Więcej

    Szamańskie zaklęcia

    We wrześniu roczna inflacja na Litwie osiągnęła rekordowy poziom 24,1 proc., w październiku ciut się obniżyła do 23,6 proc. Jest to ponury wynik, wskazuje on bezpośrednio, jak straciły wartość pieniądze litewskich obywateli.

    Zduszenie inflacji jest podstawowym celem makroekonomicznym każdego państwa, bowiem jeśli inflacja trwa zbyt długo albo jest zbyt wysoka, to potrafi zniszczyć i wzrost gospodarczy, i napędzić bezrobocie. Gdy patrzy się jednak na retorykę i istotę obecnej debaty budżetowej na Litwie, nie wygląda na to, aby dało się smoka inflacyjnego opanować bez istotnych kosztów społecznych i podejmowane przez rząd działania stanowią bardziej szamańskie zaklęcia niż skuteczne kroki. Planowane działania związane z podwyżką dochodów gospodarstw domowych czy zachowaniem ulg VAT są tylko łagodzeniem skutków inflacji i w żadnym przypadku nie likwidują jej przyczyn. Nie od dziś bowiem wiadomo, że jedyną skuteczną drogą zwalczania inflacji jest ograniczenie popytu. A co z popytem na Litwie?

    Gospodarstwa domowe podczas pandemii tak naprawdę nie zbiedniały. Ilość gotówki będącej do dyspozycji mieszkańców Litwy w okresie 2020–2022 (bierzemy pod uwagę wyniki II kwartału) wzrosła o 52 proc. i wyniosła 3,7 mld euro, depozyty w bankach wzrosły o 35 proc. i wyniosły nieco ponad 16 mld euro. Wolniejszy wzrost depozytów jest zrozumiały, bo jaki szaleniec będzie trzymać wkłady przy ujemnym lub bliskim mu oprocentowaniu. Tak więc naród ma do dyspozycji poważny wzrost dochodów, wywołany m.in. rozdawaniem pieniędzy podczas pandemii. Inflacja rośnie, gdy ludzie czują optymizm i wydają pieniądze, czasami też obawiając się, że ich wartość spadnie z powodu tejże inflacji. Również wzrost cen nieruchomości wskazuje na ucieczkę od inflacji, tym jednak jest napędzany wzrost tychże cen. W krajach posiadających walutę narodową ilość pieniądza można regulować poprzez kurs walutowy, na Litwie jednak rząd nie ma wpływu na politykę monetarną (bo nie ma litów), może wywierać wpływ na gospodarkę tylko poprzez politykę fiskalną – stąd musiałby zwiększyć podatki i nie podwyższać wypłat i świadczeń. Nie jest to do przyjęcia dla polityków, ponieważ rodzi recesję. Z wysoką inflacją jednak jest tak, że przy dłuższym jej panowaniu pojawia się ryzyko utraty konkurencyjności państwa i następuje fala bankructw przedsiębiorstw, co w rezultacie daje jeszcze gorsze wyniki niż wczesne kroki przeciwdziałające rozkręcaniu się spirali inflacyjnej. Na razie jednak rząd ogranicza się zaklęciami, które nikogo jeszcze nie uratowały.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 47(137) 26/11-02/12/2022