Wchodzimy do sklepu, już na progu klnąc na horrendalne ceny sieci handlowych, w których to sieciach trzepocemy jak te bezradne ryby. Cóż, rewolucji nie zrobimy, ale przynajmniej musimy wiedzieć, że wielkiej nam łaski nie robią, kusząc wszelkiego rodzaju zniżkami i „okazjami roku”.
Wielkie sieci handlowe za to, że u nich kupujemy, muszą nam jeszcze dopłacać. Tak, tak! Czy wiecie, że powszechne już kasy samoobsługowe wymyślono nie dla dobra konsumentów, a dla zysków supermarketów? Brakowało im sprzedawców, którym mało płacili, więc postanowili zaprząc do roboty osły sklepowe, czyli nas. Jeszcze i marchewkę na patyku przed nosem zawiesili: „W nowych kasach szybciej się zakupisz!”.
Po pierwsze — guzik prawda, bo kolejki tam jeszcze dłuższe i w niektórych można płacić tylko kartą. Po drugie — dlaczego muszę robić za ekspedienta?! Niech będzie przynajmniej za to jakaś zniżka. Choć 3-procentowa, a nie te „ślozy” na kwicie — kilka, kilkanaście centów „premii” do kolejnego zakupu.
I jeszcze — taromaty. Władze trąbią o sukcesie ekologicznym, a my po prostu musimy zabrać swoje pieniądze. Owszem, kaucja dyscyplinuje, ale wystarczy rzut oka na kolejkę przed zielonymi budami. W karnym szeregu stoją i „sinie nosy” i dzieciaczki – po butelkowe „kieszonkowe” od rodziców. Choćby jakiś daszek przed padającym śniegiem…
Czytaj więcej: Taromaty oczyszczają środowisko