Głośnym echem odbiła się ostatnio sprawa działającej także w Wilnie firmy oferującej krótkoterminowe wypożyczanie samochodów, której wykradziono bazę danych jej użytkowników. Jest to sprawa bardzo bolesna zarówno dla firmy (m.in. szkody wizerunkowe, utrata zaufania klientów, wysokie koszty wykrycia złamanych zabezpieczeń i naprawy systemów), jak i dla jej klientów (wszak to ich dane osobowe — imiona, nazwiska, adresy, do tego jeszcze możliwie hasła, numery kart i dokumentów, a nawet historia podróży). Przy tej okazji też widać, że w naszym kraju bardzo niska jest społeczna świadomość powagi danych osobowych i ich ochrony.
Zaczęto mówić o tym, że posiadacz czyjegoś adresu i numeru dokumentu może potencjalnie zaciągnąć na imię obcej osoby zobowiązania finansowe (np. kredyty), ukraść jej tożsamość czy po prostu taką osobę prześladować — wszak nie wiadomo, kto i w jakich celach może użyć czyjegoś adresu zamieszkania, znalezionego gdzieś w internecie. Do celów przestępczych wykorzystane mogą być zwłaszcza dane wrażliwe — dotyczące wyznania, narodowości, zdrowia fizycznego czy psychicznego i innych. Dlatego zawsze warto pamiętać o dbaniu o bezpieczeństwo swoje i swoich bliskich — by używać trudnych do odgadnięcia i zróżnicowanych (czyli: nie tego samego hasła np. do Facebooka i poczty) haseł, a przede wszystkim uważać, jakiej aplikacji zezwala się na korzystanie z jakich funkcji telefonu, a komu się udziela jakich danych. Żeby później nie bolało.