Więcej

    Kody kulturowe wojny na Ukrainie

    Często ludzie, by oddać sens dziejących się wydarzeń, odwołują się do porównań znanych z literatury, kina lub teatru. Nie inaczej jest podczas trwającej dziś wojny, gdy Ukraińcy, opisując swój konflikt z Moskwą, sięgają po motywy obecne w kulturze i sztuce, a więc łatwo rozpoznawalne przez rzesze odbiorców. Często zatem rosyjscy żołnierze, nawet w oficjalnych komunikatach państwowych, nazywani bywają orkami, czyli negatywnymi bohaterami Tolkienowskiej sagi „Władca Pierścieni”. Orkowie to plugawe i tępe monstra służące złu i niecofające się przed żadną niegodziwością i zbrodnią. Trzymajmy się tej terminologii – Kreml jest Mordorem, czyli siedzibą absolutnego zła, zaś oko Saurona to wzrok Putina, który przynosi zagładę każdemu, na kim spocznie. Ukraińcy broniący się przed siłami ciemności przypominaliby więc elfy lub hobbitów, dzielnie strzegących swej krainy Shire. Inni porównują z kolei obecne starcie między Moskwą a Kijowem do słynnego cyklu filmowego „Gwiezdne wojny”, w którym Imperium Galaktyczne pragnie narzucić swoje totalitarne rządy całemu kosmosowi.
    Owym „imperium zła” jest oczywiście Rosja, której przywódcy przeszli na „ciemną stronę mocy”. Na szczęście znajduje się garstka odważnych rycerzy Republiki, którzy rzucają wyzwanie zwyrodniałemu mocarstwu. Znacznie bardziej zaskakujące jest za to porównanie dzisiejszej sytuacji nad Dnieprem do słynnego filmu familijnego „Kevin sam w domu”. Główny bohater, mały chłopiec, nie jest traktowany poważnie nawet przez najbliższych. Rodzina zapomina o nim, gdy wylatuje na zimowe ferie, a on zostaje sam w pustym domu. Podobnie Ukraina: nie traktowana na serio przez Europę, zostaje przez nią pozostawiona sama sobie. W dalszej części filmu chłopiec toczy bój z dwoma przestępcami, których bezwzględności dorównuje jedynie ich głupota. Dzieciak skazany jest na porażkę, a jednak dzięki swej przemyślności i przeróżnym fortelom udaje mu się pokonać psychopatycznych osiłków. Zupełnie jak dziś Ukraina. Wszystkie przywołane wyżej porównania mieszczą się w tym samym schemacie narracyjnym: ktoś słaby i szlachetny zostaje napadnięty przez kogoś silniejszego i bezwzględnego; wydaje się, że nie ma żadnych szans, a jednak to on odnosi zwycięstwo. Wszystkie te opowieści są więc w sumie różnymi wariacjami na temat tej samej biblijnej historii o Dawidzie i Goliacie. Miejmy nadzieję, że tak samo zakończy się wojna na Ukrainie.      


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 17(50) 30/04-06/05/2022