Porozmawiajmy nie o propagandzie, ale o „medialnej ploteczce”. Faktoidy, bo o nich mowa, czasem są przedstawiane jako „małe fakty, ciekawostki”, ale to definicja niepoprawna. W istocie faktoid to nieprawda, która zaczyna być uznawana za prawdę dzięki temu, że ukazała się w mediach. Jak to działa? Dzięki odpowiednim wyrażeniom — czytelnika lub widza oszukać można „legalnie”.
Wspomniane faktoidy tworzy się stosując odpowiednie metaoperatory. To takie mądre słowo na „zabiegi”.
Nie wchodząc jednak w szczegóły, najprościej będzie przyjrzeć się niektórym przykładom takich zabiegów. Z takich sztuczek korzysta m.in. Rosja, ale także portale plotkarskie i strony parające się oszustwem.
Czy faktoid jest propagandą? Nie, ale może być jej elementem. „Twarda” propaganda tworzy wydarzenia lub je „wyjaśnia”. Np. zbrodnia w Buczy — inscenizacja, rzeź Mariupola — mordowali Ukraińcy, 13 stycznia na Litwie — swoi do swoich strzelali. Z kolei faktoidy funkcje mogą mieć dwie: zarobić na kliknięciach lub „nahadzić” — czyli nabrudzić, zepsuć atmosferę. Na przykład — wypromować artykuł o końcu świata (i zarobić na klikalności) albo sprawić wrażenie, że Litwa jako niepodległe państwo nie ma racji bytu.
Eksperci mówią wprost: nie ma ekspertów!
Jak wspominałem, nieprawdę „uprawdziwić” można sztuczkami perswazyjnymi. Jedną z takich sztuczek jest powołanie się na autorytety, nawet jeśli… nie istnieją. Nie musimy wymyślać nazwisk — wystarczy, że powołamy się na zbiorowość. Nie przypiszemy, np. politologowi Andrzejowi Pukszto, słów, których nie wypowiedział (bo pomijając, że to chamstwo, na to jest paragraf). Ale możemy powołać się na „ekspertów”. Spróbujmy: „Eksperci nie mają wątpliwości: Polacy na Litwie nie należą do obywateli pokojowo nastawionych”. Tłumaczę, co zrobiliśmy — po pierwsze, powołaliśmy się na ekspertów, których nie musimy nawet wskazywać, bo to „jacyś tam, gdzieś”, ale już brzmi autentycznie. Po drugie, zastosowaliśmy eufemizm, udelikacenie („nie należą do obywateli pokojowo nastawionych” zamiast napisania wprost), który oddala od nas odpowiedzialność za słowa. Gdybyśmy napisali, że Polacy na Litwie są elementem wywrotowym, który tylko czeka na przeprowadzenie zamachu stanu, moglibyśmy być podani do sądu za rozniecanie waśni narodowych oraz powielanie kłamliwych informacji. I słusznie!
Nieraz słyszeliśmy, jakie to dziwy ogłaszają amerykańscy naukowcy. Jeśli nie podano, jakiej uczelni to są naukowcy, jakie mają nazwiska i czym się zajmują, to powinniśmy szerzej otworzyć oczy i podchodzić do rewelacji „naukowców” z dozą sceptycyzmu. O ile w latach 90. takie artykuły pisano, bo taka była praktyka dziennikarska, tak dzisiaj, w czasach Internetu, dobrze jest takie wieści sprawdzać. Ileż to już razy czytałem o „badaniach”, które rzekomo przeprowadzili… właśnie „amerykańscy naukowcy”. Czemu nie rodzimi, litewscy lub polscy? Zbyt łatwo udowodnić, że takie badanie nie miało miejsca. A jak amerykańscy, gdzieś tam, to kto wie — może to prawda? „No co my prości ludzie możemy tam wiedzieć” — jak to mawiają w Rosji.
Oni nie chcą, żebyśmy o tym pisali…
Jak informacja jest wyjątkowa, nawet dla autora, to łatwiej ją sprzedać jako prawdę. Tutaj robotę wykonają takie sztuczki, jak: „nikt nie chciał wierzyć, ale…”, „zszokowało nawet zwolenników…”, „nikt ci o tym nie powie…” albo właśnie: „oni nie chcą, żebyśmy o tym pisali, ale…”. Gdy w tekście próbuje się w ten sposób podkreślić wyjątkowość, wręcz tajność informacji, powinna się nam zapalić lampka alarmowa.
Jak zwykle, lewactwo wpadło w szał
Jeszcze jedną metodą dodania autentyczności dla doniesień jest wskazanie, że jest to rzecz powtarzająca się. Np. „jak zwykle, lewactwo wpadło w szał”, „jak co roku, Polacy nie zaliczają egzaminów z języka litewskiego” i tak dalej, i tak dalej. Podkreślając, że coś jest powtarzalne — nawet jeśli nie jest bądź przyczyny są głębsze — „przemycamy” do świadomości już jakieś twierdzenie, które zostaje w głowie. I tak więc, „lewactwo” będzie agresywne i niepoczytalne, a Polacy na Litwie nie znają języka litewskiego. Albo nawet gorzej — nie chcą się uczyć! I tu jest pies pogrzebany, propaganda wykonała swoją robotę. Nie będzie to informacja sama w sobie, ale gdzieś w głowie puści kiełki i będzie siedziało i wpływało na nasze postrzeganie rzeczywistości.
Nie chcę o tym mówić, ale niestety to prawda
Ten zabieg zastosowałem już w tytule artykułu. Można przeszmuglować obraz świata i w inny sposób — nie zgadzając się z samym sobą! Jeśli autor informuje o czymś, o czym nie chce, bo jest nie po jego myśli i o tym informuje, to może być kolejna sztuczka. „Nie chcemy o tym pisać, ale Polacy na Litwie jednak są rosyjskimi agentami”. Jest to schemat psychologiczny — dziennikarz „nie chce, ale musi”. A skoro zdecydował się już napisać o czymś, czego przyznać nie chce… To musi być potwierdzona prawda. I potwierdzać jej dodatkowo nie trzeba. Jeśliby ktoś uważał, że „Polacy na Litwie są agentami”, to by to napisał wprost oraz przywołał argumenty, dlaczego tak uważa. Jeśli stosuje takie zabiegi, jak powyżej… Uważajmy.
Kiedy jak jest?
Jeśli wszyscy w coś wierzą, to coś w tym musi być. I tak, jeśli napiszemy: „każdy wie, że obecny rząd został mianowany przez reżim USA”, albo „nikt nie wątpi w to, że szczepionka zabija”, albo „powszechną wiedzą jest, że obecny rząd na Litwie nie został wybrany w wyborach, tylko w Waszyngtonie” — to automatycznie zaczyna brzmieć jak prawda. Jak coś, co jest przykrywane medialnym pudrem, ale wypływa na wierzch — bo oliwa sprawiedliwa na wierzch wypływa! Na podstawie jakich badań stwierdza się tych „wszystkich”, skąd wiemy, co jest wiedzą powszechną, a co nie? To nie jest nawet istotne — istotne jest to, że to przeczytaliśmy, zapomnieliśmy, a wrażenie w głowie pozostało. Stąd się biorą informacje, które „gdzieś już słyszałem, ale nie pamiętam, gdzie”.
Czytaj więcej: Na pierwszej linii obrony przed rosyjską propagandą. IX Zjazd Federacji Mediów Polskich na Wschodzie
Kiedy wiedzieć?
Wiadomo, powyżej opisałem tylko część sposobów tworzenia faktoidów. Profesjonalnie nazywa się to „treścią noszącą znamiona faktoidu”, potocznie — plotką. I plotka jest najlepszym określeniem, bo działa w bardzo podobny sposób. „Krysiu, ja nie wiem, czy to prawda, ależ mnie w pracy powiedzieli, nie powiem kto, ale że ta od Jana Kowalskiego to z połową kadry spała”. I plotka gotowa, zbudowana tymi samymi metodami.
Czy wskazane powyżej wyrażenia zawsze świadczą o próbie manipulacji? Niekoniecznie. Czasem bywają stosowane jako skrót myślowy (na przykład, zamiast wymieniania rady naukowej, napiszemy „naukowcy”). Trzeba zwrócić uwagę na natężenie takich sztuczek w tekście. Jeśli z artykułu aż ścieka, to najprawdopodobniej mamy do czynienia z faktoidem.
Artykuł został napisany na podstawie badań i opracowań prof. Grażyny Habrajskiej, dr Anity Filipczak-Białkowskiej, prac dr. hab. Jana Kajfosza, opracowań własnych oraz osobistego doświadczenia.
Projekt jest częściowo finansowany przez Departament Mniejszości Narodowych przy Rządzie RL