Antoni Radczenko: Od kilku miesięcy widzimy, jak Rosjanie atakują infrastrukturę cywilną na Ukrainie. Jak minęła zima?
Artur Żak: W kilku zdaniach można określić minioną zimę jako trudną, ciemną i zimną. Zimną nie dlatego, że pogoda spowodowała te niskie temperatury, tylko ostrzały infrastruktury krytycznej. Rosjanie od początku pełnowymiarowej inwazji stosowali ostrzały infrastruktury krytycznej. Tym niemniej w październiku ubiegłego roku praktycznie wszystkie ostrzały rakietowymi pociskami manewrującymi, czy też średniego i dalekiego zasięgu, były wymierzone stricte w infrastrukturę krytyczną, infrastrukturę energetyczną i cieplną lub infrastrukturę powiązaną z dostarczaniem gazu. Dzisiaj jednak można śmiało stwierdzić, że tę wojnę o prąd Ukraina wygrała.
Rozumiem, że doświadczenia w tej kwestii Lwowa i wschodu kraju są różne…
Jak najbardziej. Ukraina jest na tyle dużym krajem, a ta wojna ma tyle różnych twarzy i wymiarów, że trudno jest porównać Lwów z południem lub wschodem Ukrainy. Rosjanom nie zależało na punktowym uderzeniu, tylko na całkowitym zniszczeniu infrastruktury krytycznej w całej Ukrainie. Tak, by całe państwo było pozbawione dostępu do prądu. Im to udało się zrobić tylko raz, gdy na terenie całego kraju zapanował tzw. blackout. Jeśli chodzi o porównanie, to we Lwowie faktycznie były tylko takie sytuacje, gdy przez kilkanaście godzin nie było prądu na terenie całego miasta. Są miejscowości na wschodzie i południu Ukrainy, które nadal są pozbawione prądu. Niemniej jednak ataki na infrastrukturę krytyczną spowodowały, że cały system ukraiński znalazł się w sytuacji patowej. Gdyby nie pomoc państw zachodnich, w postaci obrony przeciwlotniczej i wsparcia materialno-finansowego przy tych remontach, usuwaniach usterek, to sądzę, że Rosja byłaby w stanie osiągnąć swój sukces. Przez wiele miesięcy na terenie całej Ukrainy borykaliśmy się z awaryjnymi i planowanymi odcięciami prądu. Przez kilka miesięcy, nawet we Lwowie, czy Zakarpaciu, były strefy odcięć. Czyli mniej więcej przez cztery godziny mieliśmy prąd, a kolejne cztery nie mieliśmy. Mniej więcej doba dzieliła się na pół. Oczywiście nie licząc awaryjnych odłączeń, bo czasami były dłuższe odłączenia. Na przykład ich system energetyczny ucierpiał bardziej niż na zachodniej Ukrainie, więc tam czasami nawet przez kilka dni nie było prądu w niektórych częściach obwodu odeskiego, czy też w mieście Odessa.
Czytaj więcej: Artur Żak: „Wyjątkowo ważna wizyta dla lwowskich Polaków”
O ile dobrze rozumiem, notoryczne niszczenie infrastruktury krytycznej nie wpłynęło na nastroje społeczne?
Narracja rosyjska, zaczynając od Putina i kończąc na propagandystach, że ataki są robione w celu wywołania reakcji ze strony ludu Ukrainy, że tak patetycznie określę, który to zmarznięty, wyczerpany zwróci się w stronę rządu z żądaniami lub nawet z rewoltą. Tak to było ogłaszane przez notabli rosyjskich i propagandystów. Jeśli chodzi o wpływ militarny, to takie działania nie mają żadnego wpływu na działania armii ukraińskiej. Wojsko, w większości przypadków, jest samodzielne i niezależne energetycznie. Natomiast na samych żołnierzy działało to zupełnie odwrotnie, bo jeżeli wojskowy siedząc na froncie ma świadomość, że jego bliscy też cierpią, to powoduje tylko zwiększenie determinacji. Rosyjskie ataki na infrastrukturę krytyczną nie spowodowały, że ludzie chcieli „zwrócić swoje bagnety” w stronę rządu ukraińskiego.
Od kilku miesięcy mówi się o ukraińskiej kontrofensywie. Co o tym mówi się w samej Ukrainie?
Nie będę zbytnio odkrywczy, bo tych tez, dat i zasad w Internecie i przestrzeni informacyjnej jest bardzo wiele. Każdy próbuje ustalić, kiedy miałoby dojść do kontrofensywy. Rozmawiając z dziennikarzami, czy bardziej z wojskowymi i ekspertami wojskowymi, to pada kilka warunków tej kontrofensywy. Przede wszystkim muszą być odpowiednie warunki pogodowe. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że nadal na wojnie teren zdobywa się przy pomocy piechoty, która ma wsparcie jednostek pancernych i zmechanizowanych. Jeżeli gleba nie pozwala na poruszanie się tym jednostkom, to piechota nie jest w stanie dokonywać żadnych działań ofensywnych. Więc nadal czekamy, jak ziemia wyschnie. To jest jeden warunek. Drugi warunek to broń. Prezydent Wołodymyr Zełenski, jak i inni przedstawiciele rządu ukraińskiego, cały czas zaznacza, że na dany moment broni jest zbyt mało, aby dokonać skutecznej kontrofensywy. Trzecia rzecz polega na tym, że trzeba zaplanować kontrofensywę w taki sposób, żeby była najbardziej dotkliwa dla armii rosyjskiej i państwa rosyjskiego. Wielu ekspertów mówi, że w tym roku Ukraina nie tylko powinna, lecz po prostu musi dokonać takiej kontrofensywy. Niestety wielu ekspertów sądzi, że to jest rok, w którym Rosja musi ponownie uderzyć, żeby nadal skutecznie prowadzić tzw. specjalną operację wojskową, chociaż wszyscy dobrze wiemy, że to jest pełnowymiarowa wojna.
Czytaj więcej: Planowana duża kontrofensywa Ukrainy. Rozważane są dwa kierunki natarcia