Więcej

    Pomnik kobyłce

    Nie. Nie tej, co stoi dęba z jeźdźcem. „Litewska kobyłka” — tak ironicznie oraz pieszczotliwie zwana na Wileńszczyźnie, stoi już w Kownie. W historycznie tymczasowej stolicy Litwy. Dlaczego nie w obecnej — w Wilnie?

    Może dlatego, że miasto ma już jednego rumaka na cokole, co to ze swoim panem, na drugim podwyższeniu, pod Katedrą stoi. Książę ten pomnikowy, Giedymin, przyśnił sobie żelaznego wilka wyjącego na górze, gdzie i teraz czerwona baszta z jego resztek zamczyska stoi.

    Tymczasem, gdzieś tam w dalekiej prowincji poniewieskiej wymyślili sobie, że też postawią rzeźbę koniowi. Zharowanej szkapie, ale razem z chłopem uczepionym pługa. Ma upamiętnić ważną rolę rolnika ryjącego rolę litewską. Co poniektórzy dobrodzieje tamtejsi radzą chłopu z pomnika przyprawić twarz pierwszego prezydenta niepodległej Litwy — Algirdasa Brazauskasa. Bo wiele z końmi miał wspólnego, choćby natenczas symboliczny udział w zawodach oraczy, choć, co prawda, niesławny, bo głęboko w ziemię tą twarzą wyrżnął… Ale chyba warto tego patriarchę socjaldemokracji krajowej przypomnieć, bo astrolodzy polityczni właśnie tej partii przyszłe zwycięstwo w wyborach sejmowych wróżą (po udanych samorządowych — sic!).

    Może coś i jest w tym politycznym podlizywaniu się… Grunt, żeby sponsor się znalazł, tylko — nie daj Boże z rosyjskimi korzeniami!

    Czytaj więcej: Przed pięciu laty Litwa pożegnała prezydenta Brazauskasa