Więcej

    Czy sprawy litewskich Polaków władzom są już „do lampeczki”?

    Czytaj również...

    Stale przypominający o łamaniu praw mniejszości narodowych litewscy Polacy stają się niewygodnym elementem w relacjach polsko-litewskich w zakresie strategicznych interesów obu państw Fot. Marian Paluszkiewicz
    Stale przypominający o łamaniu praw mniejszości narodowych litewscy Polacy stają się niewygodnym elementem w relacjach polsko-litewskich w zakresie strategicznych interesów obu państw Fot. Marian Paluszkiewicz

    Chodzi oczywiście nie o lampkę szampana, którą polskie i litewskie władze mogłyby wznieść za pomyślnie rozwiązane problemy polskiej mniejszości, lecz o zwykłą żarówkę elektryczną.

    A raczej chodzi o słynny zwrot na Wileńszczyźnie – „do lampeczki” (notabene, od Rosjan zapożyczony), poprzez który wyraża się całkowitą obojętność do kogokolwiek lub czegokolwiek. To określenie staje się ostatnio wyznacznikiem tonu i akcentów w relacjach polsko-litewskich w kwestii problemów polskiej mniejszości na Litwie. Staje się naturalnie, bo wokół owej żarówki kręci się wiele spraw i polsko-litewskich projektów strategicznych w sektorze energetycznym – Swedlink, Pollink oraz Ignalina-2, to tylko najważniejsze z nich. Określenie „do lampeczki” jest więc kwintesencją procesów zachodzących na Litwie i w tej części Europy.

    Najważniejsze tu są zmagania o wpływy w sektorze energetycznym. O to, kto po zamknięciu elektrowni atomowej w Ignalinie będzie najważniejszym dostawcą energii elektrycznej do milionów właśnie żarówek w tym regionie. Bo ten też będzie najważniejszym graczem w tym regionie – również w polityce. Litwa ma tu naturalnie chronić swoje interesy, bo głównie o litewskie żarówki w tej rozgrywce chodzi. Naturalnym sojusznikiem jest Polska, której północno-wschodnie tereny  również niebawem odczują głód energetyczny. Naturalnym zaś przeciwnikiem staje Rosja, która przejmując wpływy w sektorze energetycznym, przejęłaby też inicjatywę polityczną w regionie „pribałtyki”, jedynym na przestrzeni postsowieckiej w miarę wolnym od wpływów Kremla.

    Czy Polsce i Litwie razem, bo z osobna na pewno nie, uda się przeciwstawić hegemonii Kremla i, tak jak przed 20 laty zdobywając dla swoich narodów swobody demokratyczne, obronić dziś wolność energetyczną?

    Ostatnio będąc na Litwie, prezydent Lech Kaczyński powiedział, że interesy Polski i Litwy w olbrzymiej większości są te same i trzeba potrafić wspólnie o nie walczyć. Przy okazji wileńskich spotkań było więcej podobnych oświadczeń o wspólnych interesach i o wspólnym doświadczeniu historycznym, „które powinno łączyć, a nie dzielić”.

    „Musimy pamiętać, że w tym realnym świecie tylko razem możemy osiągnąć to, co nam, Litwinom i Polakom, historycznie się należy, bo nie chcemy niczego więcej” – powiedział prezydent Polski.

    Polski prezydent mówił również o sprawach dzielących, czyli o problemach Polaków na Litwie. Prezydent zauważył, że te „problemy są powoli, ale rozwiązywane”, co skłania polską stronę do „cierpliwości w partnerstwie z Litwą”.

    „Ale ze względu na naszą wspólną historię, która (…) liczy 623 lata, możemy pozwolić na taką cierpliwość” – powiedział Lech Kaczyński.

    Zbieżność tych i wielu innych ostatnich wypowiedzi zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie sugeruje, że sprawy mniejszości polskiej na Litwie mogą zostać niebawem spalone na ołtarzu wspólnych interesów, dla których, jak sugeruje się, litewscy Polacy nie mają zrozumienia.

    Lutowe wydanie pisma polskich Litwinów „Aušra” w obszernym materiale i „powołując się” na wyimaginowane (autor twierdzi, że w nich „Litwini są zazwyczaj nazywani »kłumpiaki« lub »mużycki naród«” – co jest zwyczajnym kłamstwem) komentarze internautów na stronie internetowej „Kuriera”, wyciąga zaskakujący wniosek o braku „tożsamości obywatelskiej” u litewskich Polaków.

    „Powiedziałbym, że wśród nas bardzo rzadko, czy też w ogóle nie zdarzają się przypadki publicznego ignorowania interesów państwa polskiego, czy przejawy szowinizmu” – pisze o obywatelskiej postawie polskich Litwinów autor materiału Tadas Bagdonavičus, wiceprezes wspólnoty polskich Litwinów,  i wyjaśnia, że „to samo powiedzieć o litewskich Polakach byłoby trudno!”.

    „Miejmy nadzieję, że na to zwrócą uwagę również politycy Polski, którzy wspierają narodową tożsamość litewskich Polaków i nie zastanawiają się o skutkach – mogą one z czasem doprowadzić do dużych nieporozumień, gdyż mniejszość narodowa, której brakuje tożsamości obywatelskiej, zawsze będzie niezadowolona z państwa!” – wnioskuje autor.

    Ostrzeżenie te jest obecne nie tylko w artykule w „Aušrze”, ale też jest lejtmotywem przemówień oficjalnych i tych mniej oficjalnych rozmów przy okazji kolejnych polsko-litewskich spotkań na wysokim szczeblu. Żadna ze stron, dziś jednak, wydaje się, nie wie, w jaki sposób „obudzić tożsamość obywatelską” w litewskich Polakach. A trzeba przecież tak mało – wystarczyłoby przestać ich traktować jak potencjalne zagrożenie i kulę u nogi, a zacząć jak pełnoprawnych obywateli. Niestety, od niemal dwudziestu lat jest to tylko sfera obietnic polityków.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...