„I żeby, Panie, jak najszybciej przyszła wiosna…” — to już stały tegoroczny dodatek do próśb skierowanych do Najwyższego. Modlą się nie tylko bogobojni obywatele. „O Boże!” — wołają wszyscy co miesiąc, kiedy otrzymują rachunki za ogrzewanie.
Ludzie więc z ogromną nadzieją wypatrują znaków na niebie i ziemi — czekają zbawczego ciepła wiosny. O ile z powracającym z ciepłych krajów ptactwem są jeszcze problemy, o tyle odmarzająca ziemia już darzy kwiatkami.
W telewizji, radiu, gazetach jako radosne wydarzenie ogłoszono wszem i wobec nieoczekiwane pojawienie się niebieskookich przylaszczek. Ale się ludziska ucieszyli!
Będzie wczesna wiosna? Podobno jelenie już zaczynają gubić poroże, co zazwyczaj robią w końcu lutego.
Tymczasem zaraz będzie przepowiednia, bliższa czasowo, ale dalsza odległościowo — z Ameryki. Otóż tamtejsi mieszkańcy, hen za oceanem, od wieków wierzą w proroctwo świstaków, takich miejscowych afrowiewiórów.
2 lutego będzie wielki dzień. Jeśli zwierzę wylezie z nory i zobaczy swój cień — czeka nas, o zgrozo, jeszcze długa zima… Natomiast jeśli cienia nie będzie — wkrótce nadejdzie wiosna!
Z dotychczasowych statystyk wynika, że sprawdzalność przepowiedni pewnego świstaka z Punxsutawney jest piorunująca — wynosi aż 50 proc.!
Czytaj więcej: Gdzie ta zima, która szczypie w uszy?