Stanąć w prawdzie nie zawsze jest łatwo. Im boleśniejsza, tym trudniej. By do tego dojrzeć i nabrać odwagi, trzeba czasem wielu lat. Ba! Dziesięcioleci. Dotyczy to pojedynczych ludzi, dotyczy całych narodów.
Łatwo się oburzać na Ukraińców, że nie kajają się ochoczo, nie posypują na zawołanie głów popiołem w kwestii tego, co w latach 1943–1945 działo się na Wołyniu, gdzie Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich Stepana Bandery oraz Ukraińska Armia Powstańcza przeprowadziły eksterminację polskiej ludności, w której wedle szacunków zginęło nawet 100 tys. Polaków. Tylko czy Polakom i Litwinom tak łatwo przychodziło i przychodzi rozliczać się z mrocznymi kartami przeszłości? Choćby z kolaboracją i udziałem w niemieckich eksterminacjach ludności żydowskiej?
Nie chodzi o moralizowanie. Nie chodzi nawet do końca o faktyczne powody, bo to temat do osobnych rozważań. Ważne, że w temacie Wołynia coś zdaje się zmierzać w pożądanym kierunku. 15 stycznia do Warszawy przyjechał Wołodymyr Zełenski, który spotkał się z premierem Donaldem Tuskiem. Wizyta, oprócz fundamentalnych kwestii strategicznych, miała „podkreślić rangę decyzji dotyczących polityki historycznej” w związku z ostatnimi postępami dotyczącymi zgody na ekshumacje ofiar zbrodni wołyńskiej. A jakie to postępy? Pod koniec 2022 r. Ukraińcy wydali zgodę na prowadzenie prac poszukiwawczych w rejonie miejscowości Puźniki niedaleko Tarnopola. Latem następnego roku doprowadziły one do odnalezienia dołu ze szczątkami ofiar zbrodni. Złożony wówczas wniosek o zgodę na ekshumację czekał na rozpatrzenie aż do teraz. Strona ukraińska zatwierdziła go 8 stycznia. Ekshumację ma przeprowadzić Fundacja „Wolność i Demokracja”, którą wspierać będą eksperci z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego i Instytutu Pamięci Narodowej, a także ukraińscy archeolodzy. Rozpoczęcie prac zaplanowano już na kwiecień br.
Andrij Nadżos, stojący na czele polsko-ukraińskiej grupy roboczej ds. historycznych, skomentował to tak: „Jesteśmy pozytywnie nastawieni do uzyskania dobrych rozwiązań, które zadowolą polskie i ukraińskie społeczeństwo”. Z kolei minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha ocenił, że rozwiązywanie sporów dzielących oba kraje jest „ciosem dla Moskwy”. To oczywistość. Niemniej ważne, że rozwiązanie sporu powinno w końcu wytrącić argumenty wszystkim tym, którzy sprawą Wołynia od dawna grają politycznie. Bo ofiary zasługują na godny pochówek, pamięć i szacunek.
Ofiary wołyńskie zbyt wiele wycierpiały, by ich kośćmi rzucać na szalę politycznych interesów.
Czytaj więcej: Wołyń — trudna pamięć o zbrodni
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 4 (10) 25-31/01/2025