywiście może być prawdziwa. Jeżeli taki specyfik nie istnieje – liczba ofiar pandemii w Chinach ma niewątpliwie wymiar katastroficzny, lecz tego nie dowiemy się nigdy. I najważniejsza konkluzja: a może jest to świadoma próba destabilizacji światowej gospodarki, by stać się niekwestionowanym hegemonem w obszarze ekonomii, zbrojeń oraz ekspansji (zwłaszcza na kontynent afrykański)? Cóż, sami wyhodowaliśmy tę hydrę i daliśmy jej przyzwolenie na kontrolę naszego przemysłu i handlu. Światowe koncerny przenosiły swoją produkcję do Chin, gdyż siła robocza w Chinach była bezkonkurencyjnie tania. To nic, że zakrawało to na niewolnictwo, że na taśmach produkcyjnych zatrudniano dzieci. Prawa człowieka? Można przymknąć oko w Berlinie, Tokio, Waszyngtonie, Londynie. Za to tanio, i to jest najważniejsze! Co, w Chinach totalna cenzura, zabijają przeciwników politycznych? A co nas to obchodzi? Za to tanio. Czy świat po tak kosztownej lekcji nabierze rozumu?
Piotr Hlebowicz
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 18(50) 30/04-08/05-2020