To historia: twoja, moja, naszych Rodziców, Dziadków, Pradziadków. Spróbujmy tę historię ożywić, spróbujmy nadać wagę tym ludziom, którzy byli przed nami, a tamtemu pokoleniu nadać zaszczytne miano „wilnianin z międzywojnia”.
Był to dla Wilna okres bardzo łaskawy. Do naszego odzyskanego miasta zostały skierowane z Korony najznakomitsze siły intelektualne, kulturalne, edukacyjne, stworzono sieć szkół dla Wileńszczyzny. Jesteśmy spadkobiercami tego bogactwa.
W internecie znajdujemy wiele pięknych zdjęć z różnych zakątków Wilna, z ogromną miłością do naszego miasta wykonane. Jednak na tych zdjęciach nie ma ludzi, a jeśli są, to bezimienni.
Jak im się żyło w tamtym okresie, może opowiedzieć stara fotografia. Można wyczytać z niej, jakie wówczas panowały nastroje, jakie ubrania się nosiło, na zdjęciach mogą też być ludzie, którzy przeszli szlak historii polskiej. Zastanówmy się nad tym. Zostawmy dla potomnych ślad dawnego Wilna.
Szanowni Czytelnicy „Kuriera Wileńskiego”!
Rozpoczynamy cykl publikacji materiałów z rodzinnych archiwów pod tytułem: „Mój rodowód na starych fotografiach”.
Zapraszamy Was do odtwarzania tamtych wileńskich lat poprzez stare fotografie waszej rodziny wileńskiej. Poszukajcie w waszych domach zdjęcia rodzinne, opowiedzcie krótko o ludziach, którzy są na zdjęciach, oddajmy hołd ich pamięci. Fotografie powinny pochodzić z okresu międzywojnia aż do początku wojny. Można je nadać internetowo na adres mejlowy redaktora naczelnego Roberta Mickiewicza (redaktor@kurierwilenski.lt), ewentualnie dostarczyć do siedziby redakcji (ul. Birbynių 4A, Wilno). Liczymy na współpracę z Państwem.
Dziś zamieszczam pierwszy materiał do tej rubryki. Są to zdjęcia z mojego domu i domów moich krewnych.
Adamowiczowie i Roszczewscy
Tak się złożyło, że mój rodowód ma trzy źródła: rodziny Adamowiczów, rodziny Roszczewskich oraz Bazylego Kowalewicza, mego Ojczyma, który wychowywał i utrzymywał mnie od moich ośmiu lat.
Najstarszym zdjęciem w moich albumach jest zdjęcie ślubne moich rodziców, Zofii Roszczewskiej i Jana Adamowicza. W okresie międzywojennym prowadzili sklep z artykułami żywnościowymi. Ojciec zmarł wcześnie, w roku 1945, miałam wówczas siedem lat. Mama moja była bardzo lubiana przez znajomych, moich koleżanek szkolnych, z „Piątki” oczywiście, oraz z redakcji i zespołu „Wilia”. Była często zapraszana na swatkę na weselach rodziny, bo była bardzo hojna.
Ten wysoki młodzieniec w mundurze żołnierza Wojska Polskiego to Zenon Roszczewski, brat Mamy. Gdy mówiłam, że wujek był żołnierzem polskim, poprawiał mnie, że był ułanem wileńskim, a nie po prostu żołnierzem. Wyjechał do Polski, zamieszkał w Łodzi, ale stale przy różnych okazjach opowiadał, że był ułanem wileńskim. Mawiał, że ułanem jest się całe życie. Miał wiele fantazji.
Dziadek Antoni Roszczewski pracował w kancelarii adwokata jako tak zwany pisarz, miał bardzo ładny charakter pisma, więc odręcznie wypełniał dokumenty. Babcia z domu Iwawicz nie pracowała, po prostu rodziła dzieci. Urodziła dziesięcioro, wychowała jedenaścioro, bo Dziadek był wdowcem i miał też córkę.
Zdjęcie drugie to ślub wujka Michała Adamowicza z wilnianką Wandą. W górnym rzędzie są dwie moje ciocie z mężami – Wiktoria potocznie Wicia i Maria. Obie miały to samo nazwisko – Kulnis, ponieważ wyszły za mąż za braci Kulnisów. Mąż Cioci Wici to Antoni, potocznie Tolek (na zdjęciu w mundurze Wojska Polskiego, był kapralem), natomiast imienia męża cioci Marysi nie pamiętam. Wiem tylko, że w pierwszych dniach wojny wyszedł z domu i zaginął. Poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Wujek Tolek to nasz rodzinny bohater. To też bohater Polski.
Gdy rozpoczęła się wojna z bolszewikami, zaciągnął się do legionów. Był dzielnym żołnierzem, a pokłosiem jego odwagi jest przyznanie mu Orderu Wojennego Virtuti Militari. W okresie międzywojennym służył w Wojsku Polskim i jednocześnie prowadził orkiestrę wojskową swojej jednostki. Trzecie zdjęcie przedstawia orkiestrę w pełnej gali, w centrum wujek Tolek a kolejne zdjęcie, to orkiestra na roboczo.
Wesoło się żyło. Moja Mama, Zofia, opowiadała, jak 15 maja, w dniu imienin Zofii, wczesnym rankiem pod oknami naszego domu zabrzmiały melodie polskiej piosenki. To orkiestra Wujka Tolka przyszła powinszować Zofii. Świętowanie rozpoczęło się bardzo wcześnie.
Piękny okres w życiu naszego Wilna zachowały zdjęcia obu sióstr Wici i Marysi podczas spacerów w Wilnie.
Na innym zdjęciu trzy młode panie, również wilnianki, spacerujące po swym rodzinnym mieście. Starsi wilnianie szli do pracowni fotograficznej, by na pamiątkę zostawić ślad po sobie, jak to jest na zdjęciu moich rodziców z ich synkiem Władkiem. Zachowało się niestety zniszczone zdjęcie Pierwszej Komunii Władka. Wygląda na to, że było to w kościele św. Teresy. Był to rok 1937, Władek jest w drugim rzędzie pierwszy od lewej. Jeszcze bardzo wymownie wygląda zdjęcie kolejnego wesela Roszczewskich. W drugim rzędzie ci wysocy panowie to bracia Mamy. Niestety, po wojnie wyjechali do Polski albo do Brazylii. Mój stryjeczny brat Jarosław niemal co roku przyjeżdża z Brazylii do mnie. Razem z żoną Bożenką, też Polką. Jarek jest chrzestnym synem mojej Mamy.
Wszystko się jednak skończyło. Rozpoczęła się wojna. Życie kobiet i dzieci przeniesiono do piwnicy, na szczęście dość dużej. Był to nasz schron. Miałam cztery lata, gdy bombardowano okolice Markuć, w tym nieopodal naszego domu. Celowano podobno w Żelazną Chatkę. Pamiętam, jak Mama wzięła mnie na ręce i biegła do pobliskiego lasku. Leżałyśmy pod jodłą, Mama przykrywała mnie swym ciałem, aż strzelanina się skończyła.
Wujek Tolek zaś i tym razem poszedł bronić swojej ojczyzny. Zaciągnął się do Armii Krajowej. Był również w tych walkach dzielnym żołnierzem o pseudonimie „Mściciel”. Jakiś czas stacjonował w Turgielach. Władek, który jest na prawie wszystkich rodzinnych zdjęciach jako mały chłopak, w czasie wojny miał lat 14, 15. Wyruszył i on do Turgiel, rowerem. Wujek się gniewał, bo był zbyt mały, by brać udział w wojnie, ale w końcu częściowo ustąpił i Władek był do jego drobnych poręczeń. Rower się przydał. Gdy wojna się skończyła, Władek potajemnie wyjechał do Polski. Wujek Tolek nie zdążył. Został aresztowany przez NKWD. Wyrokiem wojskowego trybunału został osądzony na 10 lat więzienia. To straszliwe dziesięciolecie zaliczył w całości w okolicach Murmańska. Ciocia Wicia jako żona „wraga naroda” została wysiedlona do Kraju Krasnojarskiego; w opowiadaniach figuruje Workuta. Również w okropnych warunkach przebyła tam 10 lat. Małżonkowie po zwolnieniu ich z obozów nie mieli prawa wjazdu do Wilna, a tylko od razu do Polski. Ciocia Wicia nie usłuchała i potajemnie Wilno i odwiedziła rodzinę.
Tyle opowiadają moje rodzinne zdjęcia o Adamowiczach i Roszczewskich.
W moich albumach są też zdjęcia mego Ojczyma, Bazylego Kowalewicza, polonisty z „Piątki”, który w okresie międzywojnia pracował jako polonista, nauczyciel języka białoruskiego i historyk w szkołach średnich i gimnazjach Wilna.
O tym w następnych wspomnieniach ze starych fotografii. Dziękuję moim bratanicom, Elżbiecie Adamowicz Kieliś z Kielc i Wiolecie Adamowicz z Bydgoszczy, za udostępnienie zdjęć z ich albumów rodzinnych.
Czytaj więcej: Krystyna Adamowicz: „Z polskością nigdy się nie rozstałam”
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 15 (44) 20-26/04/2024