Więcej

    Skłócone królestwo

    Stało się. 6 sierpnia zmienił się główny lokator w warszawskim Pałacu Prezydenckim. Przynajmniej formalnie, bo według nieoficjalnych, acz dobrze poinformowanych źródeł, Karol Nawrocki z rodziną mają na razie zamieszkać w Belwederze. Powodem planowany większy remont Pałacu. Co będzie później, gdy dobiegnie końca, na razie nie wiadomo.

    Pytanie „co będzie?”, tyle że w kontekście znacznie szerszym, stawiają sobie dzisiaj miliony Polaków. Andrzej Duda opuścił urząd po dziesięciu latach. Swoje dwie kadencje w jednym z ostatnich telewizyjnych wywiadów sam ocenił na szkolną „piątkę”. „Nie mam poczucia jakiejkolwiek porażki. Absolutnie. Uważam, że to było bardzo udane 10 lat. Jestem usatysfakcjonowany” – stwierdził. Oceny rodaków tak jednoznacznie pozytywne nie są. Rozkładają się czasem skrajnie różnie, rzecz jasna według linii politycznych preferencji. Prawda, jak to najczęściej bywa, leży pewnie gdzieś bliżej środka.

    Odrzucając ideologiczną zajadłość, obiektywnie nawet największym oponentom trudno byłoby podważać starania Dudy o budowanie dobrych relacji polsko-amerykańskich, a największym stronnikom bronić fatalnego wizerunkowo posługiwania się na forach publicznych językiem angielskim, którego nie opanował w stopniu do tego upoważniającym. Przykładów na szale kłaść można oczywiście znacznie więcej.

    Jeśli Duda budzi kontrowersje, to Nawrocki budzi je podniesione do kwadratu, jeśli nie do sześcianu. Dla zwolenników jego zwycięstwo, określane ze względu na niewielką różnicę głosów wygraną „na żyletki”, oznaczało ratunek Polski opartej na tradycyjnych, konserwatywnych wartościach. Dla przeciwników – klęskę demokracji, zapowiedź prawicowego autorytaryzmu i upadek elementarnych zasad. Wielu z tych drugich przyznaje, że po 1 czerwca (tego dnia odbyła się II tura wyborów) przestało interesować się polityką, nie słucha, nie ogląda i nie czyta niczego na jej temat. Bardzo prawdopodobne, że w wypadku wyniku odwrotnego podobnie zachowywaliby się ci pierwsi.

    Jedno jest pewne, kohabitacja wywodzących się z różnych obozów rządu i prezydenta zapowiada się na tak trudną jak jeszcze nigdy w przeszłości. Można oczekiwać, że projekty rządowe prezydent będzie wetował, prezydenckie rząd odrzucał. O rozwoju Rzeczypospolitej w takim układzie myśleć trudno. A tymczasem na wschodzie nie tylko się nie przejaśnia, ale wręcz ciemnieje. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale obyśmy szybciej niż później przypomnieli sobie cytat z Ewangelii św. Mateusza o królestwie, które skłócone się nie ostoi.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 32 (90) 09-15/08/2025