Więcej

    O Polonii gruzińskiej — potomkach polskich zesłańców na Kaukazie

    „Przez trzy lata, u mnie w domu, działał »partyzancki« gabinet medyczny, a nasza lekarka wydawała lekarstwa, ponieważ cały system medyczny był w całkowitej ruinie” — o trudnych początkach organizacji opowiada prof. Maria Filina, prezes Związku Kulturalno-Oświatowego „Polonia” w Tbilisi.

    Czytaj również...

    Leszek Wątróbski: Historia stosunków polsko-gruzińskich sięga XVII wieku…

    Prof. Maria Filina: Polacy, którzy znaleźli się na Kaukazie, byli głównie zesłańcami politycznymi. Pierwsza ich fala, na tzw. ciepłą Syberię, dotarła tam już w roku 1794. Byli to przeważnie uczestnicy powstania kościuszkowskiego. Następną falę zasilili polscy jeńcy z wojsk napoleońskich, których liczbę określa się dziś na kilka do kilkunastu tysięcy. Większość z nich powróciła jednak do Polski po manifeście cara Aleksandra I. Szczególnie duży napływ Polaków nastąpił dopiero po upadku powstania listopadowego i między powstaniami. Oprócz polskich żołnierzy-zesłańców, od lat trzydziestych i czterdziestych XIX w. do Gruzji przybywali dobrowolni emigranci, przedstawiciele różnych zawodów. Najwięcej było wówczas lekarzy, nauczycieli, urzędników, kupców i ludzi interesu. W połowie XIX w. w samym tylko Tbilisi mieszkało 900 Polaków. Większymi skupiskami naszych rodaków były również Kutaisi, Gori, Telawi, Batumi i Signahi. Ostatnia wreszcie fala Polaków przybyła na Kaukaz na przełomie XIX i XX w. — w celach zarobkowych, w okresie rozkwitu gospodarki rosyjskiej. Byli to w przeważającej mierze fachowcy: inżynierowie, nauczyciele, muzycy, malarze, a nawet akuszerki. Polacy pozostawili wiele śladów swojej działalności w tamtym regionie, również w samej Gruzji.

    Polonia gruzińska jest jedną z najstarszych Polonii na świecie i liczy sobie ponad 200 lat…

    Nasza Polonia jest absolutnie nietypowa. Jesteśmy Polonią mieszaną — gruzińsko-polską, polsko-ormiańską, polsko-rosyjską, polsko-ukraińską — bo tu w Gruzji zawsze mieszkały różne narodowości. Nasi członkowie są w większości potomkami, w piątym i szóstym pokoleniu, polskich zesłańców. I w większości to jest elita intelektualna. W moim przypadku języka polskiego nauczyła mnie i mojego brata Piotra nasza babcia Maria Zawada. Ona też przekazała nam wiarę i naszą narodową tradycję, bo polska krew jest mocna i przebija się przez pokolenia.

    W roku przyszłym (2025) Wasz związek odchodzić będzie swoje 30-lecie…

    Tak naprawdę, to już w tym roku zaczęliśmy jubileuszowe obchody. Nasze pierwsze spotkanie miało bowiem miejsce w roku 1994, a jego formalna rejestracja rok później — właśnie w 1995. Nasz związek powstawał w bardzo ciężkich warunkach totalnego kryzysu w Gruzji. Nie mieliśmy przez kilka lat, bardzo często ani prądu, ani gazu. Wszystkim brakowało też ogrzewania, które w tamtych czasach zostało nam odłączone. Były również straszne kolejki po chleb i niekontrolowany rozbój. Moja mama leżała wówczas po wylewie. W takiej właśnie niesprzyjającej sytuacji udało mi się założyć nasz związek.

    Członkowie gruzińskiej Polonii przed siedzibą Związku w Tbilisi
    | Fot. FB Związku „Polonia”

    Założenie Związku „Polonia” poprzedziła Pani wizyta w Polsce…

    Zostałam zaproszona do Tarnowa w związku z moją monografią habilitacyjną pt. „Polsko-gruzińskie kontakty literackie w XIX-XX stuleciach”. Uczestnicy spotkania w Tarnowie rozmawiali o kazachstańskich Polakach. I wtedy postanowiłam powiedzieć coś o naszych kaukaskich Polakach, wykształconych potomkach zesłańców, którzy stworzyli sojusz duchowy z gruzińską elitą inteligencką. Odwiedziłam też Warszawę, na zaproszenie ówczesnego prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i marszałka Senatu RP prof. Andrzeja Stelmachowskiego. Rozmawialiśmy m.in. o potrzebie zorganizowania polskiego stowarzyszenia dla kaukaskich Polaków. To był rok 1994. I jak ja to mówię, w ostatnim ataku romantyzmu, nie wiedząc czym to grozi, założyłam ten związek.

    Zaczęliście się Państwo organizować…

    … zbierać wszędzie adresy Polaków. Szukaliśmy ich nawet w książkach telefonicznej, w kościele, wśród znajomych. I zaczęliśmy w moim domu, razem z naszą sekretarką, rejestrację. W listopadzie zorganizowałam na Państwowym Uniwersytecie im. I. Dżawachiszwilego, gdzie nadal pracuję jako profesor, pierwsze zebranie. Było ono naszą wewnętrzną potrzebą. Po raz bowiem pierwszy Polacy, po rozpadzie ZSRR, mogli przyznać się do swojej polskości. Spotkań w podobnej atmosferze więcej już nigdy nie było. I chociaż był to Związek Kulturalno-Oświatowy to naszą pierwszą działalnością była praca charytatywną, która była odpowiedzią na wielkie potrzeby. Szczególnie ciężko żyło się naszym emerytom. Za pierwszą np. swoją emeryturę moja mama mogła kupić zaledwie półtora jajka. To były żadne emerytury! Sprawa tych emerytur trafiła szybko do mediów. I drugi przykład. Przez trzy lata, u mnie w domu, działał „partyzancki” gabinet medyczny, a nasza lekarka wydawała lekarstwa, ponieważ cały system medyczny był w całkowitej ruinie. I gabinet ten, choć nie tak intensywnie jak wtedy, działa nadal. Nasza lekarka, pani Larysa Metreweli lekarz radiolog, która też miała babcię Polkę, przeprowadzała rocznie około tysiąc konsultacji wśród naszych członków. Nadal są ludzie, szczególnie emeryci, będący w potrzebie, którym pomagamy. Ale już tego entuzjazmu niestety nie mamy. Pozostają prawie wyłącznie obowiązki.

    Jak udało się Pani Profesor połączyć pracę naukową i kulturalną z działalnością polonijną?

    Jako profesor udało mi się stworzyć grono, krąg osób Polaków z pochodzenia, pół Polaków oraz miłośników Polski. I dlatego wszystkie te nasze przedsięwzięcia mają już dzisiaj charakter ponad polonijny. To są wydarzenia w mieście i wydarzenia na całą Gruzję. Są liczne Polonie w innych krajach, które nie działają na taką skalę jak nasza. O naszej działalności świadczy m.in. liczba zorganizowanych konferencji o wielkich Polakach, o polsko-gruzińskich kontaktach — w tym kilka międzynarodowych oraz mnóstwo tomów pokonferencyjnych — takich jak np. „200 lat Polaków na Kaukazie” (2000 r.), „Etiudy na pograniczu kultur” (2005), „Romantyzm i współczesność. Kontakty polsko-gruzińskie: historia i perspektywy” (2010) oraz sesje: „K. I. Gałczyński wczoraj i dziś” (2005), „Polski Kaukaz. Kontakty polsko-gruzińskie” (2015), „Polska — Gruzja. Dialog przez stulecia” (2022 r.). I wreszcie naukowcy z Polski i Gruzji czy kilkanaście wystaw malarstwa polskiego w Gruzji — malarzy starych i teraźniejszych pochodzących z polskich rodzin. I mnóstwo koncertów polsko-gruzińskiej muzyki. Nie wiem dokładnie, ile. I są to koncerty na naprawdę dużą skalę. Organizujemy je w np. w konserwatorium (ostatnio w Związku Kompozytorów Gruzji, bo babcia prezesa tego Związku Giorgi Szawerzaszwilego jest polską hrabiną Jurkowską, a on jest naszym członkiem). Nikt nam nigdy nie odmawiał uczestnictwa w koncercie.

    Związek Wasz prowadzi też, od 16 lat, kursy językowe…

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Mamy pięć grup, które prowadzi nauczycielka z Polski (z ORPEGu) — pani Beata Karaś. Organizujemy ponadto różne wycieczki, uczestniczymy w różnych przedsięwzięciach czy imprezach gruzińskich — takich jak np. Dzień Tbilisi. Pracuję też w różnych komisjach mniejszości narodowych. Ostatnio, razem z Radą Miejską, udało się nam nadać imię Aleksandra Szymkiewicza — polskiego architekta (syna adwokata, polskiego szlachcica Polikarpa Szymkiewicza i Adelajdy pochodzącej z rodziny o niemiecko-szwedzkich korzeniach, absolwenta architektury w petersburskiej ASP — od 1885 w Tbilisi, gdzie otrzymał posadę sekretarza gubernialnego, a następnie architekta miejskiego) jednej z ulic naszego miasta. Korzystając z okazji naszej rozmowy, nie mogę nie wspomnieć o problemach związanych z funkcjonowaniem naszego biura związkowego. W tym roku nie otrzymaliśmy jeszcze środków finansowych z kraju na jego utrzymanie. I ja je utrzymuję. A likwidacja związku przyniosłaby nam więcej negatywnych skutków niż niewielkie koszty finansowego wsparcia z kraju na jego działalność. I nie wyobrażam sobie, kiedy o tym dowiedzą się w gruzińskim Parlamencie, radzie miejskiej czy na uniwersytecie. Oni tego nie zrozumieją, że biuro związkowe zostało zlikwidowane tylko dlatego, że nie mamy na czynsz. Nie mogę też o tym powiedzieć nauczycielce, która tu we wrześniu rozpocznie zajęcia, aby uczyła nasze dzieci na ulicy. Dlatego biuro na razie jeszcze utrzymuję.

    W Pani niedawno wydanej książce pt. „Polska spuścizna w Gruzji” jest rozdział poświęcony wszystkim najważniejszym polskim miejscom — czyli gruzińskim Polonikom.

    W Tbilisi są m.in. ulice Kaczyńskiego, Piłsudskiego, Mickiewicza no i od niedawna także i Szymkiewicza.

    A jak wyglądają przygotowania do przyszłorocznego jubileuszu 30-lecia Waszego związku?

    Chcemyje rozpocząć międzynarodową konferencją. Mam nadzieję, że uda się ją zorganizować na naszym uniwersytecie. Chciałabym, ale na to też nie mamy środków, nakręcić film i oczywiście zorganizować koncert. My zawsze mamy takie spotkanie i wieczór podczas naszych jubileuszy w Bibliotece Narodowej. Biblioteka Narodowa też jest związana z Polakami. Dlatego, że w 1846 r. rosyjski namiestnik imperatorski na Kaukazie założył bibliotekę razem z hrabią Wojciechem Potockim.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    W lokalu Związku „Polonia” w Tbilisi
    | Fot. FB Związku „Polonia”

    I jeszcze zapytam się o Pani Profesor osiągnięcia naukowe…

    Jestem profesorem zwyczajnym na Wydziale Nauk Humanistycznych Państwowego Uniwersytetu w Tbilisi im. I. Dżawachiszwilego (Instytut Slawistyki, kierunek: katedra literatur słowiańskich, kierownik Centrum Polonistyki). Znajomość języka polskiego wyniosłam z domu od babci Marii Zawady, potomkini powstańca styczniowego. Moja babcia nigdy nie była w kraju, ale przekazała nam miłość do Polski. Jestem autorką kilku monografii: „Polsko-gruzińskie kontakty literackie w XIX-XX stuleciach” (Tbilisi,1991 r., w języku rosyjskim) oraz „Losy Polaków na Kaukazie. Część I. Tbiliska grupa poetów zesłańczych”w języku polskim (we współautorstwie z prof. Danutą Ossowską z Olsztyna) (Tbilisi, 2007 r.). Następnie w roku 2015, ze wsparciem finansowym Ambasady RP w Gruzji, opublikowałam uzupełnioną wersję tej monografii, rok później ukazała się wersja rosyjska tej książki. Następnie w roku 2018 ukazał się jej przekład na język gruziński. Książka miała szeroki rozgłos w kręgach naukowych i literackich Gruzji i Polski. W 2016 r. ukazał się tom prac naukowych „Polski Kaukaz. Historia i perspektywy kontaktów polsko-gruzińskich”. W roku 2017 został wydany II tom „Polski Kaukaz. Historia i perspektywy kontaktów polsko-gruzińskich”.W 2022 r. wydałam tom naukowy „Polska – Gruzja. Dialog przez stulecia”oraz ostatnio książkę pt. „Polska spuścizna w Gruzji”.

    Dziękuję za rozmowę i już dziś składam najlepsze życzenia jubileuszowe dla Pani Prezes oraz wszystkich członków Związku Kulturalno-Oświatowego „Polonia”.

    Czytaj więcej: Gruzja z nami, wariatami

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Robert Wiaktor: „Kultywujemy tradycyjną kulturę litewską na pograniczu polsko-litewskim”

    Leszek Wątróbski: Wasze Stowarzyszenie utworzone zostało w roku 1997. Robert Wiaktor: Jesteśmy organizacją pożytku publicznego zajmującą się kultywowaniem tradycyjnej kultury litewskiej na pograniczu polsko-litewskim. Działalność stowarzyszenia obejmuje różne dziedziny naszego życia kulturalnego. Najważniejsze z nich to: twórczość ludowa i zespoły...

    „Szlakiem Narbutta” po Puszczy Rudnickiej

    Pani Krystyna jest osobą bardzo mobilną i swoim samochodem jadzie tam, gdzie jest aktualnie potrzebna, niezależnie czy są to np. Turgiele czy Dziewieniszki. Na zwiedzanie Puszczy Rudnickiej, w maju tego roku, umówiliśmy się z nią rok wcześniej (my tzn....

    Węgierski Sárospatak: Biblia królowej Zofii, baseny termalne i winne piwniczki

    Znajdowała się tam m.in. rezydencja książęcego rodu Rakoczych. Miasto otrzymało prawa miejskie w roku 1201, w okresie panowania węgierskiego króla Emeryka (1174–1204). W okresie średniowiecza, ze względu na swoje położenie, było ważnym ośrodkiem gospodarczym na szlaku handlowym z Węgier...

    Winnice regionu Villány, ojczyzny najlepszych węgierskich win czerwonych

    Idealne warunki do uprawy winorośli Z białych odmian tradycyjnie uprawia się tam Welshriesling, Traminer, Hárslevelü, a także coraz częściej Chardonnay. Z czerwonych tradycyjnie uprawia się Kadarkę i Kékoportó (o ciemnym kolorze i owocowym aromacie, butelkowane po 6 miesiącach leżakowania i...