Porównując dane z grudniem 2021 r., w ciągu roku siła nabywcza mieszkańców zmniejszyła się o 6 proc. Z danych Agencji Danych Państwowych wynika, że w ostatnim miesiącu 2022 r. sprzedaż detaliczna skurczyła się o 6,2 proc. Swedbank w specjalnym oświadczeniu podał, że w grudniu rozliczanie kartami płatniczymi oraz gotówką również zmniejszyło się o mniej więcej 6 procent. Poza tym w grudniu minionego roku sprzedaż artykułów spożywczych zmniejszyła się o 10 proc., chociaż liczba mieszkańców kraju wzrosła o 2 proc.
Czytaj więcej: To będzie trudny rok: prognozy gospodarcze na rok 2023
Ceny rosną szybciej
Celem organizacji pozarządowej Centrum Obrony Praw Konsumentów, działającej na Litwie od 22 lat, jest m.in. edukacja konsumentów w zakresie handlu detalicznego artykułów spożywczych, sprzedaży internetowej, usług telekomunikacyjnych.
— Sprawa jest kompleksowa. Ceny skoczyły w górę bardzo mocno, natomiast wynagrodzenia — nie. Generalnie to jest znana sytuacja, że ceny zawsze rosną szybciej niż wynagrodzenia. To, co wskazują podane dane, że wśród ludzi pozostaje coraz mniej oszczędności finansowych. Plus dochodzą wysokie ceny na energię cieplną. To dotyczy zarówno drewna na opał, jak również ogrzewania centralnego. Generalnie sytuacja jest widoczna gołym okiem bez zbędnych badań. Gdyby były odpowiednie, długoterminowe badania dotyczące sytuacji na rynku konsumenckim, to wówczas można byłoby w dłuższej perspektywie zbadać, jak i dlaczego mienia się siła nabywcza mieszkańców — analizuje w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” szef organizacji Paulius Mereckas.
Tymczasem ekonomistka Swedbanku, Greta Ilekytė, nie ocenia tak dramatycznie sytuacji. Jej zdaniem święta 2021 r. to był okres, kiedy po prawie dwóch latach izolacji pandemicznej zniesiono sporo ograniczeń covidowych. To wywołało boom konsumpcyjny. Dlatego spadek o 6 proc. nie świadczy o żadnych apokaliptycznych scenariuszach. „Oczywiście, do tego przyczynił się dwucyfrowy wzrost wynagrodzeń i rekordowy poziom bezrobocia. Trzeba też uwzględnić inicjatywę rządu o rekompensacie na energię, wzrost minimalnego wynagrodzenia oraz inne narzędzia wspomagające. Tylko 16 proc. gospodarstw domowych mieszka w pomieszczeniach, gdzie trzeba płacić podwyższone odsetki bankowe” — podkreśliła w specjalnym oświadczeniu przedstawicielka banku. Przykładowo w Estonii tego typu mieszkań jest 1/3 ogółu, a w Szwecji ponad 50 proc.
Dwuznaczne tendencje
W ciągu ostatniego kwartału 2022 r., kiedy mieliśmy największy wskaźnik inflacji w kraju, wydatki w lokalach gastronomicznych wzrosły o 12 proc. „Mamy więc do czynienia z dwuznacznymi tendencjami. Wygląda na to, że dopóki jedna grupa ogranicza się do zakupu towarów niezbędnych, to w przypadku innych siła nabywcza zmieniła się minimalnie. Dlatego część mieszkańców mogło nadal wydawać pieniądze na rozrywkę” — wytłumaczyła Greta Ilekytė.
Zdaniem przedstawicielki banku sytuacja w najbliższych miesiącach będzie się zmieniała na korzyść mieszkańców. „W styczniu ceny na Litwie wzrosły o 0,6 proc. i były o 18, 4 proc. większe niż przed rokiem. Wydaje się jednak, że to już ostateczny skok i następne miesiące przyniosą deflację, kiedy pewne produkty w sklepach zaczną tanieć” — sądzi ekonomistka.
Opóźniona reakcja
Czy rząd wystarczająco uwagi poświęca konsumentom? Czy reakcja instytucji państwowych jest odpowiednia do wyzwań rynku?
— Jak reagują na sytuację w kraju instytucje w kraju? Zazwyczaj instytucje czynią to z dużym opóźnieniem. Państwo zaczyna reagować, kiedy już mamy do czynienia z problemem. Nie chodzi mi tylko i wyłącznie o obecny rząd. To dotyczy też poprzednich ekip rządzących. Zdarza się, że są podejmowane odpowiednie kroki, które nie zawsze są korzystne dla konsumentów. Z pewnością mieszkańcy mogą poczuć się odrzuceni — dzieli się swymi przemyśleniami Mereckas w rozmowie z „Kurierem Wileńskim”.
Problemem naszego kraju, jak twierdzi prezes Centrum Obrony Praw Konsumentów, jest pewna pasywność samego społeczeństwa. Ludzie, którzy mają do czynienia z problemami gospodarczymi lub finansowymi, zazwyczaj zmagają się z nimi w pojedynkę. W obrębie własnej rodziny.
— Nie jesteśmy Francją. Nie mamy tradycji wychodzenia na ulicę i protestowania przeciwko odpowiednim decyzjom państwa. Czasami związki zawodowe organizują manifestacje, które również nie cieszą się zbytnią popularnością. Nie wiem, czy to można nazwać pasywnością. Określiłbym to raczej zniechęceniem i ogólnym zmęczeniem społecznym. Niestety, w ciągu iluś tam lat w społeczeństwie wypracowały się odpowiednie postawy. Mówiąc o krajach rozwiniętych, takich jak Francja, tam, gdzie demokracja istnieje o wiele dłużej, to tam społeczeństwo wypracowało odpowiednie mechanizmy, wyniku czego potrafi zjednoczyć się i wspólnie walczyć o swoje prawa — dodaje Paulius Mereckas.
Czytaj więcej: Koniec strajku transportu publicznego w Wilnie. Osiągnięto porozumienie