Non stop słyszymy krytyczne komentarze, żałosne zawodzenia i głosy bijące na alarm, że dzieci uciekają do internetowego świata, że trudno jest je czymkolwiek zainteresować. Nie mówiąc już o pesymistycznych prognozach o „straconym pokoleniu”. Jednak czy one nad tym panują? Czy my nad tym panujemy? Co tak naprawdę odpowiada za naszą niemożność skupienia się i przemożną chęć sięgania po telefon?
Mózg w poszukiwaniu informacji
Ten artykuł nie ma na celu straszyć czy przestrzegać przed tragicznymi skutkami używania mediów społecznościowych. Można by tu było oczywiście wymienić fatalny ich wpływ na koncentrację czy sprzyjanie rozwojowi chorób psychicznych, np. depresji. Mnie interesuje to, jakie mechanizmy stoją za tym, że trudno nam się oderwać od bezmyślnego przewijania treści.
Wiem, że niektórym (szczególnie tym bardziej cynicznym) trudno jest w to uwierzyć, ale każdy człowiek łaknie wiedzy i dąży do jej zdobywania. W dużej mierze jest to związane z naszą ewolucyjną potrzebą przetrwania – im więcej informacji o naszym otoczeniu zdobędziemy, tym bardziej podniesiemy nasze szanse na to, że będziemy bezpieczni. Mózg – dzięki hormonowi motywacji, dopaminie – nagradza nas przyjemnymi doznaniami za każdą próbę szukania nowości. Co więcej, okazuje się, że dużo przyjemniejsze dla nas jest to, co potencjalnie może się wydarzyć, niż wydarzenie samo w sobie.
Mózg kocha „być może” – a współcześnie bardzo dobrze zapewnia go nam internet. Mechaniczne sprawdzanie telefonu w poszukiwaniu: „Być może ktoś napisał, zadzwonił, polajkował zdjęcie, udostępnił ciekawego posta lub filmik”, wynika z naszej ewolucyjnej potrzeby poszukiwania nowości. Jest to mechanizm podobny do hazardu: „Jeszcze tylko jedna partia, teraz na pewno się uda”.
Nic więc dziwnego, że media społecznościowe tak wiążą i niejako zmuszają nasz mózg do jak najdłuższego przeszukiwania sieci. Nieraz zetknęłam się, czy to w swoim życiu, czy u znajomych, z taką sytuacją, w której sięgamy po telefon „tylko żeby coś sprawdzić”, a kończymy na tych samych stronach społecznościowych, oglądając relacje naszych znajomych i influencerów, następnie wyłączamy telefon, a dopiero potem przypominamy sobie, że przecież mieliśmy coś sprawdzić. Mózg, kiedy sięgamy po telefon, uwalnia kolejną dawkę dopaminy, zapominamy więc o wszelkich „muszę”, kiedy mamy „chcę”.
Twórcy aplikacji społecznościowych są świadomi słabości, jakimi ulega nasz mózg. Dobrze wiedzą, przed czym trudno jest mu (więc i nam) się oprzeć. Co ciekawe, twórca funkcji lajkowania na Facebooku, Justin Rosenstein, sam ogranicza sobie korzystanie z mediów społecznościowych i dosyć sceptycznie, z perspektywy lat, ocenia swoje „dzieło”.
Założyciel firmy Apple Steve Jobs i współzałożyciel firmy Microsoft Bill Gates surowo kontrolowali czas spędzany przed ekranem swoich dzieci. W pewnym sensie byli oni o krok przed wszystkimi – i w kwestii rozwijania technologii, i w kwestii rozumienia jej oddziaływania na zdolności poznawcze.
Czy istnieje rozwiązanie?
Chciałabym powiedzieć, że mamy na to rozwiązanie o trwałej skuteczności. Niestety, coraz więcej pracy i nauki przenosi się do świata online, co wpływa na zwiększający się czas spędzony przed ekranem.
Można więc po przeczytaniu o fatalnych skutkach długotrwałego ślęczenia nad telefonem uznać, że od jutra ograniczam korzystanie z telefonu do 20 minut dziennie, ale najprawdopodobniej skończy się to tym, czym zazwyczaj kończyło się u mnie – powrotem do tych samych nawyków.
Telefon i internet stały się częścią naszego życia – tam mamy pracę, rozrywkę, wiedzę w postaci artykułów i książek, muzykę. W czas ekranowy wchodzi nie tylko bezmyślne scrollowanie, ale także to, co wcześniej mogliśmy robić dzięki radiu, książce, telewizji.
Przy chwytaniu się takiego tematu jak cyfryzacja i internet bardzo łatwo jest popaść w pompatyczność i zastraszanie, jakie dramatyczne następstwa ma nadmierne korzystanie z internetu. Szwedzki psychiatra Anders Hansen w książce „Wyloguj swój mózg. Jak zadbać o swój mózg w dobie nowych technologii” porównuje jednak zmianę społeczną, jaką jest cyfryzacja, do industrializacji, która przyspieszyła 200 lat temu. Masowy przemysł wpłynął na udoskonalenie i produkcję żywności oraz ograniczył problem głodu, zarazem jednak poskutkował spożywaniem nadmiernej ilości kalorii. Tak samo cyfryzacja jest mieczem obosiecznym dla naszego mózgu – może ona umożliwić nam lepsze wykorzystanie zdolności umysłowych, jak i je podburzać, np. poprzez trudności z koncentracją.
Jak nie dać się złapać w sieć
Mimo że dla wielu z nas internet jest już nieodłącznym elementem pracy czy rozrywki, łatwo jest popaść w bezmyślny scrolling niesłużący niczemu konstruktywnemu. Hansen w swojej książce jako najlepsze antidotum na szkody wyrządzone na skutek przebodźcowania mediami wymienia ruch, podnoszący nasze tętno, który nie dość, że wpływa na poprawę naszej koncentracji, to jeszcze sprawia, że czujemy się psychicznie lepiej.
Żeby zapobiec przebodźcowaniu, lekarz poleca na czas pracy odkładanie telefonu w innym pokoju, jak najczęstsze jego wyciszanie, a media społecznościowe zaleca odinstalować z telefonu i korzystać z nich tylko na komputerze. Są to rady nieskuteczne, jeśli nie przeanalizujemy naszego sposobu korzystania z telefonu komórkowego i nie zastanowimy się, po co chcemy „odstawić” media i czym mamy się zająć zamiast tego.
Czytaj więcej: W jaki sposób na życie naszych nastolatków wpływają media społecznościowe?
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 27 (81) 20-26/07/2024