Więcej

    Imperium kontratakuje

    Na początku stycznia nie da się myślami nie powracać do wydarzeń sprzed 34 lat. 13 stycznia 1991 r. mieszkańcy Litwy zapłacili krwią za młodą niepodległość. Mimo kilkunastu ofiar śmiertelnych próba zdławienia litewskiego dążenia do wolności nie powiodła się. Sowieckim wojskowym udało się zdobyć kilka strategicznych obiektów, niemniej chylące się ku upadkowi sowieckie imperium nie zdecydowało się na szturm siedziby Rady Najwyższej.

    Zresztą wszelkie próby ratowania ZSRS, na przeciągu całego tamtego roku, poniosły fiasko. Nieudany sierpniowy pucz Janajewa przyczynił się do międzynarodowego uznania suwerenności Litwy. Kilka miesięcy później ówcześni przywódcy Rosji, Białorusi oraz Ukrainy podpisali porozumienia białowieskie, które ostatecznie pogrzebały Związek Sowiecki. Wyglądało na to – zwłaszcza mając na uwadze, jaki konflikt zbrojny rozegrał się na Bałkanach – że rosyjskie imperium (którego bezpośrednim kontynuatorem było ZSRS) ostatecznie odeszło do historii. Odeszło, zdawałoby się, bez większego rozlewu krwi.

    Niestety, obecna wojna na Ukrainie pokazała, że Rosja w żaden sposób nie chce rezygnować ze swoich kolonialnych ambicji. Można w nieskończoność rzucać oskarżenia pod adresem europejskich i amerykańskich przywódców, że pomoc dla walczącego Kijowa jest niewystarczająca i bardzo często spóźniona. Trzeba jednak przyznać, że bez tej zachodniej pomocy Ukraina nie mogłaby ani bronić się, ani funkcjonować jako państwo przez prawie trzy lata wojny. Tak, Rosja z Władimirem Putinem na czele zniszczyła powojenny ład w Europie. Tak, sama Ukraina coraz głośniej mówi, że „zwycięstwo” przyjdzie w drodze negocjacji, a nie na polu walki. Tak, świat po wojnie rosyjsko-ukraińskiej będzie wyglądał inaczej.

    Dziś dużo mówi się o znaczącej roli Donalda Trumpa w zakończeniu konfliktu. Ze względu na niewyparzony język i nieprzewidywalność nie jest to najlepsza kandydatura na architekta nowego ładu globalnego. Tymczasem Stany Zjednoczone pozostają jedynym światowym mocarstwem. Dlatego nie mamy większego wyboru. Ale w miarę swoich możliwości powinniśmy wpływać na to, aby ten nowy system jak najlepiej bronił naszych interesów i naszego bezpieczeństwa. Tak by imperium już więcej nigdy nie mogło kontratakować.

    Czytaj więcej: Niech żyje niepodległa Ukraina!


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 2 (4) 11-17/01/2025