Justyna Giedrojć: Jak odebrał Pan nominację do tytułu „Polak Roku 2023”?
Jerzy Karpowicz: Było to dla mnie zaskoczenie. Nie ukrywam, że znaleźć się w gronie ludzi tak zasłużonych dla polskości było przyjemną niespodzianką.
Pana zdjęcia są swego rodzaju kroniką polskich wydarzeń. Czy tematyka polskości zawsze była obecna w pana twórczości?
Moja fotografia dokumentalna oraz reportażowa w zdecydowanej większości poświęcona jest polskim wydarzeniom na Wileńszczyźnie. Od wielu lat współpracowałem i nadal współpracuję z polskimi mediami na Litwie: „Magazynem Wileńskim”, „Naszą Gazetą”, „Tygodnikiem Wileńszczyzny”, „Kurierem Wileńskim”. Moje zdjęcia nieprzerwanie ukazują się w prasie i portalach polskojęzycznych. Są to zdjęcia z koncertów polskich zespołów ludowych, festiwali folklorystycznych, festynów w Mrągowie, Lidzbarku Warmińskim, wystaw, zlotów naszych harcerzy i wielu innych przedsięwzięć odbywających się w różnych zakątkach Wileńszczyzny. Udało mi się utrwalić pamiętne chwile spotkań wilnian z papieżem Janem Pawłem II podczas pielgrzymki na Litwę w 1993 r. Te zdjęcia były prezentowane na międzynarodowej wystawie fotograficznej „Jan Paweł II: Bądźcie świadkami Chrystusa”, poświęconej 20. rocznicy pielgrzymki Ojca Świętego na Litwę. Prowadzę też kronikę Festiwali Kresowych w Mrągowie, od początku istnienia imprezy, przez wiele lat fotografuję Kaziuki-Wilniuki na Ziemi Warmii i Mazur.
Czytaj więcej: Jerzy Karpowicz, kronikarz polskości na Litwie
Pana zdjęcia zamieszczały na swoich łamach czołowe pisma litewskie, były też publikowane w albumach fotograficznych.
To prawda, współpracowałem z czasopismami „Švyturys”, „Banga”, „Jaunimo gretos”. Moje zdjęcia są w albumach: „Wilno”, „Druskieniki”, „Święto Pieśni”, „Najpiękniejsze kościoły Wilna”, „Ziemia solecznicka”, „Sakralne dziedzictwo rejonu wileńskiego”, „440 lat Unii Lubelskiej”, w almanachach „Fotografia litewska” wydawanych przez Związek Fotografików Litwy i innych.
Od ponad 60 lat patrzy Pan na otaczający świat przez obiektyw aparatu. Kiedy zrobił Pan pierwsze zdjęcie?
Fotografią zacząłem interesować się, będąc uczniem szkoły nr 40, która znajdowała się przy ulicy Legionowej, dziś Savanorių. Aparat fotograficzny kupiłem sobie sam, za zaoszczędzone pieniądze. Chciałem studiować fotografię, ale tak się złożyło, że w roku, w którym wstępowałem na wileńską politechnikę, nie było tam jeszcze takiego kierunku. Rozpocząłem więc studia na kierunku radioelektronika. Następnie podjąłem pracę w biurze konstruktorskim w Fabryce Maszyn Obliczeniowych „Sigma” — nowoczesnym na owe czasy zakładzie. Było tam też laboratorium fotograficzne. Zacząłem samodzielnie poszerzać swoją wiedzę na temat sztuki fotograficznej.
Sam Pan opanował sztukę fotografowania?
Pracując w zakładzie, czytałem literaturę specjalistyczną, organizowałem wystawy fotograficzne, wkrótce zostałem kierownikiem laboratorium. W międzyczasie zdobyłem miano starszego inżyniera oraz otrzymałem liczne świadectwa racjonalizatorskie z zakresu fotografii. W 1977 r. zostałem członkiem Litewskiego Stowarzyszenia Fotografików Artystycznych (od 1989 r. Związku Fotografików Litwy), w 2005 r. litewskie Ministerstwo Kultury przyznało mi miano twórcy sztuki. Gdy zrezygnowałem z pracy w zakładzie, coraz więcej czasu spędzałem w poszukiwaniu interesujących plenerów fotograficznych.
Na swoim koncie ma Pan ponad 30 indywidualnych wystaw. W jakich krajach były prezentowane fotografie?
Na Łotwie i w Estonii, w Polsce, Rosji, na Białorusi, w Niemczech, na Węgrzech i w Japonii. Byłem też autorem wielu wystaw tematycznych, takich jak: „Miejsca pamięci w walce o wolność Ziemi Wileńskiej”, „Zanim padłeś jeszcze ziemię przeżegnałeś”, „Stare Wilno”.
Jest Pan amatorem fotografii artystycznej. Dlaczego ten styl robienia zdjęć tak fascynuje?
Fotografia artystyczna pozwala cieszyć się pięknem tego, co otacza. Kiedy mam do czynienia z architekturą, pejzażem, szukam odpowiedniej chwili. Niekiedy mogę czekać na nią nawet rok, bo wiem, że np. wnętrze danego kościoła ujrzę w całej świetności wówczas, kiedy wiosenne promyki słońca oświetlą go w południe.
Wilno zajmuje szczególne miejsce w Pana twórczości…
Zawsze lubiłem fotografować Wilno, zarówno to stare jak i nowoczesne. Cieszę się, że utrwaliłem nieistniejące dziś fragmenty miasta, dziś to już historia…
Wielkim powodzeniem wśród zwiedzających cieszyła się Pana wystawa pt. „Wilno moja miłość”. Na jakiej zasadzie wybierał Pan zdjęcia?
Na wystawie pokazana została tylko część mego archiwum poświęconego tematyce wileńskiej. Zależało mi na wyeksponowaniu miasta w nowej odsłonie. Na ekspozycję złożyły się fotografie z różnych okresów, o zróżnicowanej tematyce. Pokazują ponad 30 lat funkcjonowania polskich organizacji, jak też życie zwykłych ludzi. Starałem się pokazać radosne wydarzenia wspólnej historii, obchody polskich świąt narodowych, rocznic historycznych, pielgrzymkę św. Jana Pawła II, działalność naszych harcerzy, powstawanie Domu Polskiego i wiele innych. Cieszę się, że wystawa była chętnie odwiedzana i wzbudziła spore zainteresowanie.
Czytaj więcej: Otwarto wystawę plenerową fotografa Jerzego Karpowicza „Wilno moja miłość”
Jakie ma Pan plany twórcze?
Moim marzeniem jest wydanie nowego albumu o Wilnie. Materiału mam dużo i chciałbym, żeby ludzie mogli obejrzeć moje fotografie w wydaniu poświęconym naszemu miastu.