Więcej

    Ukraińskie lekcje z wojny

    Para emerytów spędziła na Litwie dziewięć miesięcy. On – urodzony na Syberii, ona – na wschodzie Ukrainy. Całe życie przepracowali z jednym z wielkich zakładów Zaporoża. Całe życie mówili wyłącznie po rosyjsku. Całe życie nie zastanawiali się za bardzo nad kwestiami tożsamości.

    Zmieniła to rosyjska inwazja 24 lutego 2022 r., która zmusiła ich do opuszczenia rodzinnego Zaporoża. Wrócili do siebie po ukraińskiej kontrofensywie, mimo że w Zaporożu nadal nie jest do końca bezpiecznie. „Ale zawsze to u siebie”. Wraz z kolegą, u którego mieszkali w Wilnie, odwiedziliśmy ich w mieszkaniu na osiedlu bloków sowieckiego budownictwa. Nie była to planowana i zapowiadana wizyta, ale zostaliśmy wręcz przymusem posadzeni do stołu z domowym obiadem. Naszych emerytów przyszła odwiedzić też córka z zięciem. Nestor rodu, Sybirak bez ukraińskich korzeni, nie szczędzi gorzkich słów pod adresem najeźdźców. Najłagodniejsze ich określenia to „oni” i „tamci”. Z rodziną „stamdąd” przestał rozmawiać, jak też uważać ich za swoich – po tym, jak próbowali mu tłumaczyć o „denazyfikacji”. „Ja nie jestem nazistą, a to mnie napadli w moim kraju”.

    Mimo silnej (bo podżeganej przed wojną przez rosyjskie media) w rodzinie nostalgii za sowieckimi czasami nikt nie ma złudzeń. Nikt nie gada głupot w stylu: „ale Ameryka”, „ale geje”. Wszyscy rozumieją, że nie o to chodzi w rosyjskim imperializmie, który ich najechał. Oprócz strat wojennych, wielkich dramatów pojawiają się też żale mniejsze. „Boli mnie, że odebrali nam nasze morze. Zawsze o tej porze jeździliśmy do Berdiańska, a teraz oni…” – mówi córka, pracująca w stołówce tejże fabryki, w której pracowali jej rodzice. „Ale przecież jeszcze będziemy mogli znów tam jeździć, prawda?”.

    Przez chwilę zdaje się walczyć ze sobą, odsuwać pojęcia świata, który został bezpowrotnie zdeptany przez rosyjskie buciory. „Jeszcze odzyskamy, odbijemy nasz Berdiańsk”. Nikt przy zdrowych zmysłach tam nie wierzy w „bratniość narodu rosyjskiego” czy tworzenie z nim wspólnego państwa albo inszego sojuszu. Wśród prostych ludzi, którzy trzy dziesięciolecia niepodległości ciężko pracowali i tęsknili za sowieckim sojuzem, rodzą się nowe uczucia: gniewu za niesprawiedliwą wojnę, ale też zrozumienia, że nie ma „niech ktoś wywalczy”. Jest gniew – i „wywalczymy”.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 13(38) 01-07/04/2023