Więcej

    Pisze agent do agenta

    Z okazji 14. rocznicy wstąpienia na tron patriarszy w Moskwie list gratulacyjny do Cyryla napisał zwierzchnik Kościoła prawosławnego w Polsce arcybiskup Sawa. Był on jedną z niewielu osób – oprócz Władimira Putina, Aleksandra Łukaszenki i przywódców rosyjskiego państwa – które zauważyły ów jubileusz i nadesłały patriarsze moskiewskiemu pisma z życzeniami. W swoim liście Sawa napisał, że dzięki Cyrylowi „Rosyjska Cerkiew Prawosławna lśni duchowym odrodzeniem i służy przykładem dla innych”.

    Dodał też: „Wrogowi wiary nie podoba się stabilność Cerkwi – stara się ją zniszczyć. Naocznie świadczy o tym to, co stało się w Ukrainie. Jednak moc Boża jest wielka – jest ona niezwyciężona. Głęboko wierzymy, że zło niszczące boski cerkiewny organizm zostanie zniszczone przez zwycięzcę śmierci i piekła – Chrystusa”. W kontekście obecnej wojny powyższy list trudno nazwać inaczej niż skandalicznym. Nie znalazło się w nim ani jedno zdanie mówiące o haniebnej roli, jaką odgrywa obecnie Rosyjska Cerkiew Prawosławna, która – zasłaniając się imieniem Chrystusa – błogosławi ludobójstwo dokonywane na bezbronnej ludności cywilnej. Pisząc tego rodzaju list w takim właśnie momencie, komplementując Cyryla (kiedyś agenta KGB) i przemilczając jego poparcie dla zbrodni, arcybiskup Sawa de facto wsparł postępowanie patriarchatu wobec Ukrainy.

    Powszechne oburzenie, z jakim spotkało się w Polsce pismo zwierzchnika polskiego prawosławia, spowodowało, że zaczął tłumaczyć się ze swego postępowania. Oświadczył: „Potępiałem i potępiam zbrodniczą inwazję Federacji Rosyjskiej na niepodległą Ukrainę; wielokrotnie wyrażałem swoje zdumienie i zażenowanie wypowiadanymi przez patriarchę Cyryla słowami na temat tej wojny”. Skąd jednak wziął się w ogóle tak serwilistyczny ton arcybiskupa Sawy w liście, który natychmiast został nagłośniony w Moskwie jako poparcie dla polityki patriarchatu moskiewskiego wobec Ukrainy? Być może światło rzucają na to zachowane w Instytucie Pamięci Narodowej akta prowadzonej przez Służbę Bezpieczeństwa akcji przeciw polskiemu prawosławiu pod kryptonimem „Bizancjum”. Wynika z nich, że Michał Hrycuniak (przyszły arcybiskup Sawa) od 1965 r. był świadomym i tajnym współpracownikiem SB. Ze wspomnianych materiałów wyłania się obraz gorliwego agenta donoszącego na biskupów, duchownych i świeckich niepokornych wobec komunistycznych władz. Jak widać, gorliwość została mu do dziś.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 6(18) 11-17/02/2023