Więcej

    Kogo tu straszyć?

    Premier Litwy Ingrida Šimonytė zapowiedziała, że poda się do dymisji (ale po szczycie NATO, który będzie się odbywał w Wilnie w lipcu), jeśli parlament nie zagłosuje za przedterminowymi wyborami.

    Tego rodzaju groźba brzmi o tyle kuriozalnie, że premier stoi na czele najmniej chyba popularnego rządu w historii Litwy, którego ministrowie – jak zwłaszcza Arūnas Dulkys, Jurgita Šiugždinienė czy Aušrinė Armonaitė – są regularnie krytykowani za działalność faktycznie destrukcyjną. Šiugždinienė podała się zresztą do dymisji – ale nie motywowanej brakiem kompetencji do pełnienia funkcji ministra oświaty, lecz cieniem, jaki rzuciło na nią opublikowanie rozliczeń środków na działalność z czasów, gdy była radną samorządu Kowna. Resort oświaty nie będzie na razie miał nowego ministra, a jego pracami będzie kierowała minister sprawiedliwości Ewelina Dobrowolska. Nie jest to dobra wiadomość. Zajęta reformowaniem systemu więziennictwa i resocjalizacji Dobrowolska jest takim ministrem w tym rządzie, który w ciągu całej kadencji w zarządzanym przez siebie systemie nie dokonał żadnych skandalicznych rewolucji; z kolei w chwili obecnej chyba jedyne, co pozwoliłoby na poprawę sytuacji w oświacie na Litwie, to całkowita likwidacja ministerstwa edukacji i podległych mu instytucji, z Narodową Agencją Oświaty na czele. Ale nie traćmy nadziei, może nasza rodaczka stanie na wysokości zadania i kolejne pokolenia uczniów i nauczycieli będą wdzięczne? Swoją drogą, nie może nie dziwić inna rzecz. Do podjęcia przez parlament decyzji o samorozwiązaniu i przedterminowych wyborach potrzeba 85 głosów – a wiadomo, że zebrać tyle jest obecnie prawie niemożliwością. Tymczasem jest inna droga, prostsza – wotum nieufności wobec rządu.

    Niezależnie, czy są to ostatnie miesiące tego parlamentu, ma on okazję podjęcia decyzji ważnych i potrzebnych.

    Do przegłosowania tego wystarczy głosów 71. Czemu zatem premier nie chce pójść taką drogą i przedłożyć Seimasowi wniosku o wotum zaufania? Niezależnie, czy są to ostatnie miesiące tego parlamentu, czy też dotrwa on do końca kadencji, ma on okazję podjęcia decyzji ważnych i potrzebnych, a przy okazji silnie ograniczających potencjał korupcyjny w przyszłości. I mówię tu nie tylko o koniecznej likwidacji Ministerstwa Oświaty, ale o rzeczach poważnych: podniesieniu zarobków w sektorze publicznym, zaczynając od wynagrodzeń starostów, poprzez radnych i merów, a kończąc na posłach i ministrach. A nie się głupotami zajmować.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 21(61) 27/05-02/06/2023