Jeśli ktoś chce poznać dokładniej historię Polaków w północnej Mołdawii (Besarabii) i przenieść się na chwilę do czasów, kiedy stawiano tam pierwsze fundamenty – styrczański skansen świetnie to umożliwi. Wizytówką wsi, którą pod koniec XIX w. założyli Polacy, jest także zespół folklorystyczny „Styrczańskie Dzwoneczki” – w swoim repertuarze prezentuje zarówno polskie, jak i mołdawskie tradycyjne tańce ludowe. Występy zespołu organizowane są w centrum kultury w mieście Goldeni (1 km od Styrczy) oraz na polu namiotowym w Styrczy.
Dom rodzinny państwa Górskich
Pomysł utworzenia muzeum narodził się w roku 2000. Wcześniej był to zwyczajny dom rodzinny, jakich w Styrczy dużo. Muzeum zaczęło swoją oficjalną działalność dopiero w 2004 r. Tak więc w tym roku (2024) obchodzi jubileusz swego 20-lecia.
Powstanie tej placówki było niewątpliwą zasługą ambasadora i konsula RP w Kiszyniowie. A pierwszym kustoszem Muzeum Historyczno-Etnograficznego wsi Styrcza została Lilia Górska, która tam wraz ze swoją rodziną mieszkała. Dziś kustoszem placówki jest jej syn Stanisław Gurski (tak ma zapisane w paszporcie).
– W naszym domu, z tego, co pamiętam, nad drzwiami wisiały białe firanki z wyszywanymi gołębiami niosącymi kopertę – opowiada „Kurierowi Wileńskiemu” pierwsza pani kustosz. – Ile pracy i miłości włożono w każdy ścieg tych firanek? Nie wiedzieć czemu w dzieciństwie i młodości nie zwracałam na to uwagi. Nie rozumiałam rodziców, którzy troskliwie, z miłością, przechowywali te rzeczy. Myślałam, że można zrobić to prościej – kupić w sklepie nowe meble, żyrandol, sprzęty kuchenne. Spróbujcie wykonać to wszystko sami. Trudno? Te rzeczy są bezcenne nie tylko dzięki swojej niepowtarzalności i długowieczności, lecz także dzięki temu ciepłu, które zostało w nie włożone w trakcie wyrobu.
– Oprócz tego, oczywiście, wartość przedmiotów jest szczególnie wysoka ze względu na pamięć o ludziach, którzy się nimi posługiwali, którzy ich pilnowali i zachowali je dla nas – kontynuuje pani Lilia Górska. – Niestety, zrozumiałam to dopiero wtedy, gdy zabrakło najbliższych i najdroższych mi ludzi… Tak oto narodził się pomysł utworzenia muzeum, gdzie zostawiłam wszystko tak, jak było urządzone za życia taty i mamy. Z czasem zaczęłam znosić ze strychu stare rzeczy, zbierałam je również od krewnych i znajomych. Gromadziłam to, co było przeznaczone do wyrzucenia. W roku 2004 muzeum uzyskało oficjalny status Muzeum Historyczno-Etnograficznego wsi Styrcza.
Skrzynia na posag i dywany
– Każda rzecz w tym domu ma swoją historię. Oto bryczka. Ojciec zamówił ją dosłownie rok przed rozkułaczaniem. Kowal wykuł, a stolarz wykonał część drewnianą. Gdy przywieziono ojcu bryczkę, rozpoczął się mroczny okres. Odebrano i skonfiskowano wszystko. Tak oto ojciec podjął decyzję, aby schować bryczkę, póki nikt jeszcze o niej nie wiedział. Rozebrał ją na części i ukrył w różnych miejscach. Mijały lata, jednak strach nas nie opuszczał. Dopiero wtedy, gdy otrzymaliśmy ziemię i kupiliśmy konia, ojciec wyjawił swój sekret. Jednak do tego czasu zapomniał już, gdzie ukrył wszystkie elementy bryczki. Niestety, jednego resoru nie udało się nam znaleźć do dziś. A skrzynia, wraz z posagiem, dostała od swojej mamy moja mama Petronela Dobik z domu Kotelewicz – dzieli się wspomnieniami pani Lilia Górska.
– Mama opowiadała, że babcia oprócz posagu trzymała w niej kawałki cukru. Będąc dziewczynką, mama zawsze starała się nie przegapić momentu, kiedy babcia szła w kierunku izby. Babcia krzątała się w kuchni, udając, że nie zauważyła córki. Potem brała kawałek cukru i z uśmiechem na twarzy częstowała ją. Mojej mamie aż się oczy świeciły, kiedy o tym opowiadała – kontynuuje.
– Ja również bardzo chciałam spróbować cukru ze skrzyni. Rodzice wiedzieli o moim marzeniu z dzieciństwa i pewnego razu kupili pudełko cukru w kostkach. Wówczas wydawało mi się, że nie ma na świecie smaczniejszej rzeczy, gdyż wierzyłam, że jest to cukier od babci. Mama opowiadała mi jeszcze, że każda młoda kobieta mająca córkę powinna była zbierać w skrzyni dary dla niej. Jednak według podań, jeśli córka nie wychodziła za mąż, zebranego posagu panieńskiego nie wolno było dotykać – wspomina pani Lilia Górska.
Wielka i mała historia
Do muzeum zaprowadziła mnie Jana Pastuhov – dyrektorka styrczyńskiego Domu Polskiego. Ona też poznała mnie z obecnym kustoszem placówki Stanisławem Gurskim, menedżerem z wykształcenia, prowadzącym także gospodarstwo agroturystyczne (http://odwiedzmoldawie.wordpress.com).
– Tu mieszkała wcześniej moja mama – zaczyna swoją opowieść Stanisław Gurski. – Wchodzimy teraz do dużej sali. Kiedyś tak właśnie budowano liczne domy, że ich główna sala była duża i nieogrzewana. W niej trzymano różne rzeczy – takie jak np. ubrania, wszystko to, co nie bało się chłodu. Tak działo się w miesiącach zimy. A kiedy zaczęło się robi cieplej, to w głównej sali robiono różne imprezy czy kobiety pracowały przy tkaniu. Tu, na wejściu tej Sali, znajduje się historia Styrczy. W roku 1899 Polacy, którzy tu przybyli w liczbie 39 osób i zamieszkali, dostali dokumenty na ziemię. Stało się to już po spłaceniu zaciągniętego przez nich kredytu, z besarabskiego oddziału Rolniczego Banku Ziemskiego. Wtedy jeszcze Styrcza nazywała się Jelisawietowaka. Może dlatego, że ziemię sprzedała Polakom Jelizaweita Kukurianowa.
– Mamy tu zdjęcia ludzi, którzy jako pierwsi zamieszkali w Styrczy. A wśród nich brat mojej babci z Rumunii, w czasie pierwszej komunii. Jest też zdjęcie mojego dziadka, który walczył w Wojsku Polskim w czasie II wojny światowej. Dziadek brał udział m.in. w wyzwalaniu Warszawy i walkach o zdobycie Berlina. I dalej fotografia moich babci i dziadka, którzy mieszkali w tym domu, który jest obecnie budynkiem Muzeum Historyczno-Etnograficznego – tłumaczy Stanisław Gurski.
Eksponaty z duszą
Przechodzimy teraz do drugiej komnaty, w której dawniej mieściła się jadalnia. – W trzecim pokoju są stare zdjęcia ze Styrczy – m.in. fotka ze ślubu mojej biologicznej babci – wyjaśnia Stanisław Gurski. – Jest też ślubny wianek, który zwyczajowo mocowało się na ślubnej fotografii. A po jej śmierci zakładali jej ten wianek na głowę. Są wreszcie, w kolejnym pomieszczeniu, święte obrazy, które zawieszano w każdym domu, na honorowym miejscu. I ostatni pokój to kuchnia z piecem do pieczenia. W kuchni gotowało się na co dzień i święta. Na niewielkim piecu spać mogły małe dzieci. Natomiast w większości domów w Styrczy budowane były większe piece, na których mogli spać zimą także dorośli. W kuchni znajduje się również duża skrzynia, w której trzymano m.in. posag panieński – o czym wspominała moja mama.
– Były tam wreszcie żelazka z tzw. sercem, które wcześniej trzymano w ogniu, a kiedy się odpowiednio nagrzały wkładano je do wnętrza żelazka. Nasze muzeum odwiedzają nie tylko mieszkańcy Styrczy i pobliskiego miasta Glodeni. Przyjeżdżają do nas studenci z Bielc, młodzież z południa Mołdawii – z polskiego stowarzyszenia w Gagauzji – oraz liczni goście z Polski. Mam nadzieję, że historia muzeum i eksponaty, które nam się udało w nim zebrać, zainteresują młode pokolenie. A jeśli oni nie popełnią tego samego błędu co my, będą znali historię swojego rodu, którą zatrzymają w pamięci i przekażą kolejnym pokoleniom. Nie ze wszystkim jest jednak tak dobrze. Mam tu na myśli sprawy finansowania muzeum. Dawniej dostawaliśmy dotację na utrzymanie oraz płacono mi pensję. Później wstrzymali wszelkie fundusze na muzeum i obniżyli mi pensję o połowę, a przez ostatnie trzy miesiące nawet tego nie dostałem. Zaczyna się powoli mówić o konieczności pracy społecznej albo o zamknięciu naszego muzeum. Mam jednak nadzieję, że taki scenariusz się nigdy nie spełni – nie kryje Stanisław Gurski.
Ze Styrczy wyjechałem trochę podłamany. Nie daj Boże, aby się sprawdziła ta przewidywana prognoza dla muzeum. Jestem pewny, że tamtejsza społeczność dużo mogłaby stracić na takiej nieprzemyślanej decyzji.
Czytaj więcej: Polacy z Mołdawii w Wilnie
O szczegóły, plany i możliwości wsparcia muzeum w Styrczy można pytać kustosza placówki, pana Stanisława Gurskiego: tel./Viber +37378310654 (Stanislaw); e-mail stasgurskii@gmail.com; Skype stas.1991
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 47 (141) 14-20/12/2024