Więcej

    Pamięć o zbrodni w Ołeniwce łączy ponad granicami

    Wilnianie zapamiętali 29 lipca jako dzień wietrzny i natarczywie ulewny, w którym burze pozbawiły licznych mieszkańców prądu i doprowadziły do zalania wielu ulic, podwórek i piwnic. A jednak mimo tej zniechęcającej do przebywania gdziekolwiek w naszej strefie klimatycznej pogody na placu Katedralnym zebrała się niemała grupa osób.

    Czytaj również...

    – Trochę zmokniemy, a to chyba nie jest nic strasznego. Tam ludzie spłonęli żywcem. Więc to zmoknięcie to naprawdę nic, zupełne, całkowite nic – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Pawło, lider Grupy Ukraińskiej Młodzieży w Wilnie, zrzeszającej studentów Uniwersytetu Wileńskiego. Mówi o ofiarach wybuchu w Ołeniwce – bo to właśnie drugą rocznicę tego zdarzenia uczczono na placu Katedralnym.

    Takie manifestacje odbywają się regularnie na całym świecie. Równolegle do Wilna, także w Warszawie. „Kurier Wileński” skontaktował się z organizatorami tamtego spotkania, które w centrum Warszawy zgromadziło ponad 120 osób.

    – Mieliśmy ze sobą duży baner przedstawiający zdjęcia portretowe wojskowych, zamordowanych przez rosyjskich okupantów w dniu 29 lipca 2022 r. Spalili naszych jeńców żywcem… Niestety, nikt dotychczas nie poniósł odpowiedzialności za tę śmierć naszych wojskowych w męczarniach. Postanowiliśmy przypomnieć o tej zbrodni podczas zgromadzenia publicznego w centrum Warszawy: minęło już dwa lata i nie możemy pozwolić międzynarodowej publiczności zapomnieć o zbrodni Rosjan. Każda osoba, która brała udział w zabójstwie naszych jeńców, spotka się z odpowiedzialnością za swoje czyny. Chcieliśmy wesprzeć wspólnotę Ołeniwki, która od dwóch lat walczy o sprawiedliwość dla poległych żołnierzy – mówią przedstawiciele warszawskiej inicjatywy „Wspólnie Po Moc”.

    W miotanych porywami wiatru kroplach deszczu, zebrani przed bazyliką archikatedralną św. Stanisława i św. Władysława, jak i ci w Warszawie, odczytali listę nazwisk tych, którzy w nocy z 28 na 29 lipca 2022 r. stracili życie w budynku składu w obozie jenieckim pod Ołeniwką w obwodzie donieckim.

    Symboliczna obrona

    Hangar, w którym doszło do eksplozji, nie był budynkiem mieszkalnym, tylko składem. Rosyjska administracja zmieniła jego przeznaczenie w końcu lipca 2022 r., kiedy budynek prowizorycznie oczyszczono i ustawiono w nim prycze. Nie było ku temu racjonalnych przesłanek – ani nie spodziewano się nowych więźniów w obozie, ani też nie planowano remontu zamieszkanych baraków. Do hangaru przeniesiono 193 osoby na podstawie imiennej listy spośród całej populacji obozu. Nie byli to przypadkowi ludzie, tylko zebrani w jedno miejsce obrońcy mariupolskich zakładów metalurgicznych „Azowstal”.

    Kombinat „Azowstal”, działający od 1930 r., znajdował się nad brzegiem Morza Azowskiego, przy ujściu rzeki Kalmius. Ta perła w koronie metalurgii była w stanie wytwarzać niektóre produkty walcowane jako jedyna w całym Związku Sowieckim.

    Podczas pełnoskalowego rosyjskiego najazdu w 2022 r. kombinat stał się ostatnim punktem oporu w Mariupolu, uniemożliwiającym siłom rosyjskim kontrolę nad całością wybrzeża Morza Azowskiego. Bohaterska obrona zakładów utrzymywała się w kompletnym okrążeniu i pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim od pierwszych dni inwazji aż do 16 maja. Wówczas obrońcy złożyli broń i wyszli z zakładu na wyraźny rozkaz ukraińskiego dowództwa – zapewnieni także przez Organizację Narodów Zjednoczonych, Międzynarodowy Czerwony Krzyż oraz władze rosyjskie, gwarantujące im bezpieczeństwo, godne traktowanie jako jeńców wojennych i wymianę ich na jeńców rosyjskich w ciągu czterech miesięcy.

    Czytaj więcej: Uwięzieni bohaterowie

    Wartość rosyjskich gwarancji

    Niebawem okazało się, ile warte są rosyjskie gwarancje. – Ci ludzie złożyli broń, nie stanowili już żadnego zagrożenia – podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Pawło. Po trzech miesiącach walki w okrążeniu i odcięci od sił ukraińskich, nie posiadali też żadnej wartościowej w punktu widzenia rosyjskiego dowództwa informacji o stanie Sił Zbrojnych Ukrainy czy ich rozmieszczeniu lub uzbrojeniu.

    Mimo to nic niewarte okazały się rosyjskie gwarancje godnego traktowania. Obrońcom uniemożliwiano kontakt z bliskimi, pojawiły się też dowody tortur.

    Aż po dwóch miesiącach od złożenia broni przez obrońców „Azowstalu” dochodzi do wybuchu wewnątrz hangaru w Ołeniwce. Jak uważają badający okoliczności tragedii, to właśnie strona rosyjska mogła spowodować detonację ładunku zapalającego wewnątrz hangaru, żeby ukryć ślady łamania przez siebie praw człowieka.

    – W tamtym momencie, podobnie jak wszyscy Ukraińcy, byłem już niejako uniewrażliwiony na rosyjskie zbrodnie, dokonywane podczas inwazji: codziennie docierały przecież do nas komunikaty o bombardowaniu obiektów cywilnych, już były Bucza i Irpień. Ale to nawet na tym tle było wstrząsające. Spalono żywcem ludzi bezbronnych, podczas gdy spali. To nie jest niemoralne, to jest antymoralne – uważa nasz rozmówca Pawło.

    Czytaj więcej: Nie dajmy się zmęczyć

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Trwające cierpienie

    Wybuch w hangarze w Ołeniwce nastąpił w środku nocy, na miejscu zmarło ok. 50 osób. Zamiast nieść ratunek poszkodowanym, rosyjscy strażnicy pilnowali, żeby inni więźniowie nie zbliżali się do błagających o pomoc rannych i umierających. Dopiero rano część z poszkodowanych wywieziono do szpitala – rzuconych na podłogę ciężarówek, gdzie również umierali w trasie. Do dziś potwierdzono śmierć blisko 50 osób; a z większością pozostałych przy życiu nie ma kontaktu i nie wiadomo, jakie są ich dalsze losy.

    W niewoli znajduje się obecnie ok. 1500 obrońców Mariupola, a strona rosyjska odmawia przedstawienia ich do wymiany jeńców, mimo że często wymienia żołnierzy, którzy w niewoli spędzili wiele o mniej czasu. Niewymienianie jeńców wojennych, podobnie jak nieudzielanie im pomocy medycznej, jest pogwałceniem konwencji genewskich, a więc zbrodnią wojenną, popełnianą przez stronę rosyjską.

    – Odczuwamy wsparcie społeczeństwa i jesteśmy bardzo za to wdzięczni. W XX w. nasze narody były ze sobą skonfliktowane, na skutek czego wszyscy znaleźliśmy się pod rosyjską okupacją, dlatego bardzo mnie cieszy ta obecna spójność stanowisk wobec zbrodni dokonywanych przez armię rosyjską – mówi Ołeksandra Mazur, szefowa organizacji „Wspólnota Ołeniwki”.

    Czytaj więcej: Nie można wierzyć


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 34 (103) 14-20/09/2024

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Do podatków trzeba umieć przekonać

    Reforma podatków jest przez rządzących forsowana wręcz buldożerowo, ale dziwnym trafem ominą one delikatne interesy różnych grup wpływów, podobnie jak skrzętnie unika się dialogu ze społeczeństwem, biznesem czy poszczególnymi...

    Ciekawe sprawy hen daleko

    O toczącym się od kilkunastu dni całkiem kinetycznym konflikcie – choć wciąż nie wojnie – między Indiami a Pakistanem czasem przewija się trochę informacji w naszych mediach. Ale żeby...

    Za nami 10. szczyt Trójmorza. Ambasador Litwy ds. inicjatywy dla „Kuriera”: „To była wizjonerska decyzja”

    Warszawa była gospodarzem dziesiątego, jubileuszowego szczytu Inicjatywy Trójmorza, który odbył się 28 i 29 kwietnia z udziałem 23 delegacji, w tym 12 prezydentów państw Europy Środkowo-Wschodniej oraz przedstawicieli krajów...