Więcej

    Błyśnięcie spadających gwiazd

    Przyczyną odznaczenia przez premiera RP w Wilnie, w Dniu Polonii i Polaków za Granicą, działaczy mających sowiecko-rosyjskie powiązania nie był błąd polityczny, tylko niedopatrzenie, którym nie warto zbytnio się przejmować.

    A ponieważ pominąć ten drobny incydent całkowitym milczeniem też nie wypada, to należy z satysfakcją odnotować, że wywołana przez niego słusznie negatywna reakcja zarówno przedstawicieli Polaków na Litwie, jak i mediów w Polsce, była bardziej ostra i stanowcza od reakcji Litwinów, a nawet ją poprzedziła. A zatem, mimo że nowo ustanowiona Odznaka Honorowa za Zasługi dla Polonii i Polaków za Granicą nie bardzo pasuje do tych, którzy nie gardzą także stonkową wstążką, to wileńskie udekorowania nią mogą się okazać błyśnięciem spadających gwiazd. A czerwone pięcioramienne gwiazdy muszą upaść, nie powinno dla nich być miejsca na naszym nieboskłonie – litewskim, polskim i całego Międzymorza. Stanie się tak, jeżeli litewska klasa polityczna uświadomi sobie, że takie gwiazdy wśród litewskich Polaków swego czasu wzeszły, owszem, przede wszystkim wskutek moskiewskich prowokacji; ale podatny grunt owym prowokacjom na ziemi wileńskiej jeszcze od 1988 r. tworzyły bezsensowne antypolskie resentymenty z litewskiej strony (oczywiście, tak samo podsycane i prowokowane przez wspólnego okupanta), a później – niektóre niefortunne posunięcia władz już niepodległego kraju.

    Czerwone pięcioramienne gwiazdy muszą upaść, nie powinno dla nich być miejsca na naszym nieboskłonie.

    Jeżeli przestaną uginać się przed postulatami antypolskich fundamentalistów (jak to przez lata trwało w przypadku np. pisowni nazwisk; zresztą nielitewskie znaki diakrytyczne wciąż nie są dozwolone). Żywię nadzieję, że niezadowolenie sporej części społeczności polskiej z powodu wyróżnienia niewłaściwych osób pozwoli moim rodakom wreszcie dostrzec, że te nie są jej reprezentantami, że nie tylko Polacy w Polsce, lecz także tutejsi są ich braćmi, a szerzenie polskości na Wileńszczyźnie, w tym języka polskiego w przestrzeni publicznej, jest dobrą, a tak naprawdę jedyną receptą na jej derusyfikację, która zresztą w niczym nie uszczupli stanu posiadania języka litewskiego. Miejmy nadzieję, że tak się stanie. Podobne zgrzyty mogą zdarzyć się także w przyszłości, a do czasu ostatecznego upadku i rozpadu imperium zła z pewnością będziemy mieli do czynienia także ze świadomymi prowokacjami, jak już od lat, mającymi na celu skłócenie naszych narodów. Ale, jeżeli reakcja na nie będzie podobna jak 2 maja tego roku, wszystko będzie dobrze!


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 19(55) 13-19/05/2023