Zarówno władze w kraju, jak i medycy z przerażeniem obserwują rosnący napływ uchodźców. Władze samorządów, w których zostali tymczasowo zakwaterowani nielegalni uchodźcy, skarżą się, że załogi karetek muszą reagować na najmniejsze skargi uchodźców, a nawet fałszywe zgłoszenia.
– Pogotowie do obozowiska w Rudnikach, gdzie obecnie zamieszkują nielegalni uchodźcy, jeździ bardzo często. Na przykład, w poniedziałek można powiedzieć, że pogotowie tam dyżurowało. Jedna karetka spędziła tam sześć godzin. To sprawia wielkie trudności. Przyczyny wywoływania pogotowia są bardzo różne. Czasami są to rzeczywiście jakieś poważne przyczyny zdrowotne, gdzie medycy są potrzebni i chorego trzeba dostarczyć do szpitala, ale to są pojedyncze przypadki. Najczęściej są to błahostki, manipulacja. Zdarza się, że pogotowie przyjeżdża do jednego, a tu raptem pomoc medyczna jest potrzebna również dla kilku innych – komentuje dla „Kuriera Wileńskiego” Grzegorz Jurgo, zastępca dyrektora administracji samorządu rejonu solecznickiego.
Na poligonie w Rudnikach w rejonie solecznickim obecnie przebywa 800 nielegalnych migrantów. Władze Litwy poinformowały wcześniej o planach rozmieszczenia w tej niedużej miejscowości, liczącej ok. 500 mieszkańców, około półtora tysiąca cudzoziemców.
– Obozowisko w Rudnikach jest bardzo duże i taki mały rejon jak Soleczniki nie może zapewnić opieki zdrowotnej, ani takiej liczby karetek pogotowia dla tak znacznej liczby uchodźców. Najczęściej dojeżdża pogotowie z naszego rejonu, ale dojeżdżają też ekipy medyczne z innych rejonów, bo naszych po prostu brakuje – zaznacza rozmówca.
Danelja Laimutė Sliževska, dyrektorka Centrum Podstawowej Opieki Zdrowotnej w Solecznikach w rozmowie z „Kurierem Wileńskim“ narzeka, że załogi karetek muszą reagować na najmniejsze skargi migrantów, a nawet fałszywe doniesienia. Co gorsza, wciąż nierozwiązana pozostaje kwestia finansowania udzielanych im świadczeń zdrowotnych.
— Brygada pogotowia jedzie na każde wezwanie. Na przykład w czwartek mieliśmy dwa wezwania, ale przed południem pogotowie przyjechało do jednego pacjenta, a w kolejce stało już kolejnych 28, po południu zamiast jednego czekało 10. A więc jeden wyjazd trwa od 3 i więcej godzin. Problemów jest mnóstwo. Skargi są bardzo różne, kogoś boli noga, ręka czy brzuch, kogoś pogryzły komary, komuś po prostu zimno. Każdego trzeba zbadać, dodatkowo dochodzi problem z porozumiewaniem się. Pracować jest bardzo trudno, nie wiem, jak będzie dalej — mówi Danelja Laimutė Sliževska.
Zdzisław Skwarciany, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Wilnie, w rozmowie z „Kurierem Wileńskim“ powiedział, że liczba wezwań karetki pogotowia do Solecznik znacznie wzrosła w okresie, gdy w rejonie zostali tymczasowo zakwaterowani nielegalni uchodźcy.
— Najczęściej pogotowie jest wzywane z powodu bólu brzucha, gorączki i różnego rodzaju wysypek. Liczba wezwań wzrosła, to prawda. Pogotowie wywołują nie sami uchodźcy, ale urzędnicy ds. ochrony cudzoziemców. To do nich zwraca się uchodźca, a oni już decydują, czy rzeczywiście jest potrzebna pomoc medyczna. W rejonie solecznickim jest bardzo dużo uchodźców i gdy pogotowie przyjeżdża do jednego pacjenta, to lekarz bada dodatkowo jeszcze 2-3 pacjentów i spędza tam mnóstwo czasu. Podsumowując, na dobę z powodu 10 wezwań musimy zbadać średnio 30 pacjentów tylko wśród nielegalnych migrantów. Lekarze mają problemy z porozumiewaniem się z uchodźcami, zwłaszcza, gdy obok nie ma tłumacza — relacjonuje Zdzisław Skwarciany.
Czytaj więcej: Samolot z Iraku do Mińska przyleciał pusty. Irak: Ma zabrać chcących wrócić
Merowie samorządów, w których tymczasowo zamieszkują nielegalni uchodźcy, mówią, że z powodu migrantów mają wiele problemów związanych ze służbą zdrowia. Karetka pogotowia jest „nękana“, brakuje tłumaczy, mało kto zna francuski, porozumieć się z nimi jest bardzo trudno. Skarżą się także, że w sytuacji, gdy pacjenta trzeba dostarczyć do szpitala, to należy czekać na policję, czasami dość długo. Lekarze tracą na to czas, a inni, którzy potrzebują pomocy, nie mogą jej uzyskać, ponieważ pogotowie jest zajęte. Pracy jest mnóstwo, migranci mają cały pakiet chorób przewlekłych, a w dodatku zdarzają się symulacje, kłamstwa. Straż Graniczna to nie medycy, więc jeśli zgłasza się do nich osoba ze skargami zdrowotnymi, od razu wybierają łatwiejszą drogę i wzywają pogotowie.
W komunikacie ministerstwa ochrony zdrowia dla „Kuriera Wileńskiego” poinformowano, że w celu usprawnienia pracy medyków opracowano projekt na polecenie ministra ochrony zdrowia Arūnasa Dulkysa.
„Ma powstać mobilny zespół, który będzie selekcjonował pacjentów, aby pogotowie nie jeździło po każdym ukąszeniu komara. Dyżurny zespołu mobilnego z przedstawicielem ochrony zadecydują, do kogo wezwać karetkę. Będzie także brygada z lekarzem rodzinnym, pielęgniarką. Przeprowadzą inspekcję, ustalą, kto potrzebuje pomocy drugiego stopnia.
Została zatwierdzona procedura, jak powinna wyglądać ocena stanu zdrowia oraz pomoc medyczna pierwszego i drugiego stopnia, ocena stanu zdrowia uchodźcow nielegalnie przekraczających granicę państwową Republiki Litewskiej. Władze samorządów zostały upoważnione do zorganizowania mobilnych zespołów na terytorium samorządu. Do zespołów mobilnych mogą należeć także specjaliści ds. osobistej opieki zdrowotnej z innych samorządów, którzy mogą współpracować na podstawie umów o współpracy.
Czytaj więcej: Podwójne ogrodzenie na granicy. Milionowy przetarg
Cena jednej usługi medycznej świadczonej przez zespół mobilny wynosi 24,59 euro. Ile takich usług będzie świadczonych, zależy od przepływu i stanu zdrowia cudzoziemców. W przypadku gwałtownego pogorszenia stanu zdrowia pacjenta poza godzinami pracy grupy mobilnej – powinna być przywołana karetka pogotowia.
Karetka pogotowia może zostać wezwana wyłącznie przez urzędnika ds. ochrony cudzoziemców, po telefonie do dyspozytora pogotowia i opisie stanu zdrowia pacjenta. Decyzję o udaniu się pogotowia do miejsca tymczasowego zakwaterowania cudzoziemców podejmuje dyspozytor” — napisano w komunikacie.